W pierwszej nawet bez ściągania przejedziemy się po Estonii jak po łysej kobyle. Tak wieszczą najtęższe głowy Najjaśniejszej Niepodległej. Druga, Finlandia lub Walia jawi się jak Himalaje, oby nie głupoty. Nie spoglądać w przepaść tylko wspinać się na szczyty jak Wanda Rutkiewicz czy Jerzy Kukuczka.
27 poprawkowiczów pod wodzą profesora wychowawcy Michała Probierza ma zmazać hańbę oblanej matury, udowodnić, Polacy nie gamonie, też w piłkę fantastycznie grają. Czwartkowa uczta na Narodowym, jawi się niczym obiady u króla Stasia. Na deser w darze przyjaźni przygotowano dla gości z Estonii pampersy i przepastne worki pokutne na gole.
Nie czas i miejsce na dyskusje o koszulkach, pomstowanie na wariacje finansowe ministra sportu i regionalnej turystyki. Nam strzelać kazano, wstąpiliśmy na działa, spojrzeliśmy na pole, armaty i strzelby zagrały. Nawet wieszcz Adam przewracał się z radości w grobie.
Przerażeni Finowie i Walijczycy uciekali przed Polakami jak ruskie w 1920 roku. Żołnierze Probierza ze staropolską fantazją nacierali na nieprzyjaciół niczym szwoleżerowie pułkownika Jana Kozietulskiego pod Somosierrą.
Halo! Budzimy się z pomroczności jasnej, spadamy na ziemię, marzenia, pragnienia nijak się mają do ponurej rzeczywistości. Ale niech żywi nie tracą nadziei. Nasza chata skraja. Naprzód Polsko, do boju na podbój Niemiec. Jeśli przerżniemy poprawkową maturę tu już tylko zaorać i posiać na nowo, a ciury obozowe pogonić w cholerę.
Liga Mistrzów dotarła do ćwierćfinałów. Wśród ośmiu wspaniałych nie ma włoskich drużyn. Ma rację Zbigniew Boniek, Serie A jest najsłabsza z czołowej piątki europejskich lig. Dlatego, jak zwykle ironicznie, Zibi konstatuje, z tego powodu większość polskich futbolowych emigrantów za chlebem wybiera Włochy.
Tysięcznik Indian Wells określany jest piątą lewą Wielkich Szlemów. Tenisowe mamy, Japonka Naomi Osaka, Niemka z Puszczykowa Angeligue Kerber, polska Dunka Caroline Woźniacki, jak kiedyś mistrzowie wszechwag w boksie, nigdy nie wracają.
W ćwierćfinale z Igą, na początku pierwszego seta póki miała siły, a Polka zaczęła spokojnie, Woźniacka prowadziła 4:1, by przegrać z raszynianką 4:6. Już wtedy Iga rozkręcała się wygrywając pod rząd pięć gemów. Reumatoidalne zapalenie stawów Caroliny znowu dawało o sobie znać. W pierwszym gemie drugiego seta szefowa mam już nie dawała rady. Z powodu nawrotu choroby i silnego bólu musiała podziękować za grę.
Na nic zdały się przedmeczowe zapowiedzi Caro, z aktualną formą jestem w stanie wygrać z każdą. Tenisowe mamy okazują się sezonową atrakcją. Ich nadzieje o powrocie na szczyty są marzeniami, pobożnymi życzeniami, biologii organizmu nie oszukasz. To se ne vrati, pane Havranek.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?