Biegnij Łódź, biegnij

I odniosłem wrażenie, że dużo tam się dzieje. Że do przodu jest tam. Bardziej niż u nas, w Łodzi. No bo centra miast jakieś uporządkowane i odnowione, we Wrocławiu to nawet najczystsze. Ludzie nieźle ubrani, kamienice i inne budynki też odświeżone. Coś się buduje, coś powstaje, dużo jakoś tego i dobrze wygląda. Samochody niezłe jeżdżą, ludzie siedzą w restauracjach, a i w sklepach pełno. Oprócz mieszkańców rzesze turystów, a w sumie żywo było i kolorowo. Potem wróciłem do Łodzi. I poszarzało mi w oczach. Wyjazd i powrót do Łodzi dobrze robi. Widać wtedy, jak niewiele tu się zmienia. Nawet w najlepszych knajpach są wciąż te same twarze...

Łodzi wyraźnie brakuje tempa. Nie chcę przez to powiedzieć, iż chciałbym, żeby tu się jeszcze szybciej żyło, bo nie chciałbym. Jednak w nadrabianiu zaległości ciągle nie nadążamy - ciągle jesteś duży krok "za", a sytuacja jest taka, że przydałoby się pobiec. Choć o odbijaniu się od dna mówimy pięknie. Ja naprawdę wierzę, że za dziesięć lat będziemy otoczeni autostradami, ulice będą równe i wyremontowane, Piotrkowską ktoś umyje, a nasze miasto z Warszawą (o której w kategorii miejsc, w których się dzieje, szkoda już w kontekście Łodzi niestety wspominać) połączy bardzo szybki pociąg. Tylko, że w innych miastach będą już mieli statki kosmiczne przd domami, a w ogródkach elektrownie atomowe...