Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa oblicza ŁKS w Białymstoku. Chcemy oglądać to pierwsze

R. Piotrowski
Piłkarze ŁKS przegrali z Jagiellonią 0:2 [Fot. WOJCIECH WOJTKIELEWICZ]
Piłkarze ŁKS zebrali po przegranym 0:2 meczu w Białymstoku wiele pochwał. Szkopuł w tym, że w sumie już po raz dziewiąty w tym sezonie niezła postawa „Rycerzy Wiosny” nie przyniosła punktów.

Działacze warszawskiej Jutrzni, żydowskiego klubu o proweniencji lewicowej, zaproponowali w 1930 roku futbolową rewolucję zakładającą punktowanie nie tylko goli, ale i „estetycznych walorów gry”, co wedle tego osobliwego projektu mieli oceniać specjalnie do tego powołani jurorzy. Pomysł, jak nie trudno zgadnąć, nie zyskał aprobaty futbolowego środowiska, a szkoda, bo gdyby dziś przyznawano takie dodatkowe punkty za wrażenia stricte artystyczne, ŁKS zapewne nie okupowałby dolnych rejonów tabeli.

Nie zamierzamy dworować sobie z ełkaesiaków, tym niemniej nie sposób nie zauważyć, że chociaż beniaminek nadal współtworzy świetne ligowe widowiska, już po raz dziewiąty w tym sezonie z ligowego pola bitwy został zniesiony na tarczy i tym samym do Łodzi wrócił z niczym (chociaż walkę podjął). Nie musiało tak być.

ŁKS oddał w meczu z Jagiellonią tyleż celnych strzałów na bramkę, co „żółto-czerwoni” (w sumie pięć), wymienił od rywala więcej podań, a i nieco dłużej utrzymywał się od niego przy piłce (53 proc.). Wygrał natomiast znacznie mniej indywidualnych pojedynków (70:91) i to właśnie w połączeniu z dwoma błędami środkowego obrońcy (a i chyba utratą sił w końcówce spotkania) przechyliło szalę zwycięstwa na stronę drużyny trenera Ireneusza Mamrota.

- Każdy z naszych zawodników musiałby zagrać zdecydowanie lepiej, abyśmy mogli myśleć o zdobyciu punktów. Ta porażka boli, lecz walczymy dalej. W piątek postaramy się zdobyć punkty w starciu ze Śląskiem Wrocław – powiedział po niedzielnej porażce w Białymstoku trener ŁKS, Kazimierz Moskal.

Na boisku przy ulicy Słonecznej zobaczyliśmy w akcji dwa zespoły łódzkiego klubu. Ten pierwszy do 60. minuty nie tylko dotrzymywał kroku faworytowi, ale i często przejmował inicjatywę, ba, efektownych akcji, szybkich wymian podań i strzałów w wykonaniu podopiecznych trenera Kazimierza Moskala odnotowaliśmy tyle, że można by nimi obdzielić kilka spotkań ekstraklasy. „Rycerze Wiosny” nie ustępowali więc pola rywalowi, co więcej nieźle w tym godzinnym fragmencie spotkania spisywała się ich defensywa.

Ostatnie dwa kwadranse to z kolei powrót do przeszłości, czyli mizernych w wykonaniu łodzian występów z Wisłą Płock, Pogonią Szczecin czy Zagłębiem Lubin. Wskutek utraty sił (cena jaką przyszło zapłacić za wysoki pressing) wytworzyły się pomiędzy formacjami potężne wyrwy, co z kolei zerwało nieźle dotąd zorganizowaną sieć połączeń. Czarę goryczy przelały natomiast dwie złe decyzję podjęte przez Łukasza Sekulskiego w polu karnym Jagiellonii (czy nie należało zwyczajnie „kropnąć” w kierunku bramki Damiana Węglarza?), a potem dwie poważne pomyłki popełnione we własnej szesnastce przez Jana Sobocińskiego (na czele z koszmarnym błędem przy wyprowadzeniu piłki, który za sprawą Jesusa Imaza i Patryka Klimali „Jaga” wykorzystała z zimną krwią).

- Jagiellonia to ścisła krajowa czołówka. Z takim rywalem dobre okazje podbramkowe trzeba przełożyć na gole. Nie udało się. W niedzielę zabrakło nam jakości piłkarskiej w decydujących momentach – podkreślił raz jeszcze opiekun beniaminka. Zgadza się z nim Adrian Klimczak. ŁKS przegrał w tym sezonie dopiero po raz pierwszy, gdy młody obrońca przebywał na boisku do ostatniej minuty. – Nasze błędy okazały się opłakane w skutkach, chociaż przy odrobinie szczęścia ten mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Muszę jednak przyznać, że wygrał zespół lepszy – stwierdził lewy defensor Łódzkiego Klubu Sportowego.

W piątek ełkaesiacy zmierzą się w al. Unii 2 ze Śląskiem Wrocław. Beniaminkowi nie pomoże tego dnia wykartkowany w Białymstoku Maksymilian Rozwandowicz (co z kolei chyba pozwoli Janowi Sobocińskiemu zachować miejsce w wyjściowym składzie), a z poziomu trybun starcie z ekipą z Dolnego Śląska obejrzy wraz z środkowym obrońcą również upomniany czwartą w tym sezonie „żółcią” portugalski pomocnik ŁKS Ricardo Guima.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki