18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Godson: Byłem gotów odejść z klubu PO, ale premier prosił, bym wytrzymał

Marcin Darda
John Godson
John Godson Grzegorz Gałasiński
Nie żałuję, że nie przyjęto mnie kiedyś do PiS. Ale przez to, co się ostatnio wokół mnie dzieje, zaczynam się zastanawiać, czy w Platformie jest jeszcze dla mnie miejsce - mówi John Godson, łódzki poseł Platformy Obywatelskiej, w rozmowie z Marcinem Dardą.

Tomasz Kacprzak, pański kolega z łódzkiej PO mówi, że Pan go szokuje. Że woli tego Godsona z Rady Miejskiej, który "nie różnicował ludzi". A takich głosów w łódzkiej czołówce PO jest więcej. Dziwi to Pana?
Wszyscy mają prawo mieć własne zdanie, ale jest mi smutno, że domagają się ode mnie szacunku i akceptacji tego co chcą, ale nie szanują zdania mojego, ani zdania ludzi, którzy uważają tak jak ja. Źle się dzieje, że do takich różnic zdań dochodzi w Platformie, bo powinno się to załatwiać wewnątrz partii. Jeśli takie opinie o mnie wychodzą na zewnątrz z PO, to znaczy, że jest w tym jakiś cel.

Na przykład jaki?
Nie wiem. Mnie niech pan o to nie pyta.

Mówią tak, bo uważają, że wybrano Pana w Łodzi na posła głównie głosami liberałów, którzy dziś czują się po prostu oszukani.
Ale zanim jeszcze radnym w Łodzi zostałem, wszyscy wiedzieli kim jestem, że przyjechałem do Polski jako misjonarz i że jestem pastorem. Wyborcy też wiedzieli. Wśród moich wyborców są tacy, którzy głosowali na mnie ze względu na moją działalność społeczną, tacy, którzy głosowali ze względu na mój światopogląd, a także ze względu na kolor skóry. Pewnie byli też liberałowie, nie przeczę. Na przykład jeden z pełnomocników byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego napisał mi "Godson, wracaj do Afryki", choć jego środowisko określa się tolerancyjnym. Ale mnie to wszystko trudno jest zrozumieć, ponieważ nie ma możliwości, by wszyscy mieli jednakowe poglądy. Jednak szacunek i tolerancja polegają na tym, żeby mimo różnicy poglądów potrafić w sposób cywilizowany się uszanować. A to jest próba wymuszenia na mnie, by moje poglądy były takie same jak wszystkich.

Wie Pan, że tego całego szumu by nie było, gdyby nie fakt, że jest Pan członkiem PO. Żałuje Pan, że kiedyś nie przyjęto Pana do Prawa i Sprawiedliwości?
Nie żałuję, choć przez to, co się dzieje wokół mnie w ostatnim czasie, zastanawiam się, czy w Platformie jest dla mnie jeszcze miejsce. Bo jeżeli moi koledzy, z którymi w przeszłości bywały różne nieporozumienia, ale mimo to potrafiliśmy się dogadać, mówią, że się za mnie wstydzą, jak Agnieszka Pomaska, to muszę się nad tym zastanowić. A teraz pan mi mówi, że podobne opinie mają koledzy z Łodzi. Mogę tylko się domyślać, że jestem niewygodny. Nie wiem. Ale decyzja, którą podjąłem w 2004 r. o wstąpieniu do PO, była motywowana tym, że to otwarte, szerokie ugrupowanie, które szanuje zdanie innych. Przecież w Platformie był konserwatywny Maciej Płażyński, jest Hanna Gronkiewicz-Waltz, jest Jacek Rostowski i tak dalej. Zatem uważam, że jeśli Platforma skręci mocno w lewo, to nie będzie miała takiego poparcia jak ma dziś. Są tacy, którzy są konserwatystami, ale PiS jest dla nich zbyt radykalny, dlatego głosują na PO, na takich jak ja.

Pan mówi o umiarkowanym konserwatyzmie, ale te słowa o homoseksualizmie jako wynaturzeniu, liberałów w Platformie ubodły.
Ja tylko odpowiedziałem na pytanie Tomasza Lisa, czy homoseksualizm jest zboczeniem. Odpowiedziałem, że według Biblii jest grzechem. Mieszkamy w kraju, w którym ponad 90 proc. ludzi deklaruje, że jest katolikami, czyli powinno przyjmować to, co napisane jest w Biblii. Dlatego jestem tym wszystkim zaskoczony, bo czy oni Biblii nie czytają? Mogę cały cytat przytoczyć. Biblia nazywa homoseksualizm wypaczeniem, a Biblia Tysiąclecia zboczeniem! Tak, zboczeniem. To nie są moje słowa.

Ale wspomniał Pan, że ma znajomych, którzy są homoseksualistami i ich szanuje. Wiedzą, że w pańskiej optyce jednak są zboczeńcami?
Nie o to chodzi. Jest różnica między człowiekiem, a jego czynem. Bóg mnie kocha jako Johna Godsona, ale Bóg nienawidzi moich grzechów. Kocham mojego syna, ale nie kocham na przykład jego kłamstw, jednak nie zmienia to faktu, że kocham go jako syna. Tak jest też z homoseksualistami. Jako ludzi ich szanuję, nie akceptuję tylko ich grzechów.

Pan kiedyś z PO odszedł. Dlaczego?
To było chyba w 2006 r. W PO odbywała się wtedy bezpardonowa walka wewnętrzna. Cezary Grabarczyk był wtedy w wyjątkowo nieetyczny sposób atakowany przez niektórych członków władz łódzkiej PO. Odszedłem na znak protestu. Złożyłem mandat radnego osiedlowego.

Ale wrócił Pan.
Wróciłem po namowach Cezarego Grabarczyka, gdy już został szefem regionu łódzkiego PO. Odszedłem, gdy on chciał być szefem PO w Łodzi, ale nie wygrał wskutek właśnie tych nieetycznych walk. Nalegał na mój powrót, a ja go posłuchałem.

Cezary Grabarczyk przegrał wtedy z Maciejem Grubskim. A dziś to senator Grubski mówi, że skarżyli się na Pana członkowie Koła Akademickiego PO. Sugeruje, że wykorzystywał Pan swój kolor skóry. Każde nieudane głosowanie albo zdanie wbrew pańskiemu, miał Pan oceniać jako rasizm. A dziś Grubski mówi, że głosując przeciw związkom partnerskim sam Pan jest rasistą, tyle że "społecznym".
Absolutnie nie. Niech pan Grubski powie, o jakie głosowania chodzi i kiedy konkretnie czyjeś zachowanie nazwałem rasistowskim. Pamiętam dobrze, że jedyna taka sytuacja była wtedy, gdy miałem kandydować do Parlamentu Europejskiego, a jeden z moich kolegów powiedział, że nie wyobraża sobie, aby osoba mojego pochodzenia reprezentowała go w Parlamencie Europejskim. To było zachowanie rasistowskie i zgłosiłem to do zarządu regionu PO. Przewodniczący Andrzej Biernat skierował ten wniosek do sądu koleżeńskiego, ale ja prosiłem, by to wycofał, chciałem byśmy wszyscy o tym zapomnieli. To była jedyna taka sprawa. A moje głosowania? Nie rozumiem, jak oni sobie wyobrażają, że chrześcijanin i były pastor będzie głosował za związkami partnerskimi? To byłby dopiero skandal.

Może liczyli, że jest Pan mniej radykalny po tym jak się wycofał z poparcia dla restrykcyjnego prawa aborcyjnego.
To jest zupełnie inna sprawa, mówiłem, że wycofuję się dlatego, by ta sprawa nie była przyczyną wojny politycznej w Polsce. Wycofałem się z poparcia projektu, ale zdania nie zmieniłem.

Mówił Pan, że do powrotu do PO namówił Pana Cezary Grabarczyk. Pan wrócił i pokonał go potem w wyborach do Sejmu. Ładne podziękowanie.
Przyznam, że było mi bardzo głupio, choć bardzo się cieszyłem,że tylu wyborców mi zaufało. Było mi głupio, ponieważ uważam, że wyborcy Cezarego Grabarczyka w Łodzi potraktowali bardzo niesprawiedliwie.Dla Łodzi i regionu zrobił bardzo wiele, tyle że jego wynik to był skutek nagonki medialnej i walki między regionami, jeśli chodzi o fundusze na inwestycje infrastrukturalne. Czy będę w PO, czy nie, to zawsze będę uważał, że jest wielce zasłużony dla Łodzi i regionu. Mam nadzieję, że w następnych wyborach ludzie go docenią.

No to rozumiem, że w łódzkiej PO jest Pan bliżej Cezarego Grabarczyka niż Krzysztofa Kwiatkowskiego.
Staram się być koncyliacyjny, łączyć ich, a nie pogłębiać ten ich konflikt. Zawsze sympatyzowałem z Cezarym Grabarczykiem, ale uważam, że Krzysztof Kwiatkowski też ma duże zasługi dla naszego miasta. Obaj są politykami, którzy się uzupełniają: Krzysztof to sprinter, Cezary jest jak maratończyk. Uważam, że oni powinni współpracować. Ja bym tego bardzo mocno chciał.

Musiało być Panu przykro, bo Grabarczyk nie wstąpił do Łódzkiego Zespołu Parlamentarnego. Może dlatego, że jego szefem jest Kwiatkowski?
Nie. Ja to stanowisko zaproponowałem Cezaremu Grabarczykowi w pierwszej kolejności. Tylko, że on się nie zgodził, bo wiedział już wtedy, że będzie wicemarszałkiem. A członkowie prezydium nie należą nawet do komisji sejmowych, więc w zespołach parlamentarnych też im nie wypada być. Udałem się więc z tą propozycją do Krzysztofa Kwiatkowskiego i on ją przyjął. Zależało mi, by kierował tym zespołem któryś z byłych ministrów. A Cezary Grabarczyk nie miał nic przeciwko temu, by Krzysztof został przewodniczącym. Pytałem go o to.

Co z Panem dalej? Niektórzy mówią, że konserwatystom Donald Tusk nie zapomni i wyrzuci ich z list do Sejmu. Inni, że może utrudni Panu start do europarlamentu.
Moja przyszłość jest w rękach Boga. Może będą kolejne kadencje, a może ta jest ostatnia? Tam, gdzie mnie Bóg pośle, tam będę. Pana premiera zapewniłem, że będę go wspierał, że póki on jest przewodniczącym PO, to ja też w tej partii będę. Nie wiem tylko, czy w tej partii będzie jeszcze akceptacja dla ludzi tak konserwatywnych jak ja. Jeżeli się okaże, że mnie nie chcą w PO, to ja sobie radę dam.

A kiedy Pan zapewniał premiera o wsparciu? Przed czy po głosowaniu w sprawie związków partnerskich?
Przed.

No to zapewnił Pan premiera, że go wesprze, po czym głosował Pan wbrew niemu?
Obiecałem wsparcie w głosowaniach dotyczących gospodarki, budżetu, spraw społecznych, tylko nie w światopoglądowych, jeśli będzie dyscyplina. Premier zapewnił mnie, że nie będzie z tym problemu. To było rok temu. W PO była wtedy na konserwatystów wielka nagonka. Miałem już przygotowany list z rezygnacją z członkostwa w klubie. Premier mnie od tego odwiódł, poprosił, bym jeszcze wytrzymał.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki