Dziennik "Dnes" napisał, że pomysł prezydenta nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Przyklasnęła mu tylko partia prezydencka. Kubeł zimnej wylał były minister finansów i Andrej Babiš, jeden z najbogatszych Czechów. Miliarder skwitował go w trzech dosadnych zdaniach: - Płacę wysokie podatki, składki emerytalne i zdrowotne. Niestety, wciąż wysłuchuję w gospodach, kto i jak rozkrada nasze pieniądze. Nie ma sensu tworzenia żadnego funduszu oddłużenia, do czasu aż ktoś zrobi porządek w tym burdelu.
Zadłużenie Czech to sprawa poważna (44 proc. produktu krajowego brutto - PKB), chociaż nie aż tak, jak zadłużenie Polski. Według Komisji Europejskiej w tym roku wielkość polskiego długu wyniesie aż 56,7 proc. PKB. Jeśli wierzyć licznikowi długu publicznego, w środę polski dług wynosił ponad 842 miliardy! O godzinie 14.36 każdy Polak - od noworodka do starca na grobem - miał do płacenia 22658 złotych! Jeśli te miliardy długu rozdzielić tylko na pracujących Polaków (w praktyce na nich ciąży spłata długu), to wychodzi prawie 53 tysiące na głowę! W praktyce nie do spłacenia w czasie życia jednego pokolenia.
U nas nikt nie myśli o funduszu oddłużenia kraju. I pewnie ma rację, bo słowa czeskiego bogacza pasują jak ulał, także do sytuacji w Polsce.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?