Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKS Bełchatów - Arka Gdynia 0:1 [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Piłkarze PGE GKS Bełchatów przegrali drugi mecz w tym sezonie. Bełchatowianie ulegli u siebie Arce Gdynia 0:1, dzięki czemu zespół znad morza może włączyć się do walki o awans.

- Nie patrzmy na Arkę, jako na zespół z jedenastego miejsca w tabeli. To drużyna, która ma w swoim składzie piłkarzy z dużym potencjałem - mówił przed spotkaniem trener PGE GKS Kamil Kiereś.

Gdynianie, przed sezonem wymieniani w roli jednego z faworytów pierwszej ligi, wyraźnie zawodzą. Ba, z trzech głównych kandydatów do awansu, czyli Arki, Miedzi Legnica i PGE GKS Bełchatów, dobrze spisują się tylko bełchatowianie. A Miedź zamyka tabelę.

Trener gdyńskiego zespołu nieco zaskoczył składem, sadzając na ławce chyba swojego najbardziej kreatywnego piłkarza Marcusa Viniciusa. Były gracz PGE GKS na stadionie spotkał swojego byłego trenera ze Zdroju Ciechocinek i Bełchatowa - Macieja Bartoszka, który z trybun obserwował mecz swojej byłej drużyny. Kto wie, może wizyta Bartoszka nie była przypadkowa, bo ostatnie wyniki muszą wprowadzać sporą nerwowość w Gdyni.

Arka w pierwszej części spotkania potwierdziła słowa Kieresia - grała odważnie i mądrze. Bełchatowianie wcale nie mieli przewagi, co powinna sugerować tabela. A przecież Kiereś postawił chyba na optymalny skład w tej chwili - wreszcie przesunął Michała Maka do ataku, Bartłomieja Bartosiaka posadził na ławce rezerwowych, a na lewej stronie pierwszy raz w sezonie dał zagrać od początku meczu Serbowi Andreji Prokiciowi.

Do przerwy bełchatowianie mieli dwie okazje, obie za sprawą Michała Maka. W 19. minucie napastnik PGE GKS odważnie wbiegł w pole karne, strzelił bardzo mocno, ale miał pecha, bo piłka po odbiciu się od nogi byłego gracza GKS Tomasza Jarzębowskiego minęła bramkę.

Po raz drugi Michał Mak zagroził bramce Michała Szromnika w 38. minucie. Po dobrej akcji bełchatowskiej drużyny Mak uderzył z całej siły, ale piłka najpierw odbiła się od poprzeczki, później od linii bramkowej i wpadła w ręce bramkarza zespołu z Gdyni.

W przerwie Sikora wpuścił na boisko dwóch piłkarzy, m.in. Marcusa, ale gra gdynian wyglądała gorzej. Dużą przewagę uzyskali bełchatowianie, choć bardzo klarownych okazji bramkowych nie mieli. Najlepsze z tych co były zmarnował Michał Mak - najpierw zablokował go Kamil Juraszek, a później piłka po rykoszecie od jednego z obrońców przeszła nad bramką gdynian.

Arka ograniczała się do przeszkadzania bełchatowskiej drużynie i jeżeli liczyła na gola, to tylko z kontry lub stałego fragmentu gry. Nie mogła jednak spodziewać się tego, że dostanie ją w prezencie od sędziego i... bramkarza PGE GKS. W 71. minucie arbiter podyktował wolnego przed polem karnym za rzekomy faul Pawła Baranowskiego. Do piłki podszedł Jarzębowski, wykorzystał złe ustawienie Arkadiusza Malarza i za chwilę wraz z kolegami efektowną kołyską świętował niedawne narodziny syna.

Kiereś robił co mógł, wprowadził drugiego napastnika, ale - o dziwo - w ostatnich minutach lepiej grali arkowcy. I mogli podwyższyć na 2:0, ale Arkadiusz Aleksander z bliska fatalnie przestrzelił, a Malarz kapitalnie obronił dwa strzały Marcusa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki