Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo to jest inny poziom adrenaliny

Michał Bąkiewicz
Michał Bąkiewicz
Michał Bąkiewicz DziennikŁódzki/archiwum
Zenit Kazań - drużyna, która ciągle w ostatnim czasie staje na naszej drodze. W poniedziałek spotkamy się znowu, tym razem w Katarze. A jeśli wygramy, to już będziemy pewni awansu do półfinału Klubowych Mistrzostw Świata.

Przypominaliśmy sobie w niedzielę z Pliną - z którym jak zawsze mieszkam w pokoju - wszystkie nasze mecze z Rosjanami. I ten Zenit Kazań jest najczęściej. Tak z pamięci - 2008 rok w półfinale Ligi Mistrzów, 2009 rok w Katarze, 2011 rok w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i 2012 w ścisłym finale tych rozgrywek. Wyniki były różne - w Katarze wygraliśmy, w Łodzi przegraliśmy trzy razy po 2:3, w Kazaniu raz wygraliśmy i przegraliśmy złotego seta - ale zawsze mecze były zacięte.

Do tego możemy dołożyć też mecze z reprezentacją Rosji, których troszkę nazbierało się w ostatnich latach. I zawsze były to spotkania, powiedziałbym, podwyższonej adrenaliny. Tak już jest, że jak Polacy grają z Rosją, to emocji zawsze jest więcej. Trudno powiedzieć, z czego to wynika, ale pod siatką jakoś przyjaźni między nami nigdy nie ma. Jest za to ogromna chęć zwycięstwa. I wydaje mi się, że dokładnie takie same nastroje panują po drugiej stronie siatki.

W tym roku z rosyjskimi drużynami jeszcze się nagramy, bo w poniedziałek w Katarze mamy mecz z Zenitem Kazań, a w listopadzie dwa razy w Lidze Mistrzów zmierzymy się z Dynamem Moskwa. Wiadomo, Rosjanie w tej chwili mają najsilniejszą ligę i największe pieniądze. Są więc faworytami właściwie wszystkich rozgrywek, ale to nie znaczy, że nikt nie może z nimi powalczyć. Przeciwnie, historia występów rosyjskich drużyn naszpikowana jest przecież spektakularnymi porażkami. Z Polakami także.

Po sobotnim meczu z drużyną z Egiptu mogliśmy trochę odetchnąć, bo - tak jak pisałem w poprzednim odcinku - najważniejszy jest dobry start w turnieju. W pierwszym secie poznawaliśmy dopiero naszych przeciwników, w drugim wydawało się, że już wszystko wróciło do normy, ale w trzecim znów mieliśmy kłopoty z utrzymaniem przewagi. Nic, najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, bo wygraliśmy i to do zera. A co mają powiedzieć gracze Trentino, którzy z katarskim Al-Rayyan wygrali tylko 3:2 i w pewnym momencie byli naprawdę blisko porażki.

Wczoraj mocno dostaliśmy w kość, bo mieliśmy dwa treningi. A dzisiaj od rana tylko jeden lekki, a później - mecz. Mam wielką nadzieję, że mecz zwycięski.

Michał Bąkiewicz, PGE Skra Bełchatów

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki