Nawet sanepid jest już zmartwiony
Na wszystko to z dużą obawą patrzy sanepid. Urszula Jędrzejczyk, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Łodzi w sobotę wieczorem musiała być w pracy, by jak co dzień walczyć z epidemią. Była zaniepokojona tym, co zobaczyła po drodze - Prawie w każdej restauracji odbywało się jakieś wesele – mówi Jędrzejczyk. Ale nie tylko nadmiar imprez martwi dyrektor sanepidu. - Jest źle. Zaczynają się infekcje grypowe, są ogniska choroby w kolejnych szkołach i w szpitalach – wylicza inspektor.
Co będzie dalej? Nie wiadomo. Sytuacja w innych krajach Europy sugeruje, że liczba zakażeń wzrasta, a jesienna fala zachorowań jest kilkukrotnie większa niż wiosenna. Czesi na początku lipca hucznie obchodzili „zwycięstwo nad koronawirusem”. Na Moście Karola w Pradze ustawili stoły i biesiadowali bez maseczek. Teraz wiadomo, że radość była przedwczesna. We wrześniu dzienna liczba zakażeń sięga 2- 3 tys. i jest... dziesięciokrotnie wyższa niż w czasie wiosennej epidemii.
Kolejny "lockdown"? Wiele krajów już to ma
Podobnie jest w wielu miejscach. W Hiszpanii dzienne liczby zachorowań (około 15 tys. ) są dziś dwukrotnie wyższe niż wiosną oraz we Francji, gdzie lekarze obawiają się braku łóżek na oddziałach zakaźnych i respiratorów.
Powracają więc znane z wiosny ograniczenia. W Brukseli obowiązkowe są maseczki, nawet w parkach i na ulicach. Drugi już "lockdown" wprowadził Izrael. Przez trzy tygodnie mieszkańcy nie mogą przebywać dalej niż 1 km od domu, zamknięte są szkoły, zakłady fryzjerskie, centra handlowe i kluby fitness. Wczoraj zakażeń było ponad 11 tys. To aż15 razy więcej niż podczas wiosennego szczytu epidemii.
Ponure prognozy na przyszłość epidemii
Jak będzie u nas? Ekonometrycy z modelującej epidemię firmy ExMetrix ogłosili w czwartek, że ich prognoza „nie napawa szczególnym optymizmem”. Na początku kwietnia 2021 zakażeń ma być od 160 do 240 tys. czyli dwu-trzykrotnie więcej niż obecnie. W regionie łódzkim w połowie października liczba zakażeń ma osiągnąć 7 tys., czyli o około 800 więcej niż dziś.
Wiele zmienić mogłaby odpowiedzialność mieszkańców. A z tą jest różnie. Mieszkańcy regionu łódzkiego masowo urządzają teraz przełożone z wiosny chrzciny, komunie i wesela. To świetne miejsca do rozwoju wirusa. Dezynfekcja rąk płynem z Orlenu odchodzi w zapomnienie, maseczki w autobusach i tramwajach są coraz rzadsze. O epidemii mało kto chce myśleć.
Wesela, komunie i rodzinne "koronaparty"
Czasem wydaje się to mało logiczne. Jeden z mieszkańców Łodzi przez pół roku nie widział starszych rodziców mieszkających w Wieluniu. Ze strachu przed wirusem odwołali spotkania wielkanocne i wspólne wakacje. We wrześniu zorganizowali jednak imprezę dla dzieci i wnuków. - Nie mogliśmy tego zrozumieć. Przy 300 zachorowaniach siedzieli w domu, przy tysiącu urządzili „koronaparty” - opowiada łodzianin.
Takie zachowanie nie dziwi jednak psychologów. Małgorzata Czernecka z łódzkiej firmy Human Power, przewidziała takie zachowania już w wiosną. - Jako ludzie jesteśmy w stanie zaadaptować się do każdej sytuacji. Dlatego także z epidemią jako stanem zagrożenia, oswoimy się z czasem. Poziom lęku będzie opadał – mówiła w rozmowie z „DŁ”. Okazało się, że miała rację.