Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człek, jak chce pić, to się napije i bez stacji benzynowej

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
7 procent. Tyle wypadków w Polsce ma miejsce po tym, jak kierowca jedzie na bani albo na kacu. Reszta to nadmierna prędkość oraz niestosowanie się do zasad jazdy w szerszej skali.

Ale senacka Komisja Praworządności, Praw Człowieka i Petycji, a w zasadzie większa jej część za wyjątkiem m.in. Kazimierza Kutza, uznała, że jeśli zabronić ustawowo handlu alkoholem na stacjach paliw, to w kraju i na jezdniach będzie bezpieczniej. I wzięli się do tworzenia projektu, jak by było tak, że kupując paliwo kierowca jest obowiązany przed wyjazdem do strzelenia sety.

Nie trzeba być ekonomistą, by stwierdzić, że benzyna zdrożeje, małe stacje padną, a liczba kierowców jeżdżących na bani nie spadnie, a może jeszcze się zwiększy. Jest tak, że jak ktoś chce się napić, to kupi alkohol, gdzie zechce. Ten na stacjach i tak jest cholernie drogi, dziwię się zatem, że jeszcze się Senat nie wziął się do przydrożnych sklepów nocnych i marketów. A kupując tam, schlać się można identycznie, jak za pomocą wódki, kupionej na stacji.

Jak na ironię komisja ta w nazwie ma praworządność i prawa człowieka, a nie rozumie, że jak człowiek chce pić, to pić nie przestanie tylko dlatego, że szlag trafił alkohol na jego ulubionej stacji. Poza tym mógłby Senat zakazać produkcji i obrotu kefirem, bo kierowcę może dopaść rozwolnienie, a wiadomo, że przy takim defekcie człek jest gorszy od pijanego i nie wiadomo, co zrobi.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki