Teraz mamy kolejne odkrycia. Red. Dorota Kania ujawniła, że ojciec dziennikarza TVN 24 Andrzeja Morozowskiego wcześniej nazywał się Mordka, był w KPP, wojnę przeżył w ZSRR; po wojnie zaś trafił do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jeszcze gorzej jest z red. Tomaszem Lisem. Jego ojciec - o zgrozo! - był dyrektorem Stacji Hodowli Zwierząt.
Red. Gmyz też nie zasypia gruszek w popiele i dolewa oliwy do ognia. Samokrytycznie wyznał, że jego dziadek był w AK. Na początku wyglądało to na śląski wic, czyli po naszemu kawał. Kiedyś jedni Ślązacy tak żartowali z innych Ślązaków. Rzecz jasna chodziło o to, że dziadek był w AK, ale u marszałka Erwina Rommla. Albo w Oświęcimiu. Jako strażnik. W przypadku Gmyza to nie żart; jego dziadek naprawdę służył u Rommla, bo wielkiego wyboru nie miał, podobnie jak dziadek Tuska.
Tu przypomnę, że Polak Feliks Dzierżyński urodził się w porządnej szlacheckiej rodzinie, ale wielce zasłużył się bolszewickiej rewolucji, co w żaden sposób nie potwierdza słuszności przysłowia, że czym skorupka... Dajmy więc pokój lustrowaniu przodków.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?