Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bramkarz PGE GKS zawalił mecz w Krakowie

Paweł Hochstim
Łukasz Sapela jest załamany swoimi błędami w meczu z Wisłą w Krakowie.
Łukasz Sapela jest załamany swoimi błędami w meczu z Wisłą w Krakowie. Dariusz Śmigielski
Ze stu meczów, które rozegrał w ekstraklasie bramkarz PGE GKS Bełchatów Łukasz Sapela, najgorzej będzie wspominał właśnie ten setny. W Krakowie bełchatowski bramkarz zanotował chyba najgorszy występ w karierze. Ale na pewno szybko się pozbiera i znów będzie bardzo mocnym punktem PGE GKS.

Gdy bełchatowianie jechali na mecz z Wisłą mogli pewnie spodziewać się wszystkiego, ale nie tego, że największe błędy popełni ich bramkarz, który gra w tym sezonie bardzo dobrze i trudno przypomnieć sobie mecz, w którym zawaliłby gola. Jasne - zdarzają mu się błędy, ale zawsze potrafił je naprawić lub... miał szczęście. W Krakowie tego zabrakło.

Jak mówią piłkarze PGE GKS, zaraz po meczu w Krakowie Sapela w szatni przeprosił za swoje błędy. - Tyle razy w tym sezonie nas ratował, więc nikt nie może mieć do niego pretensji - mówił Mate Lacić. W pierwszej połowie Sapela uratował... właśnie Lacicia, który popełnił błąd, ale gola nie było.

Po pierwszej połowie nic nie zapowiadało nieszczęścia bełchatowskiego bramkarza, bo do przerwy Sapela bronił tak jak zawsze, czyli bardzo dobrze. Nieszczęście zaczęło się w 48 minucie, gdy bramkarz PGE GKS zamiast złapać w ręce piłkę po strzale Maora Meliksona próbował wybić ją nogą, ale nie trafił. Kolejny błąd Sapeli zdarzył się w 80 minucie, gdy wypuścił piłkę z rąk po dośrodkowaniu, a stojący blisko Cezary Wilk zdobył gola, który już ostatecznie przesądził o zwycięstwie Wisły.

Bełchatowski bramkarz ma jednak komfortową sytuację, bo w klubie nie ma realnej konkurencji. Mimo błędów w Krakowie dostanie szansę rehabilitacji w kolejnym meczu. I będzie miał okazję udowodnić wszystkim prześmiewcom, że na stadionie Wisły miał tylko wypadek przy pracy.

Trudno uciec od wrażenia, że bełchatowianie mogli sprawić niespodziankę, ale błędy Sapeli i "wielbłąd" sędziego Marcina Szulca, który pokazał czerwoną kartkę Tomaszowi Wróblowi za faul, jakich w każdym meczu jest wiele pozbawiły bełchatowski zespół tej szansy.

- Uważam, że wyrzucenie Tomka Wróbla z boiska jest kontrowersyjną decyzją sędziego, bo w mojej ocenie faul był na żółtą kartkę - mówił trener PGE GKS Maciej Bartoszek. - Nie chcę jednak oceniać pracy arbitrów, bo potem znów dowiem się z internetu, że zostałem ukarany.

Mimo porażki, Bartoszek był zadowolony z postawy piłkarzy. - Stworzyliśmy dużo okazji bramkowych i śmiało mogliśmy tego meczu nie przegrać - dodał.

Przed piłkarzami bełchatowskiej drużyny teraz kolejna próba - mecz z Lechem w Poznaniu. Zespół trenera Jose Marii Bakero właśnie w tej kolejce wyprzedził bełchatowian w tabeli. A ci w sobotę zrobią wszystko, by przywrócić poprzedni stan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki