Kilkanaście lat temu nasza redakcyjna koleżanka Ewa Łukasiewicz pisała o tym, jak polscy politycy coraz mocniej się boją - najbardziej widocznym przejawem strachu był dynamicznie rosnący tłum otaczających ich ochroniarzy. Teraz ochroniarzy zapewne jest jeszcze więcej niż w czasach, kiedy Ewa pisała o obawach naszych ukochanych władców.
Czego się boją wybrańcy narodu? Odpowiedź jest prosta - boją się tego, czego aż tak bardzo nie bali posłowie i politycy w II RP, a nawet posłowie w PRL. To bardzo dziwne, że w Polsce Ludowej, nawet w stanie wojennym i później, reżymowi posłowie, tudzież inni politycy, wyznaczeni na wysokie stanowiska przez aparat ucisku, nie obawiali się zamachów.
Dziwne, bo przecież ówczesna władza - jak to można dziś ustalić - była powszechnie znienawidzona przez ciemiężony naród, który tylko czekał, żeby się na nią zamachnąć. Obecna zaś władza jest kochana, gdyż pochodzi z demokratycznego wyboru. Co więc jej grozi? Że zmiecie ją eksplozja miłości?
A poważnie, to nie ma żadnego zagrożenia zamachami, dopóki przygotowaniami do nich zajmują się tacy naiwniacy jak dr Brunon K., święcie przekonany, że internet to najlepsze miejsce do uprawiania konspiry.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?