Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobrzy ludzie z miasta Łodzi

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Krzysztof Szymczak
Prawie dwa tygodnie temu wybrałem się do Areny obserwować finał łódzkiego maratonu. Na mecie czekałem na przyjaciela, który od kilku miesięcy udowadnia sobie, że potrafi tak pokierować swoim życiem, żeby pokonać ponad 42 kilometry. Po raz pierwszy w życiu. Szczególnie ważne było dla niego, żeby pobiec w Łodzi. Narzucił sobie rygor, który mogłem tylko podziwiać. Miał obliczone ile kilometrów przebiega tygodniowo i konsekwentnie tego przestrzegał. Tak jak sobie obiecał, do biegu nawet nie powąchał piwa, które bardzo lubi.

Każdy może być mistrzem
Nie jestem fanem biegania i podziwiałem jego pasję. Zastanawiałem się czy jeszcze podobnych jemu "wariatów" zobaczę podczas łódzkiego biegu. Na mecie pojawiłem się gdy najlepsi zawodnicy (zawodowcy) już dawno tam byli. I tam zrozumiałem fenomen biegania. W pięknej scenerii jaką przygotowali organizatorzy, w blasku świateł każdy z uczestników mógł czuć się jak prawdziwy mistrz, bo dokonał czegoś naprawdę niezwykłego. Obserwowanie ludzi, którzy kończyli biegi, ich radości i szczęścia, to było coś naprawdę niesamowitego. Dawno nie widziałem tylu szczęśliwych twarzy. I dawno nie widziałem też tak dużej liczby ludzi, których znam. Urzędnicy, dziennikarze, lekarze, często ludzie, którzy na bieganie zdecydowali się, jak to się mówi, w średnim wieku. I mimo że nadal nie lubię biegać, pozazdrościłem im pasji i tego, że mają tak niesamowitą imprezę jak bieg maratoński w Łodzi. Mój przyjaciel mimo kontuzji przybiegł na metę i dawno nie widziałem go tak szczęśliwego, chociaż pokonanie drogi do samochodu zaparkowanego kilkaset metrów dalej było prawie tak wielkim wyczynem jak bieg.
Cieszę się, że nasze miasto doczekało się tak dużej imprezy dla ludzi, którzy postanowili coś zrobić ze swoim życiem. Pielęgnowanie tego wydarzenia z pewnością sprawi, że będzie przybywało szczęśliwych łodzian. A sądząc po deklaracjach ludzi, których znam, dla których impreza staje się impulsem do biegania, w przyszłym roku liczba zawodników się co najmniej podwoi.

Obserwując biegnących można było odnieść wrażenie, że najliczniejszą delegację mają Pabianice, bo ludzi w koszulkach z trzema koronami widziałem naprawdę wielu. To także efekt pasji ludzi, którzy od lat promują bieganie w tym mieście. Dla mnie zwycięzcami tej imprezy byli ci, którzy byli dumni, że biegną w swoim mieście i dali radę, nawet jeśli to trwało ponad pięć godzin. Na mecie spotkałem dawnego kolegę od lat mieszkającego poza Łodzią, który także przebiegł trasę maratonu po raz pierwszy w życiu. "Super, że po raz pierwszy zrobiłem to w Łodzi" - mówił. I to był bardzo dobry sygnał dla władz miasta dlaczego warto stawiać na imprezy masowe.

Karierę robi się poza Łodzią
Brałem w ostatnim czasie udział w kilku rozmowach o łodzianach, którzy emigrują, aby realizować swoje pasje. To trend, który nie zmienia się od lat i niestety musiałem zgadzać się z tezą, że artyści, naukowcy, którzy robią światowe kariery, wcześniej z naszego miasta wyjeżdżają. Optymistyczne jest to, że w naszym mieście rodzą, wychowują się ludzie wybitni. I nawet jak wiele lat ich tu nie ma, to niemal wszyscy przyznają, że Łódź w dużej mierze ich ukształtowała. Bo to nie może być przypadek, że Artur Rubinstein i Jan Karski właśnie tu mają swoje gabinety, mimo że z miasta wyjechali jako dzieci. Gwiazda światowej architektury Daniel Libeskind od lat podkreśla, że chciałby, aby jakiś jego projekt był w Łodzi realizowany.

Może to dosyć ryzykowna teza, ale zgadzając się z faktem, że wybitnym jednostkom trudno rozwinąć w skrzydła, to bez Łodzi mogliby nie zdobyć sławy i światowego uznania. Trudno nie zgodzić się z opinią, że dzięki temu, że niechciani w Warszawie Adam Hanuszkiewicz i Kazimierz Dejmek rozwinęli swoje talenty, bo musieli emigrować do Łodzi. Czy polski teatr byłby taki, gdyby nie nasze miasto? Czy wreszcie powstałaby legenda teatrów telewizji, gdyby nie wspaniałe dzieła, które tu realizowano?

Julian Tuwim wyjechał bo chciał studiować, w okresie międzywojennym praktycznie nie miał takiej możliwości w rodzinnym mieście. Mimo że zachwycił się stolicą i tak do kanonu literatury trafiły te fragmenty "Kwiatów polskich", które opiewają nasze miasto. Podobno jeden z najbogatszych Polaków Aleksander Gudzowaty w swojej rezydencji odtworzył dawne łódzkie mieszkanie. Nawet jeśli to tylko legenda, to o Łodzi zawsze mówił z wielkim sentymentem. Myślę, że kreatywni łodzianie, tak jak to się zawsze działo, będą wyjeżdżać za sławą i pieniędzmi. Ich miasto może na tym wygrać, jeśli będzie nadal ich doceniać i przyjmować tu z honorami. Tak, żeby zawsze podkreślali - "Jesteśmy z Łodzi". Wyobraźcie sobie państwo coś w rodzaju zjazdu sławnych łodzian. Byłaby to galeria sławy jakiej mogliby wszyscy zazdrościć. Bo będę się upierał, że jest w tym mieście coś magicznego, co powoduje, że wychowuje tu się więcej kreatywnych ludzi niż w innych miastach. Tylko trzeba to wykorzystać. Tak jak pasję ludzi, którzy marzyli o tym, żeby pierwszy maraton w życiu przebiec w Łodzi.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki