Na przykład ostatnio - podał to w poniedziałek tygodnik "Newsweek" - posłowie PO otrzymali z politbiura dyrektywę, jak odpowiadać na zarzuty PiS, że w Smoleńsku doszło do morderstwa. Mają mówić, że Kaczyński nie powinien wypowiadać się o katastrofie, bo stracił w niej brata. Wiadomo, jak się straci brata, to od razu traci się prawo głosu.
Najwidoczniej do praktyki podawania ściągawek PO powróciła po wpadce, jaką w piątek zaliczył jej czołowy działacz w radiu TOK FM. Redaktor Jacek Żakowski w rozmowie z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, nawiązując do katastrofy smoleńskiej, powiedział: "Po zamachu wydawało się, że będziemy mieli (...) reset w stosunkach polsko-rosyjskich". Na to minister z niezmąconym spokojem odparł: "Władze rosyjskie po zamachu były...".
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że akurat w ustach tego ministra słowo "zamach" zabrzmiało, jakby w Smoleńsku dokonał się przedostatni akt "dorzynania watahy". Jak więc Państwo widzą, bez instrukcji ani rusz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?