MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Firmy w woj. łódzkim zwalniają pracowników

Piotr Brzózka
Wiesława Pauszyńska nie spodziewała się, że straci pracę w zakładzie Philipsa w Pabianicach
Wiesława Pauszyńska nie spodziewała się, że straci pracę w zakładzie Philipsa w Pabianicach
Sytuacja gospodarcza rozpieszcza nas od 4 lat. Przyzwyczailiśmy się do dobrych wiadomości: coraz grubsze portfele, więcej pracy, a wokół pną się mury nowych fabryk. Ekonomiści przestrzegają jednak: nic co dobre, nie trwa wiecznie.

Przekonali się o tym pracownicy pabianickiej fabryki żarówek Philips. W czerwcu wypowiedzenia dostało 200 osób! - Musi przystosować zatrudnienie do zmniejszających się potrzeb rynku - wyjaśnia Iwona Małkus, szef działu organizacyjno-prawnego firmy.

Dramat przeżywa też 99 zwolnionych z firmy odzieżowej Widatex z Rogóźna koło Łasku. Monika Gotowczyc, likwidator spółki, tłumaczy, że wszystkiemu winien jest wzrost płac i niski kurs dolara, który zamknął produktom Widateksu drogę na rynek USA. W tej samej gminie etaty w lutym straciło 140 pracowników firmy farmaceutycznej Baxter.

Podobne przykłady z ostatnich dni można mnożyć. Amanda, najstarszy zakład odzieżowy w Skierniewicach, ogłosiła upadłość i zwolniła 45 osób. W czerwcu pracę straci 70 osób zatrudnionych w holenderskiej firmie Trouw Nutrition, produkującej w Kutnie pasze. Likwidacji zakładu boi się też 200 pracowników Zwolteksu, producenta włókniny ze Zduńskiej Woli.

O nadciągających kłopotach gospodarczych mogą świadczyć ostatnie dane GUS. W maju produkcja przemysłowa spadła o 8,5 proc. w stosunku do kwietnia. W najbliższych tygodniach w wyniku zwolnień grupowych w całej Polsce pracę straci 9,7 tys. ludzi. Jednocześnie pracodawcy zgłosili w maju 104 tys. ofert, czyli o 20 tys. mniej niż przed rokiem o tej samej porze.

Resort pracy przewiduje, że pod koniec 2008 r. bezrobocie wyniesie 9,4 proc. (dziś 10 proc.), jednocześnie przyznaje, że czas szybkiego spadku bezrobocia mamy już za sobą.

Wielu Polaków do dziś pamięta fatalne skutki załamania gospodarki pod koniec lat 90. Bezrobocie sięgnęło wtedy 20 proc., a do wielu domów zawitała bieda. Od kilku lat nasza gospodarka pnie się w górę, a z nią rosną zarobki. Niestety, dane GUS mogą oznaczać, że zbliżamy się do szczytu "górki". Dalej nie będzie już tak dobrze.

Ekonomiści prognozują: czeka nas spowolnienie, do poważnego kryzysu jednak dojść nie powinno.

- Można się spodziewać, że w tym roku wzrost gospodarczy osiągnie 5, a nie 6 procent. W przyszłym roku gospodarka zwolni do 4 procent. To wciąż jest wzrost, ale na spowolnieniu ucierpi wiele firm - mówi prof. Witold Orłowski, doradca Pricewaterhouse&Coopers. - Obawiać się można o eksporterów. Wielu może mieć problemy, jeśli będzie się utrzymywał wysoki kurs złotego, a Europa Zachodnia będzie się rozwijać wolniej - dodaje Orłowski.

Na gospodarkę negatywnie wpływają rosnące koszty transportu, energii i pracy. Firmom coraz trudniej też o pieniądze na inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy. Rosnące stopy procentowe zwiększają koszty uzyskania kredytów. Sytuację komplikuje też kryzys na giełdzie, skąd firmy pozyskiwały pieniądze na rozwój. Spółki albo rezygnują z planów emisji nowych serii akcji - jak uczynił łódzki producent odzieży Redan, albo wręcz rezygnują z wejścia na giełdę - co w ostatni czwartek zrobił toruński Gamet, największy w kraju producent klamek.

Dotkliwy kryzys może dotknąć branżę developerską. Rok temu, na finiszu mieszkaniowego boomu, setki firm brały kredyty, kupowały drogą ziemię i cegły. Teraz sprzedaż nieruchomości idzie jak po grudzie. Już jesienią mali przedsiębiorcy budowlani mogą utracić płynność finansową. To może z kolei oznaczać dramat tysięcy klientów, którzy zamiast kluczy dostaną numerek w kolejce do syndyka.

Analitycy światowej firmy ubezpieczeniowej Euler Hermes wyliczyli, że w I kwartale 2008 r. liczba upadłości polskich producentów materiałów budowlanych wzrosła o 350 proc. w porównaniu z I kwartałem 2007 r. W przypadku firm budowlanych zanotowano wzrost o 80 proc.

* * * * *

Kryzys może wzmocnić Łódź i osłabić Tomaszów
Rozmowa z prof. Tadeuszem Markowskim z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego

Woj. łódzkie boleśnie przeżyło załamanie polskiej gospodarki 10 lat temu. W Łodzi bankrutowały firmy odzieżowe, podupadły wielkie targowiska w Rzgowie i Tuszynie. Czy grozi nam powtórka tego czarnego scenariusza?

Nawet jeśli dojdzie do schłodzenia gospodarki, Łódź i region są lepiej przygotowane, nie powinny więc bardzo ucierpieć. 10 lat temu wszystko opierało się na przemyśle lekkim. Kiedy padły zakłady odzieżowe, zawaliło się wszystko. Dziś przemysł w regionie jest bardziej zróżnicowany i nowoczesny, pojawiło się też więcej usług. Jeśli siądzie eksport lodówek i pralek, przejściowe problemy mogą mieć zakłady produkcyjne z sektora AGD. W samej Łodzi nie należy jednak bać się wzrostu bezrobocia. Ewentualne kłopoty w innych sektorach równoważyć będzie rozwijająca się branża budowlana. W Łodzi są ogromne zaniedbania infrastrukturalne. Czekają nas wielkie inwestycje, wsparte milionami euro z Unii. Firmom budowlanym brakuje rąk do pracy, więc ściągną z rynku każdą nadwyżkę pracowników.

Czy są w naszym regionie miejsca, które ewentualny kryzys może boleśnie dotknąć?

To miasta średniej wielkości, takie jak Piotrków, Zduńska Wola i Tomaszów. W okolicach Piotrkowa tysiące ludzi pracują w logistyce. Mogą mieć problemy, jeśli załamie się eksport. Zwłaszcza że pod Piotrkowem nie mamy jeszcze nowoczesnych centrów logistycznych, lecz zwykłe magazyny do przerzutu towarów. Z kolei Zduńska Wola wciąż oparta jest głównie na przemyśle lekkim. Jeżeli zaś chodzi o Tomaszów..., tu generalnie od lat wszystko idzie źle, spowolnienie gospodarki może to tylko pogłębić. Całe szczęście, że powstała strefa ekonomiczna w pobliskim Ujeździe i będzie tam wielka huta szkła. To będzie stabilizowało sytuację w okolicach Tomaszowa.

To znaczy, że problemy gospodarki mogą pogłębić różnice między liderami regionu, takimi jak Łódź, Kutno i Radomsko, a Tomaszowem i innymi outsiderami?

Tak. W gospodarce rynkowej kryzys powoduje polaryzację. I dotyczy to nie tylko miast, ale i firm. Słabi stają się jeszcze słabsi, a mocni wychodzą z opresji silniejsi. Przedsiębiorstwa oparte na solidnych podstawach finansowych przetrzymają kryzys, przejmą odbiorców upadających konkurentów, zwiększą udziały w rynku, a kiedy znów wróci koniunktura, zwiększą zyski i inwestycje.

Czy rosnące koszty pracy mogą sprawić, że odpłyną od nas wielcy zachodni inwestorzy, którzy wybudowali tu swoje fabryki?

Niestety, nie można tego wykluczyć. To są dość proste fabryki, łatwo je przenieść na drugi koniec świata. Wystarczy kilka tygodni przygotowań i już załoga w innym kraju może zaczynać produkcję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki