Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giganci w "Bitwie na głosy" [ZDJĘCIA+FILM]

Dariusz Pawłowski
Powstał teledysk z udziałem wszystkich gwiazd II edycji muzycznego show "Bitwa na głosy". Jest to nie tylko nowa interpretacja wielkiego przeboju Johna Bon Jovi "It's my life", ale też metamorfoza artystów, wcielających się w postaci gigantów.

Mezo odpoczywający przy Ratuszu w Poznaniu, Natalia Kukulska rzucająca książką, która spada z wysokości na zaskoczonych przechodniów, Janusz Panasewicz w jeziorze, Monika Kuszyńska zaglądająca w okna budynków, czy Paulina Przybysz, przeskakująca przez most na Wiśle - to tylko niektóre z sytuacji pojawiających się w teledysku.

Trzy dni trwała praca z artystami w studiu. Podczas realizacji na planie, w tym samym czasie, codziennie pracowało ze sobą około 120 osób. Gwiazdy musiały wykazać się wyobraźnią, gdyż cały klip nagrywany był na tzw. greenboxie. To trudne zadanie tak tłumaczy operator klipu, Michał Jaskulski: "Wykonywanie zadań aktorskich na green screenie musi być dość abstrakcyjnym przeżyciem. Reżyser mówi ci - po twojej prawej jest kamienica, przed tobą jest most, przeskocz przez niego. A ty jedyne co widzisz dookoła to wielka zielona plama".

Jak sami artyści wspominają pracę nad wideoklipem? Szczególną sprawnością i kondycją musiał wykazać się Janusz Panasewicz. "Na planie teledysku gigantów po raz pierwszy w życiu stałem na bieżni do biegania stacjonarnego i na dodatek musiałem śpiewać utwór trzy razy szybciej niż normalnie. To było śmieszne wyzwanie. Przed nagraniem nikt mnie jednak nie uprzedził, że muszę zrobić rozgrzewkę jak przed wf-em. Musiałem skakać przez bardzo wysokie kubiki i wychodziło mi to niezbyt elegancko, więc reżyser poszedł na ustępstwa i zmienił te skrzynie na nieco niższe" - mówi ze śmiechem artysta.

Podekscytowany był także raper Mezo. "Pomysł gigantów od początku bardzo mi się podobał. Poczuć się jak olbrzym kroczący po swoim mieście to wspaniałe uczucie i pamiątka na całe życie. Praca nad tym nie była jednak łatwa i wymagała sporo wyobraźni bo miasta wrzucane są dopiero w postprodukcji, a my kroczyliśmy w surowym klimacie greenboxu".

Wspomnienia rozbudziły się w Monice Kuszyńskiej: "Dla mnie był to swoisty powrót do przeszłości. Mój pierwszy i jedyny klip kręcony na greenboxie nagrywałam ponad dziesięć lat temu i był to pierwszy teledysk w moim życiu. Długo nie miałam kontaktu z taką formą pracy, zastanawiałam się więc, czy po latach nieobecności uda mi się odnaleźć na planie. Ku mojemu zaskoczeniu, błyskawicznie poczułam się jak dawniej i mam nadzieję, skutecznie wcieliłam w rolę. Zupełnie jakby ten ostatni raz miał miejsce wczoraj. To dla mnie bardzo miłe doświadczenie. Swoją drogą, zawsze bawi mnie to wyginanie się przed kamerą. Tak, jak i wyobrażanie sobie świata który dopiero później ma wyrosnąć na zielonym tle. Uśmiecham się do swoich wspomnień, kiedy jako mała dziewczynka ćwiczyłam przed lustrem miny, udając, że nagrywam teledysk. Jak widać, dziś się to przydaje" - podsumowuje artystka.

Pomysł został zrealizowany przez Jacka Kościuszko - reżysera wielu teledysków polskich gwiazd, a także klipu I edycji "Bitwy na głosy", w których artyści wystąpili w roli gladiatorów. Jak pracę z nim wspominają gwiazdy? "Duże podziękowania składam reżyserowi, który mimo wczesnej pory nagrywki, skutecznie wprowadzał mnie w odpowiednie stany: rozbawienia, euforii czy naśladowania czegoś na wzór King Konga ryczącego w złości. Spodziewam się ciekawego efektu!" - mówi Mezo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki