Zakończyła się wyjątkowo długa i burzliwa przerwa od zajęć lekcyjnych. Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przypomniała publicznie, że od 22 do 31 grudnia tylko dzieci mają wolne od szkoły. Nauczyciele natomiast mają obowiązek pełnić w tym czasie dyżury. Pedagodzy poczuli się urażeni formą i wydźwiękiem apelu. Twierdzą, że ministerstwo pokazało ich jako ludzi, których trzeba siłą zmuszać do pracy. A zachowanie minister nazwali "wystąpieniem pod publiczkę".
Pojedyncze dzieci przychodziły do niektórych podstawówek. Za to szkoły jak co roku dyżurowały podczas przerwy świątecznej.
- Nie było żadnych sygnałów, że w jakiejś szkole miał być prowadzony dyżur, a nie było nauczyciela - mówi Marcin Markowski z Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Sprawdziliśmy co trzecią szkołę podstawową w Łodzi. W 30 placówkach 248 uczniami zajmowało się 1024 pedagogów.
- Dzieci mogły do nas przychodzić od godz. 8 do 15:30 - mówi Anna Marciniak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Łodzi. - Cały czas dyżurowało co najmniej dwóch nauczycieli.
Najwięcej dzieci przyszło 22 i 23 grudnia. W Wigilię i sylwestra świetlice świeciły pustkami. Ale nawet wtedy nauczyciele czekali, aż ktoś przyjdzie.
Większość dyrektorów łódzkich szkół prosiła rodziców o wcześniejszą deklarację, czy i kiedy chcą przyprowadzić swoje dziecko. Jak się okazało, przyszło zdecydowanie mniej uczniów, niż zapowiadano. Słaba frekwencja jest dla dyrektorów argumentem do tego, żeby w przyszłym roku wprowadzić zmiany.
- Rozmawialiśmy z dyrektorami o tym, jak lepiej zapewnić opiekę na dziećmi podczas przyszłorocznej przerwy świątecznej - mówi Małgorzata Górecka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 36 w Łodzi. - Często na świetlicę przychodziło tylko jedno dziecko, które, mimo starań nauczyciela, bez towarzystwa rówieśnika zwyczajnie się nudziło. Może lepiej by było, gdyby w okolicy np. jedna szkoła pełniła dyżur? Wtedy dziecko miałoby się z kim bawić.
Zwolennikiem tej propozycji nie jest Michał Różański, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 26 im. Armii Łódź.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - mówi dyrektor Różański. - Mam 6-letnie dziecko i z doświadczenia wiem, że nie zostawianie go na kilka godzin w obcym miejscu z ludźmi, których nie zna, jest złym pomysłem. Myślę, że większość rodziców podobnie jak ja, stanęłaby raczej na głowie, by znaleźć inną opiekę nad dzieckiem.
2 i 5 stycznia również większość uczniów nie musiała chodzić do szkoły. Aby te dni były wolne od zajęć, dyrektor musiał ustalić to z radą pedagogiczną, radą rodziców i samorządem uczniowskim. Nie wszyscy z tego skorzystali. Np. w SP nr 26 w poniedziałek prowadzone były lekcje. Frekwencja wszystkich uczniów tej szkoły (346) wyniosła jednak tylko 23 proc. Przyszło 80 dzieci...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?