Łodzianie czują wstręt i obawy
Ale szybko też wyjaśniano przyczyny tego stanu rzeczy. Okazało się, że łodzianie czują „wstręt i przesadną obawę”w stosunku do komunikacji lotniczej. Zaznaczano, że to dziwne zjawisko, bo ta komunikacja przyjęła się w całym świecie! Ci nie chcieli się przekonać. Nie było chętnych na loty, więc samoloty nie miały międzylądowania na Lublinku.
- Ten stosunek do nowego wynalazku przypomina początek kolei żelaznej w Polsce – przekonywali dziennikarze łódzkich przedwojennych gazet. - Gdy pod koniec XIX wieku przeprowadzono pierwsze linie kolejowe to ten wynalazek spotkał się z ogólną niechęcią i nieufnością. Poczciwi gospodarze woleli podróżować dyliżansem lub zwykłym wozem drabiniastym niż „ryzykować” jazdę pociągiem. A przecież podróż z Łodzi do Warszawy aeroplanem trwa tylko godzinę, a do Wiednia sześć godzin!
CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH
Brakuje Łodzi dróg, brakuje lotniska...
Prasa narzekała też, że Łódź to jedno z najbardziej zaniedbanych polskich miast, choć jest drugim co do wielkości w Polsce, po Warszawie.
- Pozbawione dróg możliwych do użytku, ominięte parokrotnie w nowym rozkładzie jazdy pociągów – ubolewał dziennikarz „Echa” w 1929 roku. - Nie ma też komunikacji lotniczej, która we wszystkich większych miastach jest wykorzystywana na każdym kroku, rozwija się z dnia na dzień, oddając nieocenione usługi przemysłowi, handlowi i turystyce.
CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH
Kurs lotniczy prowadzi porucznik Żwirko
W 1929 roku powstał Łódzki Klub Lotniczy, przekształcony potem w Aeroklub Łódzki. Tworzą go Jan Andrzejewski i Wojciech Matz. Początki były trudne. Nie ma pilotów, sprzętu. Wtedy urodzony w Warcie, kapitan Stanisław Skarżyński, który kilka lat później jako pierwszy Polak przelatuje Atlantyk, doprowadza do tego, że w 1930 roku w Łodzi zostaje zorganizowany kurs lotniczy. Rozpoczyna się w maju, a kończy we wrześniu. Komendantem kursu Przysposobienia Wojskowego Lotniczego w Łodzi zostaje jeden z najsłynniejszych polskich pilotów, porucznik Franciszek Żwirko.
- Był to pierwszy taki kurs lotniczy w Polsce – mówił nam Kamil Nowicki, łodzianin zajmujący się historią miasta. - Szkolono bowiem na nim pod kątem lotnictwa wojskowego. Do tej pory tego nie robiono.
CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH
Jadą do Łodzi, by zostać lotnikami
Młodzi ludzie marzący o karierze lotnika zjeżdżają do Łodzi. Szkolą się na samolotach Henriot-28. Oprócz Żwirki latania uczyli ich Paweł Zołotow, Antoni Wolniczek i Antoni Mazurek. Z czasem Aeroklub Łódzki szkolił też szybowników. Jest rok 1938. W Łodzi brakuje odpowiednich warunków. Ale znaleziono je w Borowej Górze pod Bełchatowem, a potem w Dąbrówce koło Zgierza. Szkoleniem szybowcowym zajmuje się Stefan Letki.
Aeroklub Łódzki ciągle się rozwija. Staje się posiadaczem własnego samolotu. To górnopłat Sido-1 o znakach rejestracyjnych SP-ACZ. Z czasem tych samolotów przybywa. Przed wojną AŁ ma ich dziesięć, a także trzy szybowce. Na Zdrowiu, za stadionem Łódzkiego Klubu Sportowego zostaje zbudowana wieża spadochronowa. Tam zaczynają się szkolić łódzcy spadochroniarze. Ich pierwszym instruktorem zostaje Edmund Krzemiński.
CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH