Zarzucone im przestępstwo traktowane jest jako zbrodnia, co oznacza, że grozi im aż 25 lat więzienia. Dlatego oskarżeni przebywają w areszcie śledczym w Łodzi przy ul. Smutnej i do sądu dotarli w kajdankach pod eskortą policji. Na ławie oskarżonych zasiadają: 55-letni Dariusz G. - producent banknotów, 42-letni Marcin S – jego wspólnik oraz 45-letni Marek H. - zleceniodawca. Tak twierdzi prokuratura.
Odpowiadając na pytania sądu Dariusz G. wyjaśnił, że ma wykształcenie średnie i przed zatrzymaniem prowadził własną działalność gospodarczą. Dodał, że był już karany. Marcin S. oznajmił, że z zawodu jest ślusarzem i spawaczem i do tej pory nie był karany. Marek H. oświadczył, że z zawodu jest technikiem włókiennikiem i przed aresztowaniem utrzymywał się z oszczędności.
Z ustaleń śledczych wynika, że swój proceder oskarżeni prowadzili na terenie prywatnej posesji w powiecie zgierskim, na której stał dom i warsztat samochodowy. I właśnie w tym warsztacie odbywała się produkcja banknotów. Oskarżeni zdołali wyprodukować jedynie pięć banknotów o nominałach 20 euro. To był dopiero początek, bowiem rozkręcali się i planowani produkować polskie banknoty, a także dowody osobiste i dowody rejestracyjne samochodów.
Według prokuratury, oskarżeni byli amatorami i produkowali euro w sposób chałupniczy. Używali urządzeń starego typu. A to dlatego, że nowoczesne kopiarki wyposażone są w czujniki, które natychmiast alarmują, jeśli ktoś przystąpi do kopiowania banknotów zaopatrzonych w różne kody bezpieczeństwa. Śledczy nie ukrywają, że sprawcy poradzili sobie ze znakami wodnymi i wykonane przez nich falsyfikaty były coraz lepszej jakości. Jednak daleko im było do doskonałości. Policja nie odebrała żadnych sygnałów o tym, że oskarżonym udało się wprowadzić do obiegu fałszywe banknoty euro.
O wyłączenie jawności procesu wystąpił obrońca jednego z oskarżonych. Po naradzie sędzia Ewa Kabzińska podjęła decyzję, że proces – z uwagi na interes państwowy i prywatny - odbędzie się za drzwiami zamkniętymi. Dlatego po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora Mariusza Kuśmierka z Prokuratury Okręgowej w Łodzi dziennikarze musieli opuścić salę sądową.
Mec. Marcin Olejnik złożył wniosek o wyłączenie jawności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?