Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finał PlusLigi: Bełchatów w napięciu czeka na odzyskanie złota

Paweł Hochstim
Już w niedzielę PGE Skra Bełchatów może po raz ósmy w historii zdobyć mistrzostwo Polski. Bełchatowianie prowadzą w finale z Asseco Resovią Rzeszów 2:0, a w niedzielę zagrają u siebie.

W pierwszych dwóch spotkaniach PGE Skra wygrała w Rzeszowie z Asseco Resovią 3:2 i 3:0. Wynik pierwszego meczu nieco zakłamuje rzeczywistość, bo bełchatowianie powinni zwyciężyć wyżej. W pierwszym secie wygrywali już bowiem 24:20, a mimo to przegrali 29:31. Gdyby bełchatowscy siatkarze zachowali się lepiej w końcówce tamtej partii, mieli szansę, by wygrać 3:0.

Gdy dwa lata temu skończyła się seria mistrzostw Skry, w Bełchatowie nikt nie wierzył, że może to trwać dłużej niż rok. Ale poprzedni sezon był dla tego klubu upokorzeniem, bo drużyna przegrała ćwierćfinał z Asseco Resovią, zajęła dopiero piąte miejsce w PlusLidze i po raz pierwszy po ośmiu latach nie mogła zagrać w Lidze Mistrzów.

Ale największe upokorzenie w ćwierćfinałowych meczach z Resovią przeżył Mariusz Wlazły, którego dobrej formy zabrakło wtedy bełchatowianom do zwycięstwa. Wlazły był wówczas przyjmującym, bo przed sezonem zgodził się na zmianę pozycji zaproponowaną przez trenera Jacka Nawrockiego, ale nie dźwignął odpowiedzialności. Większą część tamtych ćwierćfinałów oglądał zresztą z kwadratu dla rezerwowych.

Dziś kapitan Skry, już po powrocie na swoją dawną pozycję, przeżywa piękne chwile, bo jest najlepszym graczem finałów, a po obu meczach w Rzeszowie odbierał nagrody dla najbardziej wartościowego zawodnika spotkania.

Skrę w finale charakteryzuje znakomita zagrywka - w drugim meczu zaserwowali siedem asów, psując zaledwie osiem zagrywek. - Patrzę na prędkościomierz, a tu 128 kilometrów na godzinę. Coś niesamowitego - mówi rozgrywający Resovii Fabian Drzyzga.

- Tym elementem Skra odrzuciła nas od siatki i nie byliśmy w stanie kończyć ataków. A zresztą w grze ofensywnej też prezentowaliśmy się dużo słabiej od rywali - komentował Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii.

W tym sezonie rzeszowianie z podobnej sytuacji wyszli w półfinale - u siebie przegrali dwa razy z Zaksą Kędzierzyn-Koźle, ale wygrali dwa mecze wyjazdowe, a później zwyciężyli w piątym meczu. Teraz też o tym mówią, ale wydaje się, że wiary w nich nie ma. Również dlatego, że Skrę i Resovię w tym finale dzieli różnica klasy.

- Cieszą mnie nie tylko zwycięstwa, ale i poziom gry. To jest dobry, bardzo dobry poziom - mówi Miguel Falasca, który w swoim pierwszym trenerskim sezonie w życiu może zdobyć złoty medal. I zapowiada koniec finału w Bełchatowie.

Zainteresowanie niedzielnym meczem jest ogromne, a bilety sprzedały się w ciągu kilkudziesięciu minut. Choć sprzedaż miała rozpocząć się w czwartek w południe, to kibice ustawiali się w kolejkę już od godz. 8 rano.

Jeśli PGE Skra w niedzielę (początek o godz. 14.45) wygra, to sezon się skończy. Gdy wygra Resovia, kolejny mecz w Bełchatowie odbędzie się w poniedziałek o godz. 20. Gdyby Resovia dwukrotnie wygrała, sezon zakończy się 1 maja w Rzeszowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki