Chaos i nerwy z powodu remontu sygnalizacji na Aleksandrowskiej. Informacja była za późno, ludzie błąkali się po przystankach

Kierowcy jadący wczoraj ulicą Aleksandrowska i chcący skręcić w lewo w ulicę Rydzową lub Szparagową byli zaskoczeni wygrodzeniami na skrzyżowaniu i brakiem możliwości wykonania skrętu.

Dopuszczalna była tylko jazda prosto lub w prawo, ale wielu dowiadywało się o tym tuż przed skrzyżowaniem. Niektórzy gubili się w gąszczu barierek i znaków, tym bardziej, że na środku stał dźwig i krzątali się robotnicy rozbierający tzw. szubienicę, czyli wysięgnik podtrzymujący sygnalizatory.

– Ja rozumiem, że trzeba robić remonty, ale czy akurat teraz trzeba było zamknąć to skrzyżowanie, gdy w remoncie jest następna przecznica czyli Kaczeńcowa, a na poprzedniej przecznicy - Szczecińskiej z powodu remontu w Kochanówce są korki na kilkaset metrów – mówi Andrzej Zagonny, kierowca toyoty. – Potrzebuję dojechać do Lnianej i właściwie nie wiem jak mam to zrobić, czy się wracać do Szczecińskiej, czy łamać przepisy i jechać zamkniętą dla ruchu Kaczeńcową.

Nerwy towarzyszyły wczoraj od samego rana pasażerom MPK, którzy chcieli na ulicy Rydzowej wsiąść w autobusy 78, 83 lub zgierską 6. Wszystkie te linie kursowały zmienionymi trasami - jedne przez Szczecińską inne objazdem przez ulice Kaczeńcową i Wersalską.

Aby dotrzeć do przystanków, na których zatrzymują się te linie, trzeba pieszo pokonać nawet kilometr. Nie wszyscy byli na to gotowi, nie wszyscy wiedzieli o zmianach, nie wszyscy mieli wystarczający zapas czasu, aby dotrzeć do pracy czy szkoły punktualnie. Na przystankach brakowało jasnej informacji, a najlepiej kogoś, kto pokierowałby pasażerami aby nie błąkali się po całym Teofilowie.

Tym razem miasto nie zdało egzaminu z komunikacji z mieszkańcami. Informacja o zamknięciu skrzyżowania i zmianach w kursowaniu autobusów pojawiła się na stronie ŁÓDŹ.pl we wtorek o godz. 18.06.

Z kolei MPK poformowało o zmianach na profilu fejsbukowym we wtorek o 13.21 i przypomniało ponownie w środę o 13.50. To chyba trochę za późno jak na taką „rewolucję”...