Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciała być szczupła. Nie żyje.

Agnieszka Jasińska
archiwum rodzinne
To miał być zwykły zabieg. Zuza miała dzięki niemu schudnąć i wyglądać w ślubnej sukni jak marzenie. Nigdy jej nie założyła. Zmarła po kilku miesiącach cierpień.

Laparoskopowy zabieg zmniejszenia żołądka - ta prosta interwencja chirurgiczna miała pomóc Zuzi spełnić marzenie o idealnej figurze. Dziewczyna zdecydowała się na niego pięć miesięcy przed ślubem. Zależało jej, żeby w białej sukni wyglądać najpiękniej na świecie. Nigdy nie założyła tej sukienki. Po operacji wystąpiły komplikacje. Zuzka zmarła. Miała 29 lat. Jej ojciec za śmierć córki obwinia lekarza. Sprawa trafiła do sądu, Izby Lekarskiej i prokuratury.

Bogumił Galewicz, ojciec Zuzy mieszka w wieżowcu na łódzkim Teofilowie. Zajmuje malutkie, skromne mieszkanie. Dba, by okna były szczelnie zasłonięte... Wzrok przyciągają dwa ogromne pudła dokumentów leżące na podłodze. Dokumenty posegregowane w teczkach. Osobno te skierowane do prokuratury, osobno te do sądu i do Izby Lekarskiej. Teczki są mapą drogi, jaką przeszedł pan Bogumił Galewicz, aby szukać sprawiedliwości. Nie była to łatwa droga. I wiele jeszcze przed nim. Po śmierci Zuzy jej ojciec złożył doniesienie do prokuratury o podejrzeniu zaniedbania obowiązków i błędu w sztuce lekarskiej. Napisał też skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej. Obie instytucje umorzyły postępowanie. Galewicz zwrócił się więc do sądu z zażaleniem na prokuraturę.

Zuza była uroczą dziewczyną. Zawsze uśmiechnięta i pomocna. Miała tylko jeden kompleks - nadwagę. Z zazdrością patrzyła na siostrę Julkę - modelkę. Zuza, chociaż uważała na to co je, nie mogła schudnąć.

- Nie pomagały diety, ani basen - opowiada ojciec dziewczyny. - W końcu córka w internecie znalazła rozwiązanie. Przeczytała o laparoskopowej operacji żołądka. Do szpitala poszła w czerwcu, niedługo przed ślubem. Cieszyła się, że po zabiegu schudnie.
W piśmie skierowanym do Prokuratury Okręgowej w Łodzi przez ojca Zuzy czytamy:
"25.06.2006r. córka moja, Zuzanna Galewicz, zgłosiła się do szpitala N. Barlickiego w Łodzi celem poddania się laparoskopowemu zabiegowi chirurgicznemu (zmniejszenia żołądka). 26.06.2006r. (poniedziałek) wykonano zabieg, po którym nastąpiła komplikacja wymagająca kolejnego zabiegu.

30.06.2006r. (piątek). Po operacji córka przeniesiona została w stanie bardzo ciężkim na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. W wyniku dalszego pogarszania się stanu zdrowia córki lekarze podjęli decyzję o kolejnej operacji, która odbyła się 04.07.2006r.(wtorek). Córka, powtórnie przewieziona na OIOM, przeszła ciężką sepsę, z której została wyprowadzona. Następnie trafiła na oddział pooperacyjny, a po pewnym czasie na oddział chirurgii ogólnej. (...) Na początku września córka została wypisana ze szpitala do domu z dużą otwartą raną wielkości dłoni i głębokości około 3 cm na brzuchu. Leczenie polegać miało na częstych zmianach opatrunku i oczekiwaniu na ziarninowanie się rany. Zmianę opatrunków wykonywano na przemian w domu i w szpitalu podczas systematycznych wizyt kontrolnych."

- Pacjentka nie wymagała niczego więcej poza zmianą opatrunków. Była z Łodzi, więc została wypisana do domu - tłumaczy dr Anna Murlewska, zastępca dyrektora szpitala im. Barlickiego w Łodzi.

Ojciec dziewczyny toczy oszalałym z rozpaczy wzrokiem, gdy słyszy takie tłumaczenia. - Widziałem, że coś jest bardzo nie w porządku, ale zaufałem lekarzom, którzy zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Lekarz utwierdzał mnie w przekonaniu, że wszystko idzie ku dobremu. Powiedział, żebym kupił szampana, bo na Boże Narodzenie rana się zagoi. Kupiłem tego szampana. Nigdy go nie otworzyłem.
Ojciec Zuzy ma kilkadziesiąt zdjęć córki z okresu, kiedy wróciła ze szpitala do domu. Widać na nich wyczerpaną dziewczynę, w oczach której tli się nadzieja na to, że rana wreszcie się zagoi. Rana, to delikatne określenie. Na brzuchu dziewczyny widać rozjątrzoną, krwawą jamę. - Teraz to jest jedyny dowód na to, w jakim stanie lekarze wypuścili Zuzkę ze szpitala - mówi pan Bogumił.

Zbliżało się Boże Narodzenie. Zuzka cieszyła się na te święta, nawet zaczęła się malować. Wszystko wskazywało na to, że w końcu wyzdrowieje. - Zaczęliśmy myśleć o prezentach oraz o wigilii - opowiada ojciec dziewczyny. - Tamtego poranka nie zapomnę nigdy. To był 16 grudnia. Zuzka kichnęła. Rana się otworzyła i wypłynęła przez nią część wnętrzności. Myślałem, że oszaleję z przerażenia. Cudem się opanowałem i zadzwoniłem po lekarza. Ten chyba mi nie uwierzył w to co się stało. Kazał mi... przywieźć Zuzę do szpitala. Razem z żoną okręciliśmy brzuch córki jakimś prześcieradłem, wsadziliśmy na przednie siedzenie samochodu i pojechaliśmy - opowiada ojciec.

"Po przewiezieniu do szpitala przeprowadzono kolejną operację. W ciągu pięciu dni stan zdrowia córki ulegał coraz większemu pogorszeniu. Badanie tomograficzne wykazało konieczność natychmiastowej operacji (21.12.2006r.), po której stan zdrowia nadal się pogarszał. Córka trafiła na OIOM w stanie bardzo ciężkim. Kolejne badanie wykazało konieczność następnej natychmiastowej operacji (26.12.2006r.), po której córka wróciła na OIOM w stanie krytycznym i pomimo intensywnych starań lekarzy zmarła 27.12.2006r. o godzinie 2.30" - czytamy w piśmie skierowanym przez pana Bogumiła do prokuratury.

Pan Bogumił mówi, że pamięta wszystko, jakbym działo się wczoraj. Kadr po kadrze. - Sam zawiozłem córkę wózkiem na blok operacyjny. Trzymałem ją za rękę dopóki nie usnęła - opowiada ojciec Zuzannny. - Po ostatniej operacji lekarz wyszedł z sali oblany potem. Popatrzył mi głęboko w oczy, nic nie musiał mówić.
Dwa dni po śmierci córki, pan Bogumił napisał doniesienie do prokuratury. Złożył też skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi o niedopełnienie należytej staranności przez chirurga, który operował Zuzannę. Czytamy w niej m.in.: "24.11.2006r. otwiera się druga rana na brzuchu. Lekarze ignorują ten fakt. 16.12.2006r. (sobota) nastąpiło pęknięcie powłok brzusznych w obrębie rany i nastąpiło wytrzewienie. Po przewiezieniu do szpitala lekarz stwierdził że można było się tego spodziewać. Przeprowadzono kolejną operację (4). Następuje ściśnięcie brzucha i zszycie rany. W ciągu pięciu dni stan zdrowia córki ulegał pogorszeniu i określany był jako ciężki. Wystąpiły silne bóle. Powołano na konsultację neurologa, endokrynologa i specjalistę chorób wątroby. Lekarze nie znajdują przyczyny pogarszającego się stanu. Decyzja o dalszym sposobie leczenia przeciągana była przez pięć dni. (...) Lekarz z OIOM wyraża zdziwienie że 7.08.2006r. wypuszczono chorą ze szpitala z taką raną"

Celem życia pana Bogumiła stało się poszukiwanie sprawiedliwości. Przeczytał wszystko co możliwe na temat operacji, której poddała się Zuzanna. Przestudiował wszystkie wyniki badań ukochanej córki. - Moje wątpliwości budzi to, czy Zuzia, z uwagi na zakrzepowe zapalenie żył, w ogóle kwalifikowała się do zabiegu laparoskopowego pomniejszenia żołądka - mówi pan Bogumił.

Szpital odpowiada: - Wszystkie badania zostały wykonane tak jak należy. Zabieg laparoskopii jest obarczony ryzykiem. Otyłość to poważne schorzenie. Po operacji zrobiła się rana, bo pacjentka miała kilkunastocentymetrową tkankę tłuszczową. A taka tkanka, to ogromny ciężar - mówi dr Murlewska. - W przypadku Zuzanny nie doszło do błędu lekarskiego. Nasz szpital jest największym ośrodkiem w Polsce wykonującym zabiegi laparoskopowego zmniejszenia żołądka. Przeprowadzamy 200 takich zabiegów rocznie. Notujemy od 3 do 5 przypadków z powikłaniami.

Ze stanowiskiem szpitala szpitala zgodziła się Okręgowa Izba Lekarska. Umorzyła postępowanie w sprawie Zuzanny. - Powołano zespół biegłych, którzy stwierdzili, że lekarz nie popełnił błędu w sztuce. Zabieg, na który zdecydowała się pacjentka, wiązał się z dużym ryzykiem, o czym zarówno pacjentka jak i jej rodzina zostali poinformowani. Na podstawie opinii biegłych rzecznik umorzył postępowanie. Decyzję tę podtrzymał naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Warszawie - mówi Adriana Sikora, rzecznik OIL w Łodzi.
Prokuratura, do której zwrócił się zrozpaczony ojciec Zuzanny też umorzyła sprawę. Powód? Opinia biegłych z Krakowa, która nie stwierdza, że śmierć dziewczyny była wynikiem zaniedbań lekarskich.
Ojciec Zuzanny nie może tego wytrzymać. - Wystarczy spojrzeć na protokół z sekcji zwłok córki.

Lekarz medycyny sądowej jasno napisał "(...) Zuzanna Galewicz zmarła śmiercią chorobową na skutek niewydolności wielonarządowej w przebiegu rozlanego zapalenia otrzewnej, u osoby z niewydolnością wątroby oraz niewydolnością oddechową". Wcześniej biegły wspomina o obrzęku mózgu i płuc. Czy to się bierze znikąd? Nie szukam pocieszenia, nie chcę litości. Ale nie spocznę dopóki osób odpowiedzialnych za to, co stało się z moją ukochaną córką nie sięgnie sprawiedliwość. Zrobię wszystko, żeby takie nieszczęście nie dotknęło innych osób - mówi Galewicz. Skierował zażalenie na decyzję prokuratury do Sądu Rejonowego Łódź-Śródmieście. Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz, do której zgłosił się po pomoc prawną twierdzi, że powikłaniom pooperacyjnym Zuzanny można było zabiec. - Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności widzę tutaj wielkie niedopatrzenie ze strony szpitala - mówi mec. Wentlandt-Walkiewicz.

Sąd po zapoznaniu się z dokumentacją sprawy Zuzanny, zdziwił się, że prokuratura umorzyła postępowanie. Nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. "W ocenie Sądu decyzja była co najmniej przedwczesna oparto ją bowiem na niewystarczającym i niepełnym materiale dowodowym" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu. W dalszej kolejności sąd wylicza swoje zastrzeżenia: "Biegli medycy nie odpowiedzieli w swej opinii wyczerpująco na żadne z pytań - a jedną z podstawowych wątpliwości było to, czy zespół lekarzy dokonujących zakwalifikowania pokrzywdzonej do zabiegu laparoskopii wykonał wszystkie badania diagnostyczne konieczne do uznania, że Zuzanna Galewicz może być operowana wybraną metodą. Biegli nie odpowiedzieli na pytanie, dlaczego bezpośrednio po pierwszym zabiegu operacyjnym doszło do powikłań - skoro miał być on wedle ich opinii wykonany w pełni prawidłowo. Z relacji pokrzywdzonego oraz przesłuchanych lekarzy wynika, że bezpośrednio po operacji u pokrzywdzonej obserwowane były niepokojące objawy - m.in. podwyższona ciepłota ciała, majaczenie i silne bóle. Należy postawić pytanie - dlaczego mimo takich objawów reoperacja została wykonana dopiero po upływie czterech dni? (...) Biegłym winno zostać zadane pytanie, o to jakimi kryteriami posługiwano się przy ocenie stanu zdrowia Zuzanny Galewicz przy jej wypisaniu do domu. Należy bowiem zauważyć, że wedle dokumentacji lekarskiej pacjentka miała znajdować się w stanie ogólnym dobrym. Budzi to tym większe wątpliwości - czy wręcz zdumienie Sądu zważywszy, iż konfrontując to stwierdzenie z dokumentacją fotograficzną pacjentki wyraźnie widać otwartą ziejącą ranę na brzuchu wielkości dłoni. Powstaje pytanie - jakie przesłanki legły u podstaw uznania przez zespół lekarski, iż w warunkach domowych możliwe będzie zachowanie standardów szpitalnych".

Sąd zlecił krakowskim biegłym uzupełnienie opinii. Uzupełnili, ale znów nie tak jak należy. - Otrzymaliśmy z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie uzupełnioną opinię, ale prokurator stwierdził, że jest niekompletna i poprosił o ponowne uzupełnienie - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.

Pan Bogumił patrzy na zdjęcie córki.Dziś pójdzie na grób córki i zapali znicz. W intencji sprawiedliwości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki