Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bp. Pieronek o religii na maturze: mniej głupiego kina, więcej mszy

Joanna Leszczyńska
Bp Tadeusz Pieronek
Bp Tadeusz Pieronek Wojciech Matusik/archiwum Polskapresse
Jeżeli można zdawać maturę z historii tańca, to przepraszam bardzo, dlaczego nie z religii? Mniej kina, a więcej mszy świętej zawsze dobrze zrobi młodym ludziom. Zwłaszcza głupiego kina, z którym mamy dzisiaj do czynienia. Z ks. biskupem Tadeuszem Pieronkiem rozmawia Joanna Leszczyńska.

Biskupi chcą, aby uczniowie mieli możliwość pisania egzaminu maturalnego z religii. Czy ks. biskup popiera te dążenia?

Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. W krajach europejskich praktykuje się maturę z religii. Możliwość zdawania matury z religii występuje na przykład w Niemczech, ale nie tylko tam. Dlaczego zatem my mamy być taką wyspą, na której to się nie przebije? Standardy demokratyczne, jakie dziś obowiązują, sprawiają, że także katolicy mają swoje prawa. Jeżeli można zdawać maturę z historii tańca, to przepraszam bardzo, dlaczego nie z religii? Poza tym matura z religii nie byłaby obowiązkowa.

Biskupi twierdzą, że egzamin maturalny z religii "pozwoli na kształtowanie w absolwentach integralnej wizji świata." Jak należy to rozumieć?

W bardzo prosty sposób. Chrześcijaństwo daje integralną wizję świata. Jest to wizja religijna, ale całościowa, dotycząca zarówno bytu doczesnego, jak i wiecznego. To pozwala ludziom mieć pogląd na świat, na człowieka, na jego prawa, obowiązki, na jego drogę w życiu. To jedna z najbardziej znanych dróg integralnego wychowania. Niektórzy ludzie uważają, że religia to nie jest przedmiot, ale nauka życia.

Prof. Henryk Samsonowicz, który wprowadził przed laty lekcje religii do szkół, uważa, że religia w szkole dotyczy bardziej wiary, a nie wiedzy. Trudno, jego zdaniem, robić maturę z wiary...

Nie jest wcale powiedziane, że człowiek musi kierować się w życiu tylko wiedzą. Jak wiadomo, tak nie jest. Zwłaszcza że wiedza nie zawsze jest czymś do końca pewnym, zweryfikowanym. Poza całkowicie potwierdzonymi faktami, jest wiele hipotez naukowych. Dlaczego człowiek, który przez wieki żył wiarą i będzie nią żył, nie mógłby sobie wyrobić poglądów na temat wiary i przedstawić ich na egzaminie maturalnym?

Halina Bortnowska, publicystka katolicka, sceptycznie pisze o maturze z religii na łamach "Gazety Wyborczej": "Religia jako przedmiot maturalny zmieni się w szczebelek drabinki kariery." I dodaje, że motywacja uczniów będzie interesowna.

A czy motywacje uczniów nie są interesowne wtedy, kiedy chcąc iść na jakiś kierunek studiów, pogłębiają wiedzę z tych przedmiotów? Skoro się skupiasz na matematyce czy biologii, pewnie chcesz iść na matematykę czy na medycynę. Nie wolno tego robić? Wszystko jest interesowne w takim znaczeniu.

Ale religia jest jednak innym przedmiotem niż np. matematyka czy język obcy. Sam ksiądz biskup mówił przed chwilą, że religia to nauka życia.

Wychowanie fizyczne też jest innym przedmiotem niż matematyka. Każdy przedmiot jest inny, bo inaczej nie byłby oddzielnym przedmiotem.

Biskupom chodzi może o przyciągnięcie więcej młodych ludzi do Kościoła?

Co znaczy "przyciągnąć"? Sprawić, by religia była przedmiotem łatwiejszym niż inne? Religia jest o wiele głębszym i trudniejszym przedmiotem niż np. historia tańca.

Mówiąc o przyciągnięciu do Kościoła miałam na myśli to, że więcej młodych ludzi chodziłoby do kościoła, brało udział w życiu religijnym.

A cóż w tym złego? Mniej kina, a więcej mszy świętej zawsze dobrze zrobi młodym ludziom. Zwłaszcza głupiego kina, z którym mamy dzisiaj do czynienia.

Niektórzy uważają, że matura z religii jest jednym ze sposobów walki Kościoła o przywrócenie jego pozycji.

A niech sobie tak uważają, mają do tego prawo.

Zmniejszyła się liczba powołań kapłańskich. Kościół ma o co zabiegać.

To medialny slogan, że zmniejszyła się liczba powołań. Jest przecież niż demograficzny. On ma się odbić wzrostem powołań kapłańskich w Polsce? Bądźmy poważni! Szkoły też się redukuje, bo brakuje dzieci. Liczba powołań w stosunku do niżu demograficznego wcale nie spadła.

Jak ksiądz biskup ocenia funkcjonowanie lekcji religii w szkołach?

Byłem jednym z negocjatorów ze stroną rządową, który wprowadzał naukę religii do szkół. Wiem, że takie były oczekiwania polskiego społeczeństwa: młodzieży i rodziców. Religia nigdy nie była przedmiotem obowiązkowym, a chce się jej uczyć 90 procent uczniów. A jak oceniam lekcje religii w szkole w praktyce? Jeśli media i różnego rodzaju poczynania władz są nastawione przeciwko religii, to trudno, żeby ona miała asfalt przed sobą - ma grudy. Poziom dzisiejszego wychowania nie sprzyja nauce religii. Nikt nie chce, by ludzie byli wewnętrznie ułożeni, bo każdy ma mieć nieograniczoną wolność. Proszę bardzo, niech dzieci i młodzież idą tą drogą. Zobaczymy, do czego dojdzie.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki