Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego dowiadujemy się z sondażu prezydenckiego w Łodzi

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)
Opublikowany w tym tygodniu sondaż przedwyborczy wskazuje, że do drugiej tury wyborów prezydenckich w Łodzi wejdą dwie kandydatki głównych partii politycznych, czyli Hanna Zdanowska oraz Joanna Kopcińska.

Badanie zrealizowała firma Homo Homini dla Radia RMF.FM, zostało ono opublikowane 1 lipca. Jednocześnie w trudnym dla Platformy Obywatelskiej czasie prezydent Zdanowska osiąga wynik o ponad 9 punktów procentowych wyższy niż jej główna rywalka. Jak możemy więc interpretować ten sondaż?

Po pierwsze w wyścigu o fotel prezydencki w Łodzi ogromne znaczenie ma poparcie najsilniejszych partii politycznych, czyli Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Żaden z kandydatów niezależnych lub popieranych przez małe partie nie może liczyć na porównywalne poparcie z tym, jakie osiągają nie związani z żadną głównych partii politycznych prezydenci: Wrocławia - Rafał Dutkiewicz (42%), Poznania - Ryszard Grobelny (37%), Krakowa - Jacek Majchrowski (34%) czy Gdyni - Wojciech Szczurek. Wystarczy przytoczyć poparcie dla Johna Godsona rzędu 3%.

Łódź zatem znacząco różni się od kilku dużych miast w Polsce i raczej przypomina w swoim życiu politycznym Warszawę. Niestety, oznacza to, że lokalne elity polityczne nie potrafiły jeszcze wybić się na samodzielność, co zawsze oznacza zagrożenie faktycznym zarządzaniem miasta z centrali, a nie z Piotrkowskiej 104. Wystarczy z resztą przypomnieć sytuację z ostatnich wyborów prezydenckich kiedy Prawo i Sprawiedliwość wystawiło na kandydata nie związanego z miastem Witolda Waszczykowskiego.

W tym kontekście jednak warto porównać wyniki osiągane przez wiodące kandydatki oraz poparcie jakie odnotowują ich macierzyste partie. Gazeta Wyborcza prezentuje sondaż pracowni Millward Brown dla "Faktów" TVN, zrealizowany już po wybuchu afery taśmowej, w którym Prawo i Sprawiedliwość uzyskuje 32% głosów, a Platforma Obywatelska 25%. To ważne wyniki, tym bardziej, że sondaż prezydencki dla Radia RMF.FM był również przeprowadzany już w trakcie ujawniania kulis nagrań z restauracji Sowa & Przyjaciele.

Hanna Zdanowska osiąga więc z poparciem 33%, wynik o 8 punktów procentowych lepszy niż jej partia w potencjalnych wyborach. Natomiast Joanna Kopcińska z poparciem 24% traci w porównaniu do swojej partii 8 punktów procentowych. Pokazuje to powolny proces, w którym obecna prezydent miasta zaczyna zyskiwać poparcie niezależnie od stanu posiadania swojej partii i to ona przynosi jej dodatkowe punkty. Na jej wynik nie wpłynęła negatywnie ani afera taśmowa, ani odważne ale uciążliwe dla mieszkańców decyzje o masowych remontach drogowych. W tym samym czasie Joanna Kopcińska zgłoszona do wyścigu przez PiS wciąż nie została uznana przez elektorat tej partii za naturalnego kandydata i musi gonić wynik swojej partii.

Warto w tym miejscu odnotować, że Jerzy Kropiwnicki, w zasadzie nieobecny od kilku lat w łódzkiej polityce, bez poparcia którejkolwiek silnej partii wciąż otrzymuje 11% poparcia wyborców. Dla Prawa i Sprawiedliwości być albo nie być w nadchodzących wyborach będzie więc przekonanie prawicowych wyborców, że ich kandydatka może równie dobrze odpowiadać na ich potrzeby jak Jerzy Kropiwnicki. Jeśli wyborcy byłego prezydenta Kropiwnickiego poprą Joannę Kopcińska szanse wyborcze kandydatek PO i PiS się wyrównają. Pytanie jednak czy ta ekwilibrystyka z kandydatami i postawienie na mało znaną osobę nie jest dla łódzkiej prawicy zbyt ryzykowna.

Największym przegranym politycznej rozgrywki w Łodzi według sondażu jest Sojusz Lewicy Demokratycznej z Tomaszem Trelą jako kandydatem na prezydenta. Trela uzyskuje jedynie 5% poparcia, podczas gdy SLD według sondażu Millward Brown dla "Faktów" TVN otrzymuje 10% poparcia. Z pewnością jest to wynik niezrozumiałej strategii Sojuszu w Łodzi, który w zasadzie, w odbiorze opinii publicznej "stopił" się w jedność z prawicową opozycją z PiS. Piszę z PiS, bo Łódź 2020 należy już traktować jako część formacji prawicowej. To niezrozumiała strategia, ponieważ ona zawsze sprzyja najsilniejszemu partnerowi. Znamy tę zasadę z okresu gdy PiS "połknął" swoje koalicyjne przystawki z rządu, czyli LPR i Samoobronę.

Ta taktyka w pełni opłacała się grupie Łódź 2020, która ostatecznie chce połączyć się z PiS. Ale przecież politycy Sojuszu raczej nie chcą wstąpić do partii Kaczyńskiego. Co więcej polityka ta jest przecież niespójna ze strategią krajowych władz Sojuszu. Leszek Miller dość jasno liczy na tworzenie wielkiej koalicji z PO, PSL i być może Ruchem Palikota po wyborach parlamentarnych w roku 2015. Kluczowym pytaniem jest więc, co dzieje się z wyborcami Sojuszu? Czy odpływają do Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości czy po prostu mają zamiar zostać w domu? Tak czy inaczej lokalna polityka SLD prowadzi do tego, że niegdyś "czerwona" Łódź może pozostać w zasadzie bez reprezentacji lewicowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki