Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firmy z Łódzkiego tracą z powodu sytuacji na Ukrainie

Piotr Brzózka
Ceramika Paradyż odnotowała kilkudziesięcioprocentowy spadek w eksporcie na Ukrainę
Ceramika Paradyż odnotowała kilkudziesięcioprocentowy spadek w eksporcie na Ukrainę archiwum Polskapresse
26 proc. przedsiębiorców chce wycofać się z rynku ukraińskiego. Napięta sytuacja za naszą wschodnią granicą coraz mocniej uderza także w firmy z regionu łódzkiego.

Łódzka Organika sprzedaje na Ukrainie chemię motoryzacyjną. A właściwie sprzedawała. Prezes firmy Sylwester Szymalak mówi, że w ostatnich tygodniach obroty z Ukrainą spadły praktycznie o 100 proc.

- Nie sprzedaję z kilku powodów. Od stycznia Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych nie chce ubezpieczać eksportu na Ukrainę - mówi Szymalak. - Po drugie, Ukraińcy nie chcą już brać towaru, bo nie mają gwarancji, czy będzie im się opłacało go sprzedać ze względu na ogromną inflację. Jeszcze niedawno euro kosztowało 10,5 hrywny, dzisiaj już 16. Moi kontrahenci z Ukrainy mówią, że sprzedaż kuleje, rynek wewnętrzny stanął, wiele sklepów motoryzacyjnych jest zamkniętych - dodaje.

W porównaniu z lutym 2013 roku, kilkudziesięcioprocentowy spadek w eksporcie na Ukrainę zanotowała Ceramika Paradyż.
Odpowiedzialny za rynek wschodni dyrektor Piotr Tokarski zaznacza, że zainteresowanie klientów indywidualnych na Ukrainie wcale nie spadło. Kuleją jednak relacje z tamtejszymi hurtownikami, mającymi ogromny problem z falującym kursem hrywny, a także z dostępem do twardych walut, takich jak dolar i euro, w których prowadzone są rozliczenia z zachodnimi partnerami.

- Kiedyś, gdy ukraińska firma chciała komuś zapłacić 10 tys. dolarów, wpłacała do banku odpowiadającą im kwotę w hrywnach i jeszcze tego samego dnia, najpóźniej następnego, bank dokonywał przelewu w twardej walucie. Teraz bank ma na to aż 6 dni. Po tak długim czasie zazwyczaj okazuje się, że kurs się zmienił, a suma w hrywnach jest za mała, skutkiem czego bank w ogóle nie realizuje transakcji. Dlatego wysyłamy towar na Ukrainę tylko w sytuacjach, gdy mamy pewność otrzymania płatności - tłumaczy Tokarski.

Niedawno w eter poszła wiadomość, że swoje sklepy w Kijowie zamknęła łódzka spółka Redan, właściciel takich marek odzieżowych, jak Top Secret i Troll. Prezes Radosław Wiśniewski dementuje te doniesienia. Natomiast nie ukrywa, że w czasie starć na Majdanie część sklepów nie funkcjonowała normalnie. Ogółem Redan ma na Ukrainie 39 sklepów. Wiśniewski podkreśla, że tylko 10 z nich jest własnych, reszta to franczyza, co stanowi pewien bufor bezpieczeństwa dla Redanu. Przyznaje jednak, że w związku z obecnymi wydarzeniami firma nie planuje w tym roku ekspansji na ukraińskim rynku.

Warto odnotować, że Redan jest spółką giełdową. W poprzedni poniedziałek, gdy trwała eskalacja napięcia na Wschodzie, akcje Redanu spadły do poziomu 2,06 zł. Jeszcze w połowie lutego kurs wynosił 2,62 zł.

Przedstawiciele Centrum Handlowego Ptak, które w dużej mierze żyje z kupców rosyjskich, ukraińskich i białoruskich, utrzymują, że na razie nie zauważają problemów.

- Można się zdziwić, ile stoi u nas autokarów na rosyjskich i ukraińskich rejestracjach. Na razie wszyscy nasi klienci mają ważne wizy - mówi Tomasz Szypuła z rady nadzorczej firmy.

Co będzie, gdy wizy się skończą, a otrzymanie nowych stanie się problemem? Tego w Ptaku nie wie nikt.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki