Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Grabarczyk reaktywacja. Łódzki poseł został zastępcą szefa PO

Marcin Darda
Cezary Grabarczyk z rekomendacji premiera Tuska awansował na jednego z wiceprzewodniczących PO
Cezary Grabarczyk z rekomendacji premiera Tuska awansował na jednego z wiceprzewodniczących PO fot. Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Wydawało się, że wpływy Cezarego Grabarczyka w PO spadają, od kiedy przestał być ministrem. Przed wyborami zarządu krajowego partii spekulowano nawet, że nie ma szans utrzymania się w tym gremium. A on nie tylko się utrzymał, ale awansował na jednego z wiceprzewodniczących. I to z wskazania samego Donalda Tuska.

Legenda głosi, że po wyborach w 2011 roku premier Donald Tusk miał odetchnąć z ulgą po tym, jak Cezary Grabarczyk powiedział mu, że nie będzie się ponownie ubiegał o stanowisko ministra transportu. Tzw. spółdzielnia, czyli frakcja szefów regionów PO, której dowodzenie przypisywano Grabarczykowi, stanowiła dla Tuska gwarancję przewagi nad Grzegorzem Schetyną, ale wyborach wypadła kiepsko.

Grabarczyk z pierwszego miejsca listy w Łodzi "zrobił" dopiero trzeci wynik. Do dziś na niektórych internetowych forach można wyczytać, że to dlatego nie wszedł po raz drugi do rządu. Logika pokrętna, bo Jacek Rostowski miał o wiele słabszy wynik od Grabarczyka, a ministrem został po raz drugi, zaś Krzysztof Kwiatkowski przebił Grabarczyka liczbą głosów ponad trzykrotnie, a i tak ministrem ponownie nie został.

Tusk jednak mógł odetchnąć, bo spółdzielnia - choć osłabiona - mogła iść po swoje i o Grabarczyka walczyć, co dla Tuska mogło być problemem. Sygnał do odwrotu dał jednak sam były minister, mówiąc, że "tej weryfikacji nie zdał", choć sprowadził do naszego regionu 14 mld zł na inwestycje.

Potem "Newsweek" pisał, że Andrzej Biernat, szef regionu łódzkiego PO, przejął od Grabarczyka spółdzielnię, a reszta spółdzielców traci do Grabarczyka szacunek właśnie za to, że "nie poszedł po swoje". Został tylko wicemarszałkiem Sejmu, co jest funkcją wysoce prestiżową, z atrakcjami w postaci gabinetu i służbowego samochodu, ale nie jest posadą decyzyjną. W górę piął się za to Andrzej Biernat, poseł, którego Grabarczyk wskazał na szefa regionu pięć lat temu. To na jego 50. urodzinach w 2009 roku miał się zawiązać antyschetynowy sojusz, któremu Tusk przyklasnął.

Ostatni rok to wyjście Biernata z cienia: zaczął coraz częściej pojawiać się w ogólnopolskich mediach, a te zaczęły go oceniać jako jednego z najbliższych współpracowników Tuska w PO. Dziś Biernat ma opinię największego przeciwnika Schetyny w partii, stąd też interpretacje, że ministerstwo sportu, które objął po ostatniej rekonstrukcji rządu, to nagroda za "zwalczanie Schetyny".

Pytanie jednak brzmi, kto jest dziś mocniejszy: Biernat, który został ministrem, a w zarządzie zasiada jako szef regionu łódzkiego, czy też Grabarczyk, który został, choć nie pierwszym, to jednak zastępcą Tuska w PO?

- To bez znaczenia, bo choć niektórym by zależało na tym, by oni się pokłócili, to obaj od lat kopią do jednej bramki, a strefy wpływów w regionie podzielili dawno - mówi jeden z polityków PO. - W łódzkiej PO mówiono, że zabraknie szabel dla Grabarczyka i dlatego on się nie utrzyma w zarządzie, a wtedy czeka go powolna polityczna agonia. Nic bardziej błędnego - Grabarczyk awansował i to też jest zasługa Biernata. Teraz czeka nas w Łodzi dobry czas: schetynowców u nas nie było nigdy, a jedyny zdeklarowany wróg, jeśli nie PO, to na pewno prezydent Hanny Zdanowskiej, czyli Krzysztof Kwiatkowski, odszedł z polityki do Najwyższej Izby Kontroli, a jego ludzi wycięto.

Inni przypominają, że ostatnio Grabarczyk nie był tak aktywny publicznie jak za czasów pracy w rządzie, ale w PO działał jak najbardziej: poprowadził dwie konwencje krajowe jako przewodniczący, to jemu Tusk powierzył pracę nad zmianami statutu PO, co oznacza, że nie stracił do niego zaufania.

Dariusz Joński, lider SLD w Łódzkiem, mówi, że awans Grabarczyka jest bez znaczenia. - Gdyby to się stało, gdy PO miała 40 proc. poparcia, to byłoby coś - mówi Joński. - Ale co to da, jak za chwilę PO może być partią opozycyjną?

Z kolei Marcin Mastalerek, szef okręgu łódzkiego PiS, uważa, że bycie zastępcą szefa partii rządzącej to sukces. - Mam tylko nadzieję, że to oznacza, iż inwestycje nie będą odbierane regionowi, tak jak stało się to z KDP, gdy ministra Grabarczyka wyrzucono z rządu i gdy politycznie osłabł - ocenia poseł Mastalerek.

Sam Cezary Grabarczyk nad swoim awansem się nie rozwodzi. - To po prostu wewnątrzpartyjne rozstrzygnięcie w sprawie hierarchii. I tyle - mówi wicemarszałek Sejmu.

Donald Tusk otwarcie jednak powiedział, że nie będzie tolerował podważania jego pozycji. Według wielu publicystów, dlatego właśnie wprowadził do zarządu tylko lojalnych mu polityków. A to oznacza, że przy takim szefie taki zarząd będzie pełnił funkcję dekoracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki