Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ferie świąteczne w łódzkich szkołach. Nauczyciele czuwali, często w pustej sali

Jacek Losik
Świetlice łódzkich podstawówek przez większość czasu świeciły pustkami. Najwięcej dzieci przyszło przed świętami
Świetlice łódzkich podstawówek przez większość czasu świeciły pustkami. Najwięcej dzieci przyszło przed świętami Maciej Urbanowski/Polskapresse
W środę (7 stycznia), po 16 dniach przerwy uczniowie wrócili do szkół. Gdy ich podopieczni wypoczywali podczas ferii, pedagodzy dyżurowali i walczyli o swoje dobre imię.

Zakończyła się wyjątkowo długa i burzliwa przerwa od zajęć lekcyjnych. Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przypomniała publicznie, że od 22 do 31 grudnia tylko dzieci mają wolne od szkoły. Nauczyciele natomiast mają obowiązek pełnić w tym czasie dyżury. Pedagodzy poczuli się urażeni formą i wydźwiękiem apelu. Twierdzą, że ministerstwo pokazało ich jako ludzi, których trzeba siłą zmuszać do pracy. A zachowanie minister nazwali "wystąpieniem pod publiczkę".

Pojedyncze dzieci przychodziły do niektórych podstawówek. Za to szkoły jak co roku dyżurowały podczas przerwy świątecznej.

- Nie było żadnych sygnałów, że w jakiejś szkole miał być prowadzony dyżur, a nie było nauczyciela - mówi Marcin Markowski z Kuratorium Oświaty w Łodzi.

Sprawdziliśmy co trzecią szkołę podstawową w Łodzi. W 30 placówkach 248 uczniami zajmowało się 1024 pedagogów.

- Dzieci mogły do nas przychodzić od godz. 8 do 15:30 - mówi Anna Marciniak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Łodzi. - Cały czas dyżurowało co najmniej dwóch nauczycieli.

Najwięcej dzieci przyszło 22 i 23 grudnia. W Wigilię i sylwestra świetlice świeciły pustkami. Ale nawet wtedy nauczyciele czekali, aż ktoś przyjdzie.

Większość dyrektorów łódzkich szkół prosiła rodziców o wcześniejszą deklarację, czy i kiedy chcą przyprowadzić swoje dziecko. Jak się okazało, przyszło zdecydowanie mniej uczniów, niż zapowiadano. Słaba frekwencja jest dla dyrektorów argumentem do tego, żeby w przyszłym roku wprowadzić zmiany.

- Rozmawialiśmy z dyrektorami o tym, jak lepiej zapewnić opiekę na dziećmi podczas przyszłorocznej przerwy świątecznej - mówi Małgorzata Górecka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 36 w Łodzi. - Często na świetlicę przychodziło tylko jedno dziecko, które, mimo starań nauczyciela, bez towarzystwa rówieśnika zwyczajnie się nudziło. Może lepiej by było, gdyby w okolicy np. jedna szkoła pełniła dyżur? Wtedy dziecko miałoby się z kim bawić.

Zwolennikiem tej propozycji nie jest Michał Różański, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 26 im. Armii Łódź.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - mówi dyrektor Różański. - Mam 6-letnie dziecko i z doświadczenia wiem, że nie zostawianie go na kilka godzin w obcym miejscu z ludźmi, których nie zna, jest złym pomysłem. Myślę, że większość rodziców podobnie jak ja, stanęłaby raczej na głowie, by znaleźć inną opiekę nad dzieckiem.

2 i 5 stycznia również większość uczniów nie musiała chodzić do szkoły. Aby te dni były wolne od zajęć, dyrektor musiał ustalić to z radą pedagogiczną, radą rodziców i samorządem uczniowskim. Nie wszyscy z tego skorzystali. Np. w SP nr 26 w poniedziałek prowadzone były lekcje. Frekwencja wszystkich uczniów tej szkoły (346) wyniosła jednak tylko 23 proc. Przyszło 80 dzieci...

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki