Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciałbym być żoną prezydenta Stępnia

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Dziennik Łódzki/archiwum
Chciałbym być Pana żoną, panie wiceprezydencie. Ale niech Pan nie traktuje tego jak spóźnionej oferty. Chodzi mi o tę dziurę na Telefonicznej, w którą wpadła Pańska żona. Tak, wiem, że w tę dziurę wpadło wielu innych łodzian i właśnie z tego powodu ta dziura jest łatana. Ale z drugiej strony fakt, że wpadła w nią Pana żona na pewno załataniu dziury nie przeszkodził.

Zna Pan pewnie powiedzenie, że śmierć jednego człowieka to tragedia, ale śmierć miliona ludzi to już statystyka. Z dziurami jest tak samo. Milion dziur to statystyka, ale tę jedną dziurę, która dała nam się we znaki traktujemy jednak jako osobistą zniewagę. Zniewagą, którą można zmyć tylko asfaltem.

Chciałbym być Pańską żoną, panie wiceprezydencie. Zważywszy na ilość dziur w łódzkich drogach, należy zakładać, że żona Pana w końcu wpadnie w następną. Spotkacie się wieczorem, jak wszystkie żony i mężowie, żona powie: - Radek, znowu wpadłam w dziurę, felga do wymiany.

Pan się pewnie zdenerwuje, zapyta Pan gdzie. I ta dziura przestanie już być anonimową dziurą, w którą wpada wielu innych łodzian. Będzie dziurą, w którą wpadła Pańska żona. I nawet jeśli jako wiceprezydent będzie Pan chciał zachować dystans wobec tej dziury, to nic z tego - to już będzie Pana osobista dziura.

Chciałbym być pana żoną, pana wiceprezydencie. Wie pan, na ulicy Felińskiego, wyrżnąłem przedwczoraj w potężną dziurę, w którą na pewno wyrżnęło wielu innych łodzian. Następnego dnia dziura była już zalana asfaltem. Ale tylko ta jedna. Wszystkie inne na Felińskiego zostały na swoim miejscu. Zastanawiałem się, czy przypadkiem w tę jedną, co to ją załatali nie wpadła czyjaś żona. Ale czyja?

Wie pan co, panie wiceprezydencie. Właściwie to się rozmyśliłem. Nie chcę być Pańską żoną. Nie, nie chodzi nawet o to, co by powiedziała na to moja żona. Tyle teraz jest tych przemian obyczajowych, że może by i zrozumiała. Zresztą wytłumaczyłbym jej, że chodzi tylko o dziury, a o dziurach ostatnio bardzo dużo rozmawiamy, tak jak wielu innych łodzian.

Nie chciałbym być Pańską żoną, panie wiceprezydencie, bo pomyślałem sobie, że wykończyłbym Pana psychicznie, a Pan dopiero co zaczął urzędowanie. Jakbym był Pana żoną, codziennie bym Pana woził do paru dziur. Ale czy tak powinna się zachowywać żona wobec męża, który wraca z pracy po całodniowej walce z dziurami? Nie, to by nie było w porządku, a nawet mogłoby zniszczyć rodzinne relacje.

Tak więc nie chcę być Pańską żoną. A jak Pan będzie łatał dziury, to niech się Pan zastanowi, czy każdą musi Pan obejrzeć osobiście w obecności kamer i aparatów. Ja tam się na łataniu nie znam, ale słyszałem, że zalewanie asfaltem daje lepszy skutek niż wciskanie kitu.

Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki