Odnoszę wrażenie - i nie jestem w tym odosobniony - że od dwudziestu lat koleje zsuwają się po równi pochyłej. Nowa rzeczywistość PKP to nieustające reorganizacje, podziały na niezliczone spółki, coraz to nowi prezesi (nieraz ćwierćfachowcy z partyjnego nadania), roszady personalne. Do tego rozwalono system zawodowego kształcenia kolejarzy… Żadna instytucja nie znosi nieustających zmian, zwłaszcza kiedy jedną z jej podstawowych funkcji jest zapewnienie bezpieczeństwa.
Katastrofy są naturalnym zagrożeniem kolei na całym świecie. W Polsce zdarzały się nawet przed wojną, chociaż dzisiaj mówi się z podziwem o precyzji, z jaką w tamtych czasach funkcjonowały polskie koleje. Być może już ktoś przede mną zdążył wspomnieć o łódzkiej katastrofie w 1929 roku. Zginęło w niej siedmiu żołnierzy i dwóch kolejarzy. Ofiar było tylko tyle, bo zderzył się pociąg towarowy z towarowo-osobowym. A nie była to jedyna katastrofa w okresie międzywojennym.
Jedno jest pewne: oprócz wielkich nakładów finansowych na odrobienie wieloletnich zaniedbań PKP potrzebny jest spokój od kolejnych reformatorskich eksperymentów. Może najbezpieczniejszy byłby powrót do starej, jednolitej struktury?
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?