Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ma rower do polityki?

Jacek Grudzień
Grzegorz Gałasiński
Któregoś ranka słuchałem w radiu opowieści pewnej warszawianki, która mówiła o niemiłej przygodzie. Mówiła, że gdy próbowała się włączyć do ruchu na ruchliwej drodze, wjechała na drogę rowerową.

Zapewniała, że inaczej nie widziałaby czy nadjeżdżają auta, czy nie. Gdy już stała i czekała na włączenie do ruchu z daleka zobaczyła nadjeżdżającego rowerzystę. Zdziwienie jej było wielkie gdy rower uderzył w samochód, a kierujący nim zaczął kobietę wyzywać. I tu rozpętała się dyskusja. Przedstawiciel warszawskiej Masy Krytycznej mówił o winie kierowcy, który nie powinien zatrzymywać się na drodze rowerowej, słuchacze mówili o tym, że w wielu miejscach nie da się bezpiecznie włączać do ruchu bez zatrzymywania na „ścieżce”. I rozpętała się dyskusja niczym w publicystycznym programie politycznym, w którym jest podział „my - oni”. Wielu słuchaczy podkreślało, że korzysta i z samochodu, i z roweru. Tak jak w debatach politycznych, czasem ludzie chcąc zabrać głos, mówią : nie jestem zwolennikiem ani tej, ani tej partii. I ja chcę zadeklarować, że jestem zwolennikiem zrównoważonego transportu (żebym nie był posądzony o bycie stroną konfliktu) i zastanawiam się gdzie i kiedy został popełniony błąd, że w debatach nie mówi się już o zrównoważonym transporcie, tylko o wojnie samochody - rowery? Do tego coraz częściej mówi się o konfliktach piesi - rowerzyści.

Myślę, że wielkim osiągnięciem jest zmiana przepisów, która jednoślady preferuje i zmusza kierowców do zachowania szczególnej uwagi. Poprawa infrastruktury rowerowej to wręcz wyzwanie cywilizacyjne. Jednocześnie na trasach dla rowerów, jezdniach, chodnikach pojawili się ludzie, którzy - tak jak niektórzy kierowcy - czują się jakby uczestniczyli w wojennej wyprawie. Bo informacji o agresywnych ludziach na rowerach jest coraz więcej. Bardzo przypomina mi to sytuację sprzed lat, gdy kupno samochodu przestało być dostępne tylko nielicznym.

Między innymi dzięki zmianom przepisów „szalonych kierowców” ubywa. Pojawia się za to coraz więcej takich, którzy nie mają problemu z wpuszczaniem z drogi podporządkowanej, chociaż to oni mają pierwszeństwo. I może takie przypadki jak ten opisywany na wstępie są efektem nowości i tego, że wreszcie posiadacze jednośladów są „w prawie”. I pewnie musi trochę czasu minąć, żeby i kierowcy przyzwyczaili się, że rowerów przybywa, trzeba bardzo na nie uważać, a rowerzyści zrozumieli, że człowiek w aucie to nie wróg. W tej radiowej dyskusji najbardziej przekonał mnie słuchacz, który mówił, że polskim problemem jest budowa dróg rowerowych na chodnikach, a nie na jezdniach i trzeba dużej tolerancji uczestników ruchu do siebie. I pewnie coś w tym jest. Jak pewnie każdy zmotoryzowany w Łodzi, mam spory stres przy każdym wjeżdżaniu i wyjeżdżaniu np. z alei Włókniarzy, bo rowerów po prostu nie widać. Ktoś proponował w związku z tym ustawianie stopów przed takimi trudnymi skrzyżowaniami, gdzie może zdarzyć się kolizja. I pewnie to byłby świat aż za bardzo idealny, gdyby i kierowcy i rowerzyści pamiętali o tym bez potrzeby ustawiania dodatkowych znaków.

Niejeden raz jeszcze będziemy mieli okazji słuchać kłótni ,w której trudno o argumenty, każdy ma rację i nie słucha drugiej strony, tak jak to bardzo często zdarza się w polityce. Tylko czy o zrównoważonym transporcie powinno się debatować na takim poziomie ? I czy o także o polityce powinno się tak dyskutować? Bo tu też moim zdaniem powinno przyjść opamiętanie. Bo jak długo wyborcy będą znosić polityczne kłótnie, w których ważne jest tylko upokorzenie lub ośmieszenie przeciwnika?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki