Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budując stadiony, Łódź dała wędkę, ale ryby łowić muszą Widzew i ŁKS

Dariusz Kuczmera
Na zdjęciu: Sylwester Cacek, Tomasz Trela, Roman Stępień, Edward Potok. Trzeba rozmawiać o łódzkim sporcie
Na zdjęciu: Sylwester Cacek, Tomasz Trela, Roman Stępień, Edward Potok. Trzeba rozmawiać o łódzkim sporcie Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Właścicielem 100 procent akcji Korony jest miasto Kielce. Kupnem klubu jest zainteresowana AS Roma. Miasto może zarobić. W Łodzi skarbnik nie zamierza spłacać klubowych długów.

Zachowanie właścicieli klubów przypomina zabawę dzieci w piaskownicy. Gdy zabawki działają bez zarzutów, buzie milusińskich uśmiechnięte są od ucha do ucha. Ale gdy piasek zatrze tryby wywrotki lub traktorka z przyczepą, dzieci chcą do mamy. Działacze jak dzieci. Jeśli interes idzie świetnie, niekiedy nawet prezydenci nie są zapraszani na mecze. Natomiast, jeśli pojawiają się poważne finansowe problemy, akcjonariusze ze łzami w oczach (też jak dzieci) proszą o pomoc władze miasta. Dziecinada.

Też jesteśmy za tym, by znane marki czuły wsparcie władz miasta, a nie ulega wątpliwości, że takimi markami są, a dokładniej były, zarówno Widzew, jak i ŁKS. Bezpośrednie mecze łódzkich drużyn, czyli derby Łodzi, były znane nie tylko w Polsce. W jakich innych miastach rozgrywano podobnie pasjonujące derby? W Madrycie, Barcelonie, Turynie, Mediolanie, Rzymie, Londynie, Pradze, Moskwie, Budapeszcie, Sofii, Glasgow, Krakowie, Warszawie i kilku innych. Wyjątkowych derbów Glasgow, Warszawy i Łodzi w najwyższych klasach już nie ma. Pozostały wspomnienia o markach, którymi mogliśmy się chwalić w całej Europie.

Tak, tak, zabawki się zepsuły. I zaraz pojawiły się głosy, że mama Łódź powinna wspierać kluby wymagające pomocy.

- Wspieranie, zgodnie z ustawą o sporcie, jest oczywiście obowiązkiem samorządów, ale właśnie wspieranie, a nie finansowanie sportu i przejmowanie klubów na garnuszek - stanowczo mówi dyrektor wydziału sportu UMŁ Marek Kondraciuk. - Z różnych słów, które wypowiedział swego czasu pan Sylwester Cacek, wyłowiłem dwa zdania, które wydają mi się bardzo cenne. Mianowicie powiedział kiedyś, że jego zdaniem samorządy powinny wspierać zawodowe kluby piłkarskie na poziomie miliona, półtora miliona zł rocznie. Jego zdaniem ci, którzy płacą więcej, psują rynek - tak dokładnie powiedział pan Sylwester Cacek. To cenne spostrzeżenia. Potrzeby sportu są tak szerokie, że skupianie znacznej kwoty przeznaczonej na sport właśnie dla profesjonalnych klubów piłkarskich, nie służyłoby rozwojowi sportu w całości.

Przypomnijmy, że na wsparcie ligowych klubów Łódź przeznacza rocznie 3,7 mln zł. Połowę tej kwoty na pierwsze półrocze wypłacono najsilniejszym ligowym klubom Łodzi w najważniejszych dyscyplinach. RTS Widzew na drużynę piłkarską otrzymał 500 tys. zł, siatkarska spółka Budowlanych dostała 545 tys. zł, Klub Żużlowy Orzeł 335 tys. zł, MUKS Widzew - koszykówka 220 tys. zł, a rugbiści Budowlanych 250 tys. zł.

Dotacje Urzędu Miasta Łodzi na szkolenie sportowe w pierwszym półroczu 2015 wyniosły 1.985.515 zł. Powyżej 100 tys. zł otrzymały: AZS Łódź (183 tys. zł), Klub Sportowy Społem (182 tys. zł), ŁKS piłka nożna (120 tys. zł), Rudzki Klub Sportowy (115 tys. zł), UKS SMS Łódź (136 tys. zł).

Dofinansowanie w takiej wysokości zawsze będzie niewystarczające. Potrzeby klubów są większe.

- Miasto Kielce przejęło 100 procent akcji Korony, ale w Łodzi takiej strategii, takiego pomysłu na ratowanie klubów nie ma - dodaje dyrektor Marek Kondraciuk. - W kontekście Widzewa uważam, że byłoby wręcz niemoralne, gdybyśmy w tej chwili pieniędzmi publicznymi mieli spłacać długi spółki prawa handlowego. Nawet jeśli rzecz dotyczy tak uznanej marki, promującej Łódź. Przypomnę, że Sylwester Cacek Widzew przejmował z zerem. Za klubem nie ciągnęły się jakieś długi poprzedników.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Obecne długi Widzewa wynoszą około 13 milionów, a zatem siedem już zostało spłaconych. Te długi to zdaniem władz miasta sprawa tylko i wyłącznie działaczy Widzewa. Zaangażowanie budżetu w spłatę długów mogłoby wywołać lawinę protestów od innych podmiotów.

Hipotetycznie jednak takie stanowisko miasta daje nadzieję klubom, które nie mają długów.

Na jeszcze jedną istotną sprawę zwracają uwagę włodarze miasta.

- Oczekuję więcej inwencji od samych klubów, samych prezesów, wszak władze statutowe są odpowiedzialne za rozwój klubów - mówi dyrektor Marek Kondraciuk. - Przez wiele lat obowiązywała w Łodzi teoria, że hamulcem rozwoju piłki nożnej jest brak stadionów. Wobec tego, że jeden stadion już jest, a drugi niedługo będzie, to oczekuję, że zobaczę tę listę sponsorów, którzy nie wchodzili w piłkę nożną tylko dlatego, że nie było stadionów. Tak samo mówili kibice, że jak będą nowe stadiony, znajdą się firmy, które na nich będą się promować.

Poczekamy, zobaczymy. Według nas, władze miasta budując stadiony dały wędkę klubom, ale Widzew i ŁKS muszą ryby łowić same. By te szczupaki i rekiny finansjery złowić, trzeba jakoś je zanęcić, by podpłynęły pod wędkę.

Potężne kapitały, które mogłyby zainwestować w piłkę nożną, odwracają się od łódzkiego futbolu plecami. Piłka nożna dzisiaj nie jest modna. Kilka dni temu zaprezentowaliśmy naszą subiektywną listę najlepszych, najbardziej wiodących w Łodzi dyscyplin sportowych. Piłkę nożną sklasyfikowaliśmy dopiero na 10 miejscu za rugby, siatkówką, żużlem, lekką atletyką, pływaniem, tenisem, koszykówką, piłką wodną, siatkówką plażową. Nikt nie protestował. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Liczył się w Łodzi tylko futbol i derby. Czasy się zmieniły, a piłkarskie łódzkie kluby z hukiem wypadły z elity.

Dzisiaj łatwiej o sponsorów, organizując maraton (Rossmann), mityngi lekkoatletyczne (Pedros), w turnieje piłki dzieci zaangażowane są takie firmy, jak Tymbark, Coca--Cola i Orange. Ani jedna z tych wymienionych firm nie wejdzie z własnym kapitałem do Widzewa czy ŁKS. Antoni Ptak też ostatnio odrzucił oferty, co nie jest trudno zrozumieć, pamiętając, jak kibice klubu z al. Unii zorganizowali obrzydliwy spektakl pod nazwą "Wyganianie Ptaka".

Nie mam zamiaru chwalić władz miasta, ale nie do podważenia są decyzje włodarzy odnośnie do rozbudowy bazy sportowej naszego miasta. To pierwszy rok w historii łódzkiego sportu, kiedy budowane są jednocześnie trzy stadiony. ŁKS jest kończony (czeka na drugą trybunę), drugi Widzewa zaczęty, a trzeci dla klubu żużlowego Orzeł wkrótce zacznie się budować. Dochodzi inwestycja Politechniki Łódzkiej, czyli pływalnia, w budowę której miasto też zaangażowane jest finansowo. Dochodzi też modernizacja obiektów Anilany (opóźniają się prace, ale nastąpią), Łodzianki, AZS, boiska RKS i budowa hali małej przy al. Unii dla sportów drużynowych.

Miasto, budując stadiony i oddając je klubom w użytkowanie, też wnosi swój wkład w ich rozwój. Kluby będą płacić za użytkowanie, ale po kosztach eksploatacyjnych. Bez zysku dla miasta. Miasto nie chce zarabiać na tych obiektach. A kluby mogą - na cenach biletów, wynajmie lóż dla sponsorów. Wędka dynda, ale przynęta musi być przepyszna - dla rekinów finansjery.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki