A w każdym razem pewne jest, że inaczej dokument czytałoby się tydzień wcześniej, a inaczej czyta teraz. Tak - to jest właśnie "efekt Kwiatkowskiego".
Wystąpienie jest wyrazem najwyższego stopnia kontrolerskiej dociekliwości: kto z kim pozostawał w związku małżeńskim, kto gdzie parkował samochód wieczorem, kto ile spał w nocy. 70 stron sensacji.
Nie ma już w tym momencie sensu roztrząsanie, skąd jest dyrektor Zatorska - choć tydzień temu przytaczaną w kuluarach ciekawostką było, że jej patronem jest Cezary Grabarczyk, co stanowiło wygodną furtką prowadzącą w myślową koleinę, jakoby doszło właśnie do kolejnej wymiany ognia na linii "Grabarz - Kwiat". Ale to już nieważne. Rzecz w tym, że subiektywną percepcję wyników kontroli NIK - tej i wszystkich innych, przeszłych i przyszłych - zakłóca nałożona właśnie klisza z obrazem samego Kwiatkowskiego.
"Ten dżentelmen wszystko ci zawdzięcza, bo najsłabiej wypadł"" - mówi podsłuchany "Kwiat" do Iwony Gruszki, byłej szefowej gabinetu premier Ewy Kopacz, odnosząc się do wyboru wiceszefa jednego z departamentów w centrali NIK. A dżentelmen ma na imię Kornel i przyznaje, że jego żona jest koleżanką byłej rzecznik rządu Iwony Sulik. Nietrudno sobie wyobrazić, co zrobiłby Kwiatkowski, gdyby taką patologię wykryli jego kontrolerzy i nie dotyczyła ona jego samego. Doskonale znamy ten wyraz twarzy w czasie konferencji prasowych...
Opierając się na ustaleniach kontroli w łódzkim oddziale GDDKiA, Najwyższa Izba Kontroli, reprezentowana przez Krzysztofa Kwiatkowskiego i Przemysława Szewczyka, zażądała głowy dyrektor Zatorskiej. Doprawdy, zakrawa to na ironię w obecnej sytuacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?