Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dotacje dla bezrobotnych tylko psują rynek

Piotr Brzózka
Ireneusz Jabłoński, ekonomistą z Centrum im. Adam Smitha
Ireneusz Jabłoński, ekonomistą z Centrum im. Adam Smitha Grzegorz Gałasiński
Z Ireneuszem Jabłońskim, ekonomistą z Centrum im. Adam Smitha,rozmawia Piotr Brzózka.

Pośredniaki płacą po kilka tysięcy złotych osobom, które wyjeżdżają do innego miasta, by tam podjąć pracę. To potrzebne narzędzie podnoszące mobilność bezrobotnych, czy marnowanie pieniędzy?
Świętej pamięci Stefan Kisielewski powiedział, że socjalizm to taki system, który bohatersko walczy z przeciwnościami, które nie występują w normalnych systemach. To jest podobna sytuacja. Rząd próbuje walczyć, angażując pieniądze podatników, ze skutkami własnych działań. Bo czemu ludzie mają problem z samodzielnym podjęciem decyzji o przenosinach w poszukiwaniu pracy? Dlatego, że zbyt niskie są płace netto, a koszty wynajmu lub zakupu mieszkań są za wysokie. Należałoby się skupić na usunięciu przyczyn tego zjawiska, a nie dopłacaniu niektórym wybranym.

Problemem są za duże podatki bezpośrednie, obciążające pracę i problemem jest niefrasobliwość, z jaką kiedyś budownictwo mieszkaniowe obłożono podatkiem VAT w pełnym wymiarze. Gdyby nie to, mieszkania byłyby o 14 procent tańsze, byłoby trochę łatwiej urządzić się w nowym mieście. Dlatego uważam, że programy dopłat dla bezrobotnych dobrze brzmią propagandowo, ale nie rozwiązują problemów. Rodzi się też pytanie - dlaczego jednym dopłacać, a innym nie? Jeśli łodzianin szuka pracy na trudnym łódzkim rynku, to nie dostanie dopłaty, a ktoś, kto przyjedzie do Łodzi z mniejszej miejscowości - otrzyma wsparcie.

Ale państwo lubi dopłacać. Jak Pan ocenia programy bezzwrotnych dotacji dla osób, które rozpoczynają działalność gospodarczą, albo dla przedsiębiorców, którzy biorą do firmy stażystów?
To psuje rynek i nie rozwiązuje problemu bezrobocia. Skąd się biorą pieniądze na takie przedsięwzięcia, służące marketingowi politycznemu? Z podatków. Zatem na dotacje składają się wszyscy podatnicy. Jeśli nadmiernie obciążamy pracodawców i pracobiorców, to tych pierwszych nie stać na płacenie dobrych pensji, a tych drugich na samodzielny wybór miejsca pracy i mieszkania. Dlatego w skali całego kraju, wypłacanie takich dotacji nie może być skuteczne. Do każdych 20 tysięcy, które są dopłacane do "nowo tworzonego" miejsca pracy, dochodzą koszty poboru i redystrybucji. Dlatego, żeby dać jednemu szczęśliwcowi 20 tysięcy, należy pobrać od realnej gospodarki przynajmniej 40 tysięcy. Z tego tytułu nie powstają miejsca pracy tam, skąd te pieniądze są pobierane.

Ale pracodawcy chętnie korzystają z tanich albo darmowych pracowników...
Przedsiębiorcy działają racjonalnie. Jeśli część ich pieniędzy, wcześniej pobranych w formie podatku, może do nich wrócić jako dotacja, to we własnym interesie będą z tego korzystać. Ale biorąc stażystę, do którego dopłaca państwo, nie zatrudnia, albo wręcz zwalnia osobę, do której się nie dopłaca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki