Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był bandytą i paserem, przez kobietę został handlowcem

Krzysztof Bednarek
Krzysztof Bednarek
Dawid ma 35 lat. Jest krótkowidzem, więc nosi okulary. Wysoki, dobrze zbudowany - może podobać się kobietom. I jest bystry, dowcipny… Nosi jednak w sobie tajemnicę, której nikomu, za nic by nie zdradził...

Trzy lata temu wyszedł z więzienia, gdzie trafił w wieku 23 lat . Co robi w tej chwili? Jest przedstawicielem handlowym w jednej z większych firm, działających w branży spożywczej. - W handlu zawsze byłem dobry - śmieje się i puszcza oko. - Więc i tutaj niemal od razu zacząłem sobie dobrze radzić.

Nic dziwnego, przecież skazano go między innymi za paserstwo. Udowodniono mu też kilka przypadków kradzieży rozbójniczej, czyli - jak on sam mówi - bandziorki. Zaczynał od drobnych kradzieży, bójek, w których był niezły, a ponieważ uchodziło mu to na sucho, rozzuchwalał się coraz bardziej. Przełomem były wakacje przed klasą maturalną w technikum.

- Kumpel namówił mnie na wyjazd do Berlina. Zresztą długo nie musiał namawiać, byłem młody, jak to się mówi skokobryk od udanych akcji… - roześmiał się nagle głośno. - Od tych udanych akcji w głowie mi się poprzewracało i uważałem, że silnych na mnie nie ma.

Szybko wkręcili się do jednego z działających w Berlinie polskich gangów. Działali na zlecenie szefa, który na kazał im włamywać się do wskazanych mieszkań.

Po powrocie z Berlina do szkoły chodził w kratkę, bo rozsmakował się w nowym życiu, ale radził sobie z nauką, zdał nawet maturę. Wtedy mógł całkowicie poświęcić się temu, co umiał najlepiej. Szło dobrze, a lista grzechów wydłużała się. Szło dobrze dopóki noga mu się nie powinęła. Ukrywał się , ale dopadli go. Potem sąd i wyrok - sześć lat.

- Trafiłem oczywiście do gitów, bo tak kazały mi zasady wpajane od dziecka na podwórku, na osiedlu, wśród kolegów i znajomych - tłumaczy. - Przed pobytem w zakładzie karnym nie znałem nikogo szanowanego w naszym środowisku, kto obrałby inną drogę. Inni byli po prostu frajerami. Było dla mnie oczywiste, że jeśli ktoś ma do siebie chociaż trochę szacunku, musi grypsować.

Dla Dawida rówieśnicy, którzy chcieli coś osiągnąć poprzez wykształcenie, również byli frajerami. I nie dostrzega sprzeczności pomiędzy swoją postawą życiową, a faktem, że sam chodził do szkoły, razem z frajerami.

- To wszystko nie jest takie proste - mówi po chwili refleksji. - Miałem przecież matkę, z którą byłem i nadal jestem bardzo związany. I tej mojej matce ogromnie zależało na tym, żebym się uczył, zdobył jakiś dobry zawód. Trochę mnie to wkurzało, trochę bawiło, ale postanowiłem uczyć się, może dla niej, a może dla świętego spokoju.

Gdy trafił do więzienia, zaczął przecierać oczy ze zdumienia - wyidealizowany obraz świata „ludzi” zaczął tracić swoje barwy, dostrzegał w nim coraz więcej rys, szczelin, które z czasem rozwierały się szerzej i szerzej, aż wreszcie cała ta rzeczywistość rozsypała się w drobny mak.

- W miarę jak coraz lepiej poznawałem zasady i reguły grypsery, zacząłem rozumieć, że to, w czym tkwię, nie ma najmniejszego sensu - wspomina dzisiejszy handlowiec. - Początkowo chciałem wyjaśniać, dopytywałem… Ale za każdym razem słyszałem złowrogie: co, znudziło ci się grypsowanie?

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Brzemienne w skutki okazały się odwiedziny siostry Oli. Przyjechała na widzenie z najbliższą przyjaciółką. Dawid znał Aśkę od wielu lat. Przyznaje, że podobała mu się i czasem flirtował z nią, ale wolał panienki łatwe i szybkie, głębsze uczucie było dla niego oznaką słabości. Pamiętał jednak pewne zdarzenie...

- Siedziałem kiedyś w knajpie, w której zwykle przesiadywali znajomi z półświatka. Nagle wchodzi Aśka. Sama, co mnie zdziwiło, bo wiedziałem, że ma chłopaka. Weszła i na moment zamarła, bo wszystkie oczy zwróciły się na nią. Taka laska… Ale podeszła do baru i zamówiła piwo. Za chwilę przyplątał się do niej taki jeden. Udawałam, że nic mnie to nie obchodzi, ale obserwowałem ją i w pewnym momencie uznałem nawet, że muszę interweniować. O mało nie doszło do mordobicia, ale facet wycofał się. Aśka była przerażona. Zwierzyła się, że zerwała ze swoim chłopakiem i postanowiła iść w miasto. Weszła do pierwszej lepszej knajpy. Zabrałem ją i odprowadziłem do domu. Gdy byliśmy na miejscu, nagle przyciągnąłem ją do siebie, ale odepchnęła mnie i wykrzyczała, żebym trzymał się od niej z daleka. Roześmiałem się, machnąłem ręką i wróciłem do kumpli.

Dawid nie ukrywa, że wizyta siostry w towarzystwie przyjaciółki wywarła na nim niezatarte wrażenie. - Tych chwil spędzonych z nimi chyba nigdy nie zapomnę - zwierza się. - Zwłaszcza gdy Ola wyszła do toalety i zostaliśmy z Aśką sami. Powiedziała mi, że jest mi bardzo wdzięczna za to, co dla niej zrobiłem w knajpie i kazała mi zapisać numer telefonu do siebie. Zadzwoń, jak tylko wyjdziesz, poprosiła. Potem chodziłem, jak we śnie. Pierwszy raz w życiu coś takiego przeżywałem…

Zadzwonił, jak tylko wyszedł na wolność. Spotkali się. Był spięty, ona też. Rozmawiali, ona w pewnym momencie zapytała, co zamierza robić, czy myślał o jakiejś pracy.

- Trochę się wkurzyłem, bo zostało we mnie coś takiego, że praca jest tylko dla frajerów. Pożegnaliśmy się chłodno, ale później cały czas miałem przed oczami jej smutną twarz - wzdycha. - Skontaktowali się ze mną kumple, mieli pewne propozycje, ale powiedziałem im, że skończyłem z bandziorką. Trochę się nabijali ze mnie, ale zostawili w spokoju.

Zaczął szukać pracy i gdy trafiła się posada handlowca pomyślał, że to coś dla niego. Postanowił spróbować.

- Fanty z napadów zawsze udawało mi się natychmiast upłynnić, chociaż kumple mieli z tym problemy, więc zaczęli zlecać mi sprzedaż swoich towarów, za co brałem niemałą prowizję. Stąd zarzut za paserkę - tłumaczy Dawid. - Szło mi dobrze, więc pomyślałem sobie, że mogę robić to samo na legalu. Sprzedałem niezły bajer i przyjęli mnie na próbę.

Znowu zadzwonił do Aśki. Tym razem miał się czym pochwalić. Poszło super, spotykali się coraz częściej. W robocie miał dobre wyniki, więc przedłużono mu umowę. Po pewnym czasie wziął z Aśką ślub, rok temu urodziło im się dziecko.

- Zawsze mogłem pójść w bandziorkę, bo kasa z tego niezła, tylko ile tak można? - pyta retorycznie. - Rok, może dwa. To tylko kwestia czasu, aż się wpadnie, Później odsiadka i znowu wszystko od początku. A tak naprawdę, wszystko zależy od kasy. Skoro legalnie mogę dobrze zarobić, to po co mi ryzyko? Zwłaszcza teraz, gdy mam fajną żonę, dziecko…

Zdejmuje okulary, przeciera szkła. Pod okiem błękitna plamka.

- Na szczęście muszę nosić okulary - śmieje się. - Oprawki tak dobrałem, żeby nic nie było widać.

Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia - 21 marca - 27 marca 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki