Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby Łódź była Paryżem Północy

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Jakub Polewski, sławny obrońca kamienic przy ul. Zachodniej i Ogrodowej i niesławny uczestnik skandalu z Radą Mieszkańców, powinien dostać medal. Swoją rytualną obroną budynków przewidzianych do uprzątnięcia pod nową zabudowę Zachodniej niechcący spowodował dyskusję na temat dopuszczalności wyburzeń w mieście, mierników oceny wartości zabytkowej budynków, co stanowi o wartości zabytkowej całych kwartałów miasta, wartości ewidencji i rejestru zabytków, żeby poprzestać tylko na tych kilku kwestiach. Nagle okazało się, że można prowadzić na ten temat rozsądną dyskusję. Pytanie, czy dyskusja na temat takiego "czyszczenia" miasta dokądkolwiek nas zaprowadzi, czy skończy się na bulgotaniu w internecie.

Takie "czyszczenie" miasta, ale na znacznie większą skalę znamy z przykładu Paryża. W latach 1852-1870 Georges Haussmann, prefekt departamentu Sekwany, przeorał Paryż w praktyce, niszcząc jego średniowieczny układ urbanistyczny, pełen kamienic, kamieniczek i wąskich uliczek. Kiedy dziś staje się przed katedrą Notre Dame, trudno sobie wyobrazić, że przedtem nie było tam żadnego placu - ciągnęły się szeregi kamienic. Wyliczono, że Haussmann wyburzył lub przekształcił 60 procent miejskiej zabudowy. W zamian poprowadził szerokie bulwary, na miejsce starych budynków powstawała jednolita zabudowa. Ten wielki projekt miał swoich zażartych przeciwników, bo istniała już wtedy świadomość potrzeby ochrony dziedzictwa urbanistycznego.

Czy w takim sensie Łódź mogłaby być dzisiaj Paryżem Północy? Czy nie warto byłoby przeprowadzić wyburzeń na większą skalę, aby oczyścić miasto z ruin? Marek Janiak, architekt miasta, uważa, że to, co sprawdziło się w innym czasie i w innych warunkach, przyniosłoby dziś Łodzi katastrofę. Jego zdaniem, gdyby dziś nagle wyburzyć jakiś kwartał w centrum i oddać go pod zabudowę, mimo wszelkich przepisów, planów i obostrzeń, powstałby koszmarny konglomerat budowli, który w większym stopniu szpeciłby miasto niż kamienice z poharatanymi elewacjami i podwórkami.

Może tak, a może nie. Z praktyki wiemy, że inwestor woli pusty plac niż teren z kamienicą, nie daj Boże, zabytkiem. Zabytek to wciąż w Łodzi ograniczenie dla inwestora plus ryzyko związane z wydatkami na niespodzianki, które pojawiają się podczas adaptacji.

Stworzenie takiego pustego kwartału być może odciągnęłoby uwagę inwestorów od obiektów zabytkowych, które - bywa - kupowane są nie ze względu na swoje walorych architektoniczne czy kulturowe, ale wartość gruntu, na którym stoją. A później już nie stoją.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki