Blisko pół roku czekali na zamianę mieszkania. Gdy umowa wygasła, okazało się, że nie dość, że nie mogą zamieszkać w wymarzonym lokum, to stracili jeszcze 11 tysięcy złotych depozytu. Pani Iga i jej rodzina nie mogą się doprosić zwrotu pieniędzy od biura zamiany mieszkań KEES Giowanna Sapun.
- Chcieliśmy zamienić mieszkanie w Zgierzu na domek na łódzkim Radogoszczu - mówi pani Iga. - Miałam w nim zamieszkać z narzeczonym, synkiem i bratem, który po wypadku porusza się na wózku, potrzebuje mieszkania na parterze i stałej opieki. Wybraliśmy biuro KEES. Mieliśmy zapłacić 38 tys. zł, z czego 2 tys. zł to prowizja biura.
Umowa została podpisana 9 marca 2013 roku i miała obowiązywać najpierw do połowy lipca, a następnie do końca sierpnia. Pani Iga wpłaciła w sumie 18 tys. zł depozytu.
Do zamiany mieszkań nie doszło. Właścicielka biura poinformowała, że nie zdecydowała się na to właścicielka domku. - Skoro umowa wygasła, to należał nam się zwrot depozytu - mówi pan Kamil, narzeczony pani Igi. - Właścicielka biura obiecała nam pieniądze, ale odzyskaliśmy tylko 7 z 18 tysięcy złotych. Odebraliśmy je w dwóch transzach, okazało się, że nie ma pieniędzy, biuro upadło.
Łodzianie interweniowali na policji, ta jednak nie przyjęła ich zgłoszenia. Wynajęli prawnika i zdecydowali się wystąpić do sądu. Okazało się, że w takiej sytuacji jest więcej osób, zgłoszenia części z nich zostały przyjęte.
Podinspektor Joanna Kącka, rzecznik łódzkiej policji, potwierdza, że funkcjonariusze z V komisariatu w Łodzi przyjęli zawiadomienia od dwóch osób, które czują się pokrzywdzone przez biuro KEES.
- Czynności mają wykluczyć lub potwierdzić fakt popełnienia przestępstwa przez właścicielkę - mówi Joanna Kącka.- Aby stwierdzić przestępstwo, konieczne jest udowodnienie zamiaru wyłudzenia. Właścicielka biura w związku z zablokowaniem jej konta przez komornika straciła możliwość dalszego prowadzenia działalności gospodarczej w pełnym zakresie i złożyła wniosek o upadłość. Jednocześnie w rozmowie z policjantami deklaruje, że działalność ta była ubezpieczona na taką sytuację i stara się rozliczyć ze wszystkimi klientami.
Za oszustwo grozi kara do ośmiu lat więzienia. Trzeba jednak udowodnić zamiar wyłudzenia pieniędzy w momencie podpisywania umów.
Giowanna Sapun, właścicielka biura, potwierdza, że ogłosiła upadłość. Ma jednak zamiar spłacić zobowiązania.
- Jestem w kontakcie z prawnikiem tej klientki - zaznacza Giowanna Sapun. - Poinformowałam ją, że musi poczekać do stycznia na zwrot pozostałej kwoty. Nie jestem oszustką, ta sytuacja jest spowodowana kłopotami firmy.
Pani Iga ma nadzieję, że odzyska pieniądze i znajdzie mieszkanie dla rodziny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?