Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firma z Łodzi zalega z pensjami dla 64 pracowników

Marcin Bereszczyński
Pracownicy firmy omal nie rzucili się na swojego szefa. Grozili linczem
Pracownicy firmy omal nie rzucili się na swojego szefa. Grozili linczem Jakub Pokora
- Jeśli do środy nie dostanę 600 zł, znajdę się na ulicy - rozpacza Maria Frączyk, która od półtora miesiąca nie może doczekać się pensji. - Wynajmuję mieszkanie i właścicielka zapowiedziała, że dłużej nie będzie czekać na pieniądze. Oprócz tego od dwóch miesięcy nie mam z czego zapłacić za gaz i prąd. Nie wyjdę z firmy, dopóki nie dostanę swoich pieniędzy! - wykrzykiwała w stronę właściciela firmy zajmującej się dystrybucją sprzętu rehabilitacyjnego.

W piątek na czwartym piętrze biurowca przy ul. Wróblewskiego o mały włos nie doszło do rękoczynów. Piętnastu spośród 64 pracowników firmy, którzy nie dostali wypłat, skoczyło jej właścicielowi do gardła z żądaniem zaległych wynagrodzeń. Grozili linczem.

- Firma przewozowa zabiera wszystko, co należy do spółki naszego pracodawcy. Jeśli zniknie właściciel, to nigdy nie odzyskamy swoich pieniędzy, tym bardziej że większość z nas pracowała bez umów - żali się Anna Rum. - Nie ufamy właścicielowi. Wiele osób nie dostało PIT-ów za ubiegły rok, bo nie zapłacił księgowej. Od stycznia zamiast pensji dostawaliśmy po sto złotych zaliczki. Kilka osób zgłosiło się do sądu pracy. Jeśli nie zobaczymy pieniędzy, zrobimy to samo i powiadomimy prokuraturę - zapowiada. - Nie płacono za nas składek ZUS - dodaje Maria Frączyk. - Koleżanka musiała iść do szpitala, który pewnie wystawi jej fakturę za leczenie. Z czego zapłaci, skoro nie dostała pensji? To skandal!

Właściciel firmy starał się tonować złość swoich pracowników. Zapewniał, że chce każdemu wypłacić pieniądze, ale dopiero za dwa tygodnie. Wyjaśnił, że firma ma 140 tys. zł długów, z czego 30 tys. zł wobec pracowników.

- Jestem bankrutem - powiedział załodze szef firmy. - Płaciłem ludziom tyle, ile miałem. Przez to nie opłacałem czynszu i zarządca budynku nakazał mi opuścić biurowiec. Biznes to ryzyko. Do stycznia firma miała 200 tys. zł obrotu. Od stycznia obroty spadły do 100 tys. zł przy kosztach 180 tys. zł. W dodatku były przestoje w pracy, bo załoga postanowiła w styczniu zastrajkować. Nie zamierzam ogłaszać upadłości, tylko spróbuję podnieść tę firmę i oddać pieniądze - zapewnił.

Właściciel firmy handlującej sprzętem rehabilitacyjnym poprosił załogę o dwa tygodnie cierpliwości. Zapowiedział, że po tym terminie zacznie oddawać pieniądze. Przynajmniej połowę zaległości.

- Złożyłem wniosek o kredyt, Czekam na rozpatrzenie. Z tych pieniędzy wypłacę wynagrodzenia - zapowiedział.

Jego pracownicy postanowili spotkać się w weekend i podjąć decyzję, czy w poniedziałek złożą pozwy do sądu pracy, czy zaczekają na pieniądze od pracodawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki