Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Mec nie żyje [ZDJĘCIA+FILMY]

Dariusz Pawłowski
Bogusław Mec
Bogusław Mec Polskapresse / archiwum
Bogusław Mec - piosenkarz o niepowtarzalnym głosie, malarz, łodzianin i niesłychanie ciepły człowiek - zmarł w niedzielę w zgierskim szpitalu. Miał 65 lat.

Bogusław Mec urodził się w Tomaszowie Mazowieckim w 1947 roku. Dość wcześnie ujawnił się jego wokalny talent, jako chłopak śpiewał w kościelnym chórze. Początkowo jednak wybrał drogę ku swojej być może największej pasji, czyli malarstwu i podjął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi. Do malarstwa wrócił w latach 90., organizując m.in. "śpiewające wernisaże", o malowaniu mógł rozprawiać godzinami. I to właśnie malownicza piosenka "Jej portret", autorstwa Włodzimierza Nahornego i Jonasza Kofty, w jego mistrzowskim wykonaniu, już na zawsze będzie z nim kojarzona.

Lecz nawet sztuka nie odwróciła go od śpiewania. W 1970 roku, jeszcze jako student PWSSP, wziął udział w Łódzkiej Giełdzie Piosenki. Konkurs wygrał, otrzymał też nagrodę publiczności. Rok później zwyciężył w konkursie debiutów na festiwalu w Opolu.

Przełomem był rok 1972, kiedy to wspomnianą piosenką "Jej portret" wygrał opolski festiwal, a Czesław Niemen zaprosił go do wspólnej trasy koncertowej po Polsce.

W latach 70. nagrywał kolejne przeboje, m.in. "Na pozór", "Zgubiłem się", "Może znajdę", "Z wielkiej nieśmiałości". Występował na wielu festiwalach, koncertował w całej Polsce, a także w ZSRR, współpracował z większością polskich orkiestr. W 1977 roku piosenka wykonana w duecie z Ewą Dębicką "Mały, biały pies" otrzymała nagrodę w Opolu. W 1980 roku Mec otrzymał tam kolejną nagrodę za utwór "W białej ciszy powiek"; ta sama piosenka wygrała Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu OIRT w Pradze. Ostatnim jego dużym przebojem była piosenka "Przyjaciele po to są".

W swojej karierze artysta nagrał jedenaście płyt, ostatnia ukazała się w 2009 roku i nosiła tytuł "Duety". Razem z artystą zaśpiewali wtedy m.in. Marysia Sadowska, Justyna Steczkowska, Krzysztof Kiljański, Peter Getz, Marcin Rozynek, Tatiana Okupnik, Anna Maria Jopek.

Po raz ostatni na scenie Bogusław Mec pojawił się na 8 marca podczas koncertu zorganizowanego z okazji Dnia Kobiet w Kolbudach. Pozostawił do końca wspierającą go rodzinę: żonę Jolantę, córkę Luizę, która jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi oraz ukochanych wnuków Ernesta i Franciszka.

Od 2001 roku walczył z białaczką. Szybko przeszedł przeszczep szpiku - dawcą była jego siostra. Po kilku latach wydawało się, że wygrał tę walkę i wrócił na scenę. Zapewniał, że największą pomocą w cierpieniu jest dla niego praca. Mimo nawrotów choroby, zawsze planował kolejne koncerty i spotkania z publicznością.

Bogusław Mec należał do ikon polskiej piosenki, swoje dorosłe życia (poza pobytami za granicą) związał z Łodzią. Zachwycał nie tylko charakterystycznym, natychmiast zapadającym w pamięć głosem, ale również przejmującymi, wyrafinowanymi interpretacjami. Śpiewał z niezwykłą klasą, w światowym - często określanym jako "amerykański" - stylu, w rzadko spotykanej wśród krajowych wykonawców estetyce. Jednocześnie pozostał skromnym, wzbudzającym natychmiastową sympatię człowiekiem, lubiącym spotkania z przyjaciółmi.

Śmierć artysty bardzo poruszyła łódzkie środowisko muzyczne.

- Będzie bardzo smutno bez niego - mówi Marian Lichtman z zespołu Trubadurzy. - To był niepowtarzalny głos, o wspaniałej barwie, prawdziwy dar od Boga i dusza człowiek. Śpiewał w stylu Nat King Cole'a, w jego wykonaniu pięknie i światowo brzmiał język polski. Był też bardzo inteligentnym człowiekiem, dowcipnym, bardzo towarzyskim. Dzielnie walczył ze swoją chorobą, miał do niej olbrzymi dystans. Gdy spotkaliśmy się dziesięć lat temu podczas wspólnego koncertu, powiedział do mnie: "Marianku, do zobaczenia na następnym koncercie za dziesięć lat. Jak będziemy wspólnie grali co dziesięć lat, to tak dociągnę do setki". Wspaniały człowiek, niezwykły artysta.

Jako artystycznego perfekcjonistę, a prywatnie człowieka, na którego zawsze można było liczyć wspomina go Krzysztof Cwynar, a Krystyna Giżowska nazywa go wspaniałym, pełnym humoru przyjacielem.

Odszedł artysta wybitny. "Jej portret" w jego wykonaniu to absolutny szczyt polskiej powojennej piosenki, utwór, który powinien być światowym przebojem. Będzie Go bardzo brakowało.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki