Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Godson: Zachęcałem premiera, żeby zainteresował się Afryką

Piotr Brzózka
John Godson
John Godson Maciej Stanik
Termin wizyty premiera w Nigerii był niefortunny. Ale jeżeli chcieliśmy się zdecydować na wizytę jeszcze w tym roku, to był jedyny wolny termin, nie było innego - mówi John Godson, poseł PO, w rozmowie z Piotrem Brzózką.

Wrócił Pan właśnie z podróży do Nigerii, gdzie poleciał Pan z premierem Tuskiem. Do samolotu wsiadł Pan jako pasażer, czy pomysłodawca i organizator wizyty?
Miałem swój mały udział w tym, że pan premier poleciał do Nigerii. Od kilku miesięcy zachęcałem go, żeby zaangażował się w sprawy afrykańskie. Można powiedzieć, że decyzja zapadła, kiedy premier był u mnie z wizytą na obiedzie w ubiegłym roku. Lepiej późno niż wcale. Wiele państw robi interesy w Afryce, wysyła tam swoich przedsiębiorców, a Polska tego dotąd nie robiła. Są też inne osoby w ministerstwach gospodarki i spraw zagranicznych, które, w mojej ocenie, miały dużo większy wkład.

Wybór Nigerii spośród wszystkich afrykańskich państw to oczywiście nie jest przypadek?
To nie jest przypadek. Nawet jeżeli ja nie pochodziłbym z Nigerii, to nie można mówić o Afryce, nie mówiąc o Nigerii. To jest najludniejszy kraj na kontynencie - 170 milionów mieszkańców. Mocarstwo kontynentalne, a w dodatku czwarty najszybciej rozwijający się kraj na świecie.

10 kwietnia to naprawdę była przypadkowa wizyta? Musiał Pan słyszeć komentarze: że premier "odleciał na zapasowe lotnisko", byleby tylko nie być w kraju w dzień obchodów trzeciej rocznicy Smoleńska.
Termin był niefortunny. Premier rozumie, jakie to ma implikacje. Ale 10 kwietnia o piątej rano pojechał złożyć kwiaty. Dlatego nie należy się doszukiwać drugiego dna. Zresztą, negocjacje na temat terminu wyjazdu trwały bardzo długo.

Kto wyznaczył taki termin?
Nigeria. Jeżeli chcieliśmy się zdecydować na wizytę jeszcze w tym roku, to był jedyny wolny termin, nie było innego. Harmonogram takich głów państw jest bardzo napięty. Jeszcze tego samego dnia, kiedy przylecieliśmy, prezydent Nigerii wrócił z Kenii. My mieliśmy jeszcze odwiedzić Zambię i RPA, ale nie udało się, bo nie było terminu.

Przy okazji tej wizyty pojawiło się wiele lekceważących komentarzy na temat samej Nigerii. Widziałem komiksowy rysunek, na którym prezydent Nigerii oferował nam maczety i dorzucał bydło, a premier Tusk martwił się, czy mamy wystarczająco dużo koralików.
To są niskie kompetencje międzykulturowe, ignorancja. Stereotypowo Afryka jest postrzegana jako kontynent zacofany, nękany problemami i konfliktami. Zachodnie media to utrwalają, choć ich biznes naprawdę zarabia tam dobre pieniądze. Satyra satyrą, ale to jest poważna sprawa, trzeba zrobić wszystko, żeby Polska też zaczęła tam robić interesy. Nigeria jest krajem bardzo zaawansowanym, choć pełnym kontrastów. Są ubogie wioski, ale też miasta lepiej rozwinięte niż wiele metropolii europejskich. Nigeria to kraj bardzo drogi. W Lagos za kolację zapłaciłem 200 zł. Ludzie zarabiają nawet po kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Ceny domów w Lagos są wyższe niż w USA. Zamożność widać na ulicy. Kiedy byłem tam 6 lat temu, drogi pełne były zużytych samochodów z Europy. Dziś nie ma chyba drugiego miejsca na świecie, gdzie można zobaczyć tyle terenówek.

Kto na kontaktach biznesowych może bardziej skorzystać: Polska czy Nigeria?
Polska. Nigeria to jest miejsce, gdzie ze względu na zasoby naturalne: ropę, gaz i miedź, stara się zainwestować wiele państw zachodnich, ale też Chiny, Indie. Natomiast Nigeryjczykom może zależeć na naszych usługach i towarach, które są dobrej jakości, a konkurencyjne cenowo. Dziś wiele polskich wyrobów trafia do Nigerii drogą okrężną, przez Wielką Brytanię albo Niemcy. Dlaczego tego nie robić bezpośrednio?

Z premierem polecieli przedstawiciele dużych firm. Choćby zbrojeniowego Bumaru.
Tak, były rozmowy w sprawie zbrojeniówki, ale to jest decyzja polityczna. Nie chodzi o to, żeby Bumar dostarczał broń do Nigerii, lecz tam na miejscu utworzył oddział. Jeżeli wejdzie do Nigerii, to ma w zasięgu rynek afrykański.

I wiele konfliktów do wyposażenia.
Ja bym nie patrzył od tej strony. Mamy wielki ruch demokratyzacji w Afryce. Rządy i ich wojska potrzebują chronić zdobytą demokrację.

Wracając do wizyty: jak Pan był podejmowany, ze zdziwieniem?
Z sympatią. Pan prezydent chyba pięć razy podczas rozmów i oficjalnej kolacji podziękował Polsce za to, że Nigeryjczyk mógł tam zostać posłem.

A gorąco było?
Za gorąco.

Premier katował się w garniturze?
Tak, na oficjalne spotkania trzeba było być ubranym w garnitur. Ale na nieoficjalne ubrałem się po nigeryjsku, w luźne, przewiewne spodnie i tunikę.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki