Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla partii eurowybory to tylko rozgrywka przed wyborami do samorządu

Marcin Darda
W łódzkiej polityce kipi od gier przed wyborami do samorządu. Listy do europarlamentu to tylko dobry pretekst, by dobrze ustawić "swoich", albo odizolować przeciwników.

Weźmy choćby PO. Trzon łódzkiej listy tworzyć będą obecni eurodeputowani Jacek Saryusz-Wolski i Joanna Skrzydlewska. Nr 3 ma otrzymać senator PO Ryszard Bonisławski, znawca dziejów Łodzi, postać bardzo medialna. Bonisławski nie chciał kandydować, ale uległ długofalowej perswazji Cezarego Grabarczyka.

Wciągnięcie senatora na listę propozycji zadziwiająco zbiegło się w czasie z rezygnacją z kandydowania do PE członka zarządu województwa łódzkiego Marcina Bugajskiego. Oświadczył, że co prawda "propozycja startu do PE z wysokiego trzeciego miejsca jest dla niego ogromnym wyróżnieniem, ale musi odmówić ze względu na "poczucie odpowiedzialności za rozliczanie poprzedniej oraz programowanie nowej perspektywy finansowej UE (...), a największe nasilenie prac związanych z programowaniem perspektywy 2014-2020 nastąpi w kwietniu i maju. Dokładnie podczas kampanii do PE".

Bardzo odpowiedzialny gest, tyle że najczęściej pojawiające się jego interpretacje w PO mówią, że w sytuacji, gdy senator Bonisławski ma nr 3, to wicemarszałek Bugajski mógłby liczyć najwyżej na nr 5. To zaś zmniejsza prawdopodobieństwo przyzwoitego wyniku, który będzie się liczył w negocjacjach o wysokość miejsca do sejmiku województwa. Słaby wynik mógłby wicemarszałka Bugajskiego pogrążyć, tym bardziej że na "jedynkę" prawdopodobnie nie ma szans, bo to miejsce jest zarezerwowane dla prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.

Budowa listy PO do PE jest zatem ciągiem dalszym gier w łódzkiej strukturze partii, gdzie główny nurt stara się marginalizować tzw. młodych demokratów, czyli środowisko Bugajskiego. Co więcej, mimo że sondaże dla PO są coraz lepsze, to i tak układa się scenariusze dla eurodeputowanej Skrzydlewskiej. Mówi się , że gdyby na kolejną kadencję do Brukseli nie wyjechała, dostanie dobre miejsce do Rady Miejskiej albo sejmiku, także by spacyfikować Bugajskiego. Zaś trzecia kadencja dla Saryusz-Wolskiego przyjmowana jest przez PO w Łodzi jako pewnik.

Z kolei PSL na listę wrzuciło wszystko, co ma najlepsze: od posłów, przez wicemarszałków województwa, wicewojewodę do przewodniczącego i radnych sejmiku. Wartością dodaną ma być Czesław Telatycki, łódzki radny PO. Lista ułożona jest tak, że ma bardzo rozpoznawalne postaci w swoich regionach, wyjątkiem była tylko Łódź, gdzie nikogo rozpoznawalnego PSL nie ma. Na start namówiono zatem Telatyckiego, postać znaną tym łodzianom, którzy interesują się okolicami Rady Miejskiej.

Być może u podstaw zainteresowania się Telatyckim leżała kalkulacja, że skoro jest w PO, to może w Łodzi trochę ugrać na tym elektoracie, a że są i tacy, którzy ciągle kojarzą go z PiS (bo przed PO był w PiS), to może i odmelduje się cząstka popierających PiS. Telatycki za start z listy PSL zapłaci jednak swoją cenę, bo jako członek PO złamał w ten sposób statut partii. Jeśli nie odejdzie sam, zostanie wyrzucony. Może zostać w klubie PO, ale partia nie da mu miejsca na listach samorządowych.

PSL apetyt na mandat eurodeputowanego ma, jednak zdobyło go tylko w wyborach w 2004 r., kiedy w partii był Janusz Wojciechowski. On jednak z tym mandatem przeniósł się do PiS. Dlatego majowe eurowybory dla PSL będą wewnętrzną rozgrywką do wyborów samorządowych i parlamentarnych. Łódzkie to jeden okręg do europarlamentu, ale trzy do Sejmu. Ten, kto zrobi lepszy wynik do PE, będzie miał mocniejsze argumenty, by windować swoje nazwisko w wyborach do Sejmu, a w niektórych przypadkach wcześniej do sejmiku.

Bardzo sprytnie ułożył swoje listy SLD. Na czele celebrytka Weronika Marczuk, na końcu znany i popularny siatkarz Michał Bąkiewicz. Między nimi głównie kandydaci, którzy będą się przecierać do wyborów samorządowych, głównie do sejmiku. Tyle że ta polityka powoli bankrutuje. Szef Sojuszu w regionie poseł Dariusz Joński wprowadził bowiem licytację. Np. w okręgu sieradzkim na liście mieli konkurować ze sobą radna sejmiku Irena Nowacka z szefem powiatu sieradzkiego SLD Zbigniewem Krasińskim. Kto z tego duetu zrobi lepszy wynik do PE, miał otwierać listę okręgową do sejmiku. Miał, bo Nowacka zrezygnowała, a kilka dni temu rzuciła legitymacją SLD. Joński jednak twierdzi, że bezpośrednią przyczyną tej rezygnacji był fakt, że radnej zależało na miejscu wyższym od konkurenta.

Najbardziej kompetentny, prof. Grzegorz Matuszak, szans na elekcję raczej nie ma. Nawet w SLD mówią, że najbardziej liczą na Marczuk, nieliczni szacują, że przebije ją Bąkiewicz, który też przymierzany jest do wysokiego miejsca na piotrkowskiej liście do sejmiku.
W niedzielę ma zostać ogłoszona drużyna PiS. W Łódzkiem większych niespodzianek nie będzie. Do centrali wysłano kilkanaście nazwisk z eurodeputowanym Januszem Wojciechowskim na czele, którego euromandat brany jest już za pewnik.

Na liście nie było jednak byłej eurodeputowanej LPR z Łodzi Urszuli Krupy, za którą mocno lobbuje ojciec Tadeusz Rydzyk. Krupa pojawiła się ostatnio na spotkaniu z posłami PiS z zespołu przeciw ateizacji Polski. Doły partyjne uznały to za sygnał, że zostanie nr 2 na liście PiS. Tę ewentualność akceptują, ale bez entuzjazmu. Po pierwsze dlatego, że Urszula Krupa otwierała listę do PE w 2009 r. i przegrała, tak jak późniejsze wybory do Sejmu, gdzie z trzeciego miejsca zdobyła dopiero szósty wynik. Jej udział na liście blokuje też nazwiska z Łodzi, której pisowskim reprezentantem będzie prawdopodobnie tylko Piotr Adamczyk, szef klubu PiS w Radzie Miejskiej.

Co więcej, wydaje się prawdopodobne, że kolejnym kandydatem, który nie znalazł się na liście wstępnej, może być poseł Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych. Dla łódzkich struktur to postać trudna, m.in. ze względu na to, że się od nich dystansuje. W PiS mają mu za złe, że nie otworzył biura poselskiego w siedzibie PiS, tylko przeniósł się na ul. Narutowicza wraz pieniędzmi na obsługę biura. Manewr z wystawieniem Waszczykowskiego miałby wzmocnić listę, bo to postać z telewizji, w miarę rozpoznawalna. Drugi aspekt jest taki, że mimo iż PiS przyjmuje na listy kandydatów ojca Rydzyka, to wcale nie chce, by zostali wybierani. Stąd Wojciechowski z Waszczykowskim mieliby po prostu odizolować Urszulę Krupę.

Jednak udział Waszczykowskiego, powiedzmy na trzecim miejscu, komplikuje sytuację radnego Adamczyka, bo o tę pozycję walczy dla niego szef PiS w Łódzkiem, poseł Marcin Mastalerek. Mastalerek liczy na to, że Adamczyk w wyborach do PE zaistnieje szerzej, bo ma otwierać łódzką listę PiS do sejmiku, dlatego potrzebuje jak najwyższej lokaty. To o tyle istotne, że w PiS panuje przekonanie, iż wynik do sejmiku będzie na tyle wysoki, że partia zdoła zawiązać koalicję i wejść do zarządu województwa. Adamczyk będzie zaś kandydatem PiS na marszałka województwa.

Także dla Krzysztofa Makowskiego, lidera Twojego Ruchu w Łódzkiem, wybory do PE są tylko rozgrzewką przed tymi najważniejszymi, czyli samorządowymi. Portale społecznościowe aż kipią od informacji liderki listy, Ewy Wójciak, w których miejscach województwa spotka się w towarzystwie innych kandydatów TR ze swoimi wyborcami. Jeżdżą po całym regionie, ale nie ma z nimi Makowskiego. Alibi dał mu Janusz Palikot, informując na łódzkiej konwencji TR, że jeśli Makowski nie wejdzie do PE, zostanie kandydatem na prezydenta Łodzi.

Makowski nie jest w ciemię bity, wie, że do PE szans nie ma, zatem konsekwentnie lansuje się tylko w Łodzi, najczęściej z prezentem, który dostał od PiS, czyli uchwałą o budowie pomnika Lecha Kaczyńskiego. Makowski zbiera podpisy przeciw budowie pomnika, co dało mu drugie życie w mediach. Oczywiście, liczy na lepszy wynik od Wójciak, co jest w jego zasięgu, bo to kandydatka z zewnątrz. Resztę województwa być może odpuszcza także dlatego, że liczy, iż ludzie pamiętają go jeszcze z czasów, gdy był wojewodą łódzkim.

Pozostałe parlamentarne partie, czyli Polska Razem i Solidarna Polska miały złożyć wspólną listę, ale nic z tego nie wyszło. Środowisko SP w Łodzi jest nieliczne, a listę Polski Razem otworzy poseł John Godson, który ma też ambicje, by zostać prezydentem Łodzi. Wybory do PE będą więc sondażem. Ale kto za Godsonem, ciągle pewne nie jest. Odszedł Arnold Masin, były wiceminister w rządzie PiS, który miał być "dwójką", w otoczeniu Godsona nie widać już rozpoznawalnej w Łodzi Agnieszki Wojciechowskiej, a były marszałek Włodzimierz Fisiak do kandydowania raczej się nie pali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki