Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy raport "Polityki" zmieni stereotypy o Łodzi?

Piotr Brzózka
Łódź według "Polityki" to miasto niedoreklamowane, zmagające się z czarnym PR z zewnątrz i ze strony własnych mieszkańców
Łódź według "Polityki" to miasto niedoreklamowane, zmagające się z czarnym PR z zewnątrz i ze strony własnych mieszkańców Krzysztof Szymczak/archiwum
Tygodnik "Polityka" opublikował raport o Łodzi. Dobra wiadomość - nie jesteśmy w nim przedstawieni jako miasto upadłe. Zła - nie jesteśmy też, niestety, miastem sukcesu. A to oznacza, że nie zmieni się różnorodny wizerunek miasta, znany z dotychczasowych publikacji.

Polskie Detroit? - pyta na okładce tygodnik "Polityka", zapowiadając znajdujący się wewnątrz najnowszego wydania raport o Łodzi. Odpowiedzi wprost nie otrzymujemy, bo więcej niż czerni i bieli jest tu odcieni szarości - takiej ciemnej. Wyłaniający się z publikacji obraz miasta można scharakteryzować jako smutny, z lekką domieszką optymizmu.

Dziwne miasto, jakim jest Łódź, zostało przez "Politykę" przetłumaczone na język zrozumiały dla wszystkich Polaków. Na pewno ta zniuansowana opowieść różni się od publikacji, które ukazywały się o Łodzi w ostatnim czasie i albo były paszkwilami, jak tekst w "The Sun", albo quasi-reklamą, jak artykuł w "Marie Caire", albo pocztówką niemającą do końca pokrycia w rzeczywistości, jak krótka notka w "New York Timesie".

Można jednak odnieść wrażenie, że zagłębiając się w łódzkiej rzeczywistości, "Polityka" dokłada tylko cegiełki do znanej nam, łodzianom, narracji, w której ciężka rzeczywistość przeplata się z kolejnymi rozbuchanymi wizjami wyjścia z dołka. Dlatego też, poza miłośnikami ciężkich klimatów, nie przysporzy Łodzi ten raport masowej i oddanej publiczności.

Dlaczego portret Warszawy otwierał cykl raportów "Polityki" o polskich miastach, nie trzeba tłumaczyć. Zdaniem Edwina Bendyka, jednego z autorów tej cyklicznej publikacji, nie trzeba też wyjaśniać, dlaczego na kolejny ogień poszły Wrocław i Łódź. Wrocław jest ciekawy, bo to miasto doskonale wypromowane, starannie wykreowane. Łódź to zupełne przeciwieństwo - miasto niedoreklamowane, zmagające się z czarnym PR z zewnątrz i ze strony własnych mieszkańców.

Władza jest rozczarowana

Obraz Łodzi w raporcie "Polityki" jest ciekawszy, niż mogłoby się wydawać. Nie wypadamy w nim jako miasto sukcesu, ale nie jesteśmy też miastem upadłym. Nie jesteśmy miastem obiecanym, ale miastem obiecującym - mówił Leszek Jażdżewski, redaktor naczelny "Liberte" podczas środowej debaty nad raportem w klubie 6. Dzielnica, trafnie podsumowując zawartość.

Znacznie bardziej rozczarowana była prezydent Hanna Zdanowska, która zaczęła od wyrażenia niedosytu, bo zabrakło w publikacji przyszłości i teraźniejszości. - Otrzymaliśmy świetny dokument pod tytułem "rys historyczny", który pokazuje uwarunkowania, w jakich przyszło nam działać- stwierdziła pani prezydent, zaznaczając, że woli mówić o przyszłości. Każdy by wolał, jednak atrakcyjne plany w "Polityce" brutalnie zderzają się z rzeczywistością, która jaka jest, każdy widzi.

Raport "Polityki" to najbardziej kompleksowe spojrzenie na Łódź ze strony nie-łódzkich mediów, choć trzeba zaznaczyć, że publikacja częściowo powstała w Łodzi (otwierający tekst Jażdżewskiego) i w dużej części oparta jest o opiniach samych łodzian, przedstawicieli władz i urzędników miejskich nie wyłączając.

"Gdyby Łódź zniknęła z mapy Polski, prawdopodobnie nikomu poza mieszkańcami (a i to nie wszystkimi) by jej nie brakowało" - zaczyna Jażdżewski tekst o łódzkiej historii i tożsamości. Ostro na początek, co może nawet wbrew intencjom autora ustawia percepcję całego wielostronicowego materiału. Marcin Kołodziejczyk przybliża Polakom depresyjną historię łódzkich włókniarek, z początku potrzebnych fabrykantom do pracy ze względu ma mały rozmiar rąk, później niemal ubezwłasnowolnionych przez opiekuńcze fabryki w czasach PRL, na koniec wyplutych przez te fabryki na bruk. Piotr Sarzyński pisze o łódzkiej architekturze.

Nie rozpływa się szczególnie nad pięknem łódzkich kamienic, zauważa za to, że posiadamy atut do pozazdroszczenia na skalę światową - rewitalizacje obiektów poprzemysłowych. Dlatego z czystym sercem rekomenduje Łódź do roli gospodarza Expo 2022, szkoda tylko, że tekst trafi do głównie do krajowego audytorium, a polski premier już kandydaturę Łodzi wskazał. Sarzyński podkreśla też szpetność PRL-owskiej zabudowy w centrum i niezłą kondycję techniczno--społeczną blokowisk na przedmieściach. Zauważa, że niewiele ciekawego buduje się obecnie.

Łódzkie piekło polityczne przybliża Piotr Pytlakowski, podkreślający, że Łódź nie miała w ostatnich 25 latach wielkiego szczęścia do elit. Raport kończą Edwin Bendyk i Witold Orłowski, skupiając się na gospodarce i finansach miasta, zauważając niedostatek kapitału przy jednoczesnych ogromnych potrzebach. Ta część raportu też miałaby pesymistyczny wydźwięk, gdyby nie kończący je cytat "Łódź ma przyszłość".

Między czarnym a białym piarem

Inni w takie niuanse się nie bawili, patrząc na Łódź. Jeśli kogoś publikacje w prasie faktycznie bolą, to najbardziej zakłuć w serce mógł oczywiście słynny tekst w brytyjskim tabloidzie "The Sun", który na początku stycznia zainaugurował kolejny sezon polityczny w Łodzi. Do dziś nie milkną spekulacje, kto faktycznie skierował szukającego sensacji reportera bulwarówki akurat do Łodzi i czy nie był to aby łodzianin, pracujący w Warszawie.

Tak czy inaczej, mało wyrobiona klientela "The Sun" zobaczyła wyludniający się grajdoł, z którego przyjeżdżają na Wyspy robotnicy i w którym na głównej ulicy tylko wiatr hula, a starcy stoją w kolejkach po chleb. Żywot tego tekstu byłby krótki, tak jak krótki jest żywot kolejnych wydań tabloidów, gdy nie fakt, że temat podchwyciły polskie media. To był niewątpliwie zły moment, jeśli chodzi o wizerunek Łodzi. Ledwie dwa miesiące wcześniej David Lynch zmieszał z błotem Hannę Zdanowską na antenie telewizyjnej Dwójki" w rozmowie z Grażyną Torbicką.

A propos Lyncha. Niemal równo przed publikacją w "The Sun" swoim zainteresowaniem zaszczycił Łódź "New York Times", a więc wydawnictwo bez porównania poważniejsze. Gazeta umieściła Łódź na liście 45 miejsc na świecie, które trzeba zobaczyć w 2012 roku. Co prawda znaleźliśmy się na 43. miejscu, za tak egzotycznymi miejscami jak Antarktyka czy kosmos, ale zawsze. Jednak nie to było z naszego punktu widzenia interesujące, a fakt, że w pocztówkowym ujęciu tematu, obok łódzkiej filmówki, Manufaktury i ms2, w roli atrakcji wabików wystąpiły też atrakcje już wtedy wielce wątpliwe, jeśli chodzi o ich realizację. Chodzi o plany budowy studia filmowego Davida Lyncha i Centrum Kongresowo-Festiwalowego autorstwa Franka Gehry'ego. "NYT" powiedział czytelnikom: jedźcie do Łodzi, bo tam się dzieje. Ale się nie zadziało.

Być może Hanna Zdanowska miała nadzieję, że "Polityka" napisze o Łodzi w duchu wnętrzarskiego dodatku do francus-kiego magazynu "Marie Claire". Dziesięciostronicowa laurka, zaadresowana do wysublimowanego odbiorcy, opatrzona stylowymi zdjęciami. Szkoda tylko, że entuzjazm wobec tego typu publikacji słabnie, gdy pozna się ich kulisy i wie, że w powstaniu tego tekstu palce maczali urzędnicy z Łodzi.

W podobnych barwach Łódź wymalował "Le Figaro Economie", który piał z zachwytu nad Manufakturą, neorenesansowymi fasadami, art nouveau i socrealizmem, które mieszają się z monumentalnymi pałacami żydowskich i niemieckich fabrykantów. Dowiedzieliśmy się z tego tekstu nawet tego, że łódzkie fabryki zamienione w lofty zachwycają paryskich snobów. Do tego Manufaktura, sto tysięcy studentów, zagłębie produkcji sprzętu AGD i rozliczne call centers. Ot, wymarzony dla władz Łodzi obrazek. Przy okazji mało kto zauważył, że w niewielkim odstępie czasu "Le Figaro" opublikowało też inny tekst o Łodzi, w którym przypomniano tragedię 220 tysięcy łódzkich Żydów w czasie wojny. Szkoda, że to wszystko było jedynie backgroundem do informacji o zniszczeniu nagrobków na cmentarzu żydowskim.

Ponury wizerunek to nie wyrok

Równie żenujące świadectwo Łodzi wystawił "The Telegraph". Gazeta doniosła, że anglojęzyczni kibice dostali solidne lanie od grupy kilkudziesięciu chuliganów w łódzkiej knajpie przy ulicy Liściastej. Policja z Łodzi nie potwierdziła, jakoby chodziło o międzynarodowy incydent z emocjami piłkarskimi w tle, jednak na Wyspach nie miało to żadnego znaczenia. Rzecz działa się w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej, a pamiętamy o histerii, rozpętanej przez brytyjskie media przed imprezą. Potrzebni byli rasistowsko uprzedzeni kibole z Polski, to się znaleźli. Szkoda, że w Łodzi, która z Euro 2012 miała tyle wspólnego, co z Europejską Stolicą Kultury, czyli de facto nic.

Łódź na szczęście ma już za sobą nieszczęśliwą falę wydarzeń, które nie oddawały ogólnej sytuacji miasta, lecz w głowach Polaków układały się w fatalną kliszę, dającą się streścić w trzech słowach: znowu ta Łódź. Dzieci w beczkach, masakra na Lumumbowie, "łowcy skór", później jeszcze "mord polityczny" w biurze PiS i kilka pomniejszych spraw. Nawet jak detektyw Rutkowski ewakuował mamę Madzi spod gradu spojrzeń sąsiadów, to musiał ją zabrać do Łodzi, co nie umknęło uwadze internautów. Na szczęście z przeprowadzonych kilka lat temu badań wynikało, że Polakom Łódź nie kojarzy się już z niczym, nawet z dziećmi z beczek.

Na koniec jeszcze ogólna refleksja. Żadne miasto nie jest skazane na czarny PR, nawet Łódź, która ponurym wizerunkiem jest skażona od czasów PRL, a nawet bardziej zamierzchłych. Spójrzmy przykład z czasów prezydentury Jerzego Kropiwnickiego, który zorganizował autentyczne wydarzenie, będące w stanie poruszyć określone kręgi na świecie. Mowa o obchodach kolejnych rocznic likwidacji Litzmannstadt Ghetto. Przypomnijmy, że tylko na jedną konferencję prasową, zorganizowaną w warszawskiej Zachęcie, zjechało 35 korespondentów zagranicznych mediów. To pokazuje, że w kreowaniu wizerunku miasta nic nie robi tak dobrze, jak autentyczność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki