Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gortat: zapamiętajcie mnie za to, co robię

Redakcja
Gortat: zapamiętajcie mnie za to, co robię
Gortat: zapamiętajcie mnie za to, co robię Jakub Pokora
Rozmowa z Marcinem Gortatem, koszykarzem Phoenix Suns i reprezentacji Polski.

Co z Pana grą w reprezentacji Polski podczas EuroBasketu?
Praktycznie wszystko jest już uzgodnione i w najbliższych godzinach moje ubezpieczenie powinno zostać przekazane zainteresowanym stronom. Czekam na informację od agenta. Do kadry dołączę w niedzielę i wieczorem odbędę już pierwszy trening [rozmawialiśmy w sobotę - przyp. red.].

A jak wygląda sytuacja z grą zawodników z NBA w Europie podczas lokautu?
Sprawa jest skomplikowana ze względu na Davida Sterna [komisarz NBA - red.] i FIBA. Z tego, co wiem, to Stern chciał zablokować zawodników, którzy mają ważne kontrakty w NBA, żeby nie występowali w Europie. Dlatego wydanie takiego listu czystości może być problemem.

W piątek FIBA dała jednak zielone światło zawodnikom z NBA. Tyle że dzień po zakończeniu lokautu wszyscy zawodnicy muszą wrócić do swoich drużyn.
Tak jest, ale nie rozmawiałem ze swoim agentem od momentu pojawienia się tej informacji. Myślę jednak, że w najbliższych dniach sytuacja z ewentualną grą w europejskim klubie powinna się wyjaśnić. Choć nie jest to łatwe. W mediach pojawił się Spartak Sankt Petersburg, ale nie wiem czemu, bo ja akurat rozmawiałem z inną drużyną…

Kilka dni temu mówił Pan, że chodzi o klub z najładniejszego miasta w Rosji… To jest jakieś inne piękne miasto w Rosji oprócz Sankt Petersburga?
Jest.

Jakie?
Moskwa. Więc teraz możecie zgadywać, o którą drużynę chodzi, bo trochę ich jest (śmiech). Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. W grę wchodzi też ŁKS, bo zapewniam, że nie jest to żaden chwyt marketingowy i robimy wszystko, żebym w nim wystąpił. Byłoby to spełnieniem małego marzenia. Żeby zagrać w polskiej lidze i do tego w mieście, z którego pochodzę.
ŁKS, ale piłkarski, przegrał na inaugurację ekstraklasy z Lechem Poznań aż 0:5.
Miałem nadzieję, że nie poruszycie tego tematu (śmiech). Co tu dużo mówić? Falstart. To już nie jest I liga. A Lech Poznań to nie chłopcy do bicia. Mam nadzieję, że w następnych meczach będzie lepiej.

Jak Pan oceni dwie porażki reprezentacji Polski [ze Słowenią 54:69 i Macedonią 57:66 - red.] na zgrupowaniu na Słowenii?
Myślę, że w miarę dobrze to wypadło. Zagraliśmy młodą ekipą. Dobre wrażenie zrobił na mnie zwłaszcza Piotr Pamuła, który rzucił 13 punktów. Z całym szacunkiem, ale zawodnik, który pojawił się znikąd, jest nagle pierwszym strzelcem drużyny. To naprawdę supersytuacja dla naszej reprezentacji. Teraz tylko czekać na resztę drużyny. Przede wszystkim na tych podstawowych.

Którego zawodnika najbardziej będzie brakować w kadrze podczas EuroBasketu?
Z pewnością walecznego Krzysia Szubargi. Nie mamy zbyt wielu rozgrywających grających na przyzwoitym poziomie. A ci, co są, wykruszają się przez kontuzje. Poza tym już drugi czy trzeci rok nie będzie z nami Michała Ignerskiego. Szkoda, bo był naszą mocna bronią w ataku. Ale są inni, którzy będą mieli szansę się pokazać. Tak samo było, gdy ja zaczynałem grać w kadrze. Też dostawałem szasnę wtedy, kiedy ktoś nie przyjechał. Są też sytuacje, że zawodnicy odmawiają gry w reprezentacji, ale… to ich decyzje. Ja przyjeżdżam.

Jest Pan zawiedziony postawą naszej reprezentacji do lat 18 w mistrzostwach Europy we Wrocławiu?
Presja z zewnątrz była za duża. Podejrzewałem, że mogą jej nie wytrzymać i się spalić. Dużo się o nich mówiło i pisało. Oczekiwania wzrosły. Rozmawiałem z ich trenerem [Jerzy Szambelan - red.] i mówił, że po zawodnikach na przełomie paru miesięcy widać było ogromną zmianę. Nie było im łatwo grać, wszyscy się na nich patrzyli. Ale spokojnie. Oni jeszcze osiągną wynik. Są naprawdę utalentowanym zespołem.

Podczas rozmowy z kibicami w Lublinie opowiedział Pan o pierwszym spotkaniu z Robinem Lopezem, co odbiło się echem również w USA.
Pytanie było, jaki był pierwszy kontakt z Lopezem, więc odpowiedziałem [Lopez zataił przed Gortatem, gdzie mają trening - red.]. Czy to miało wpływ na naszą znajomość? Wątpię. Rozmawialiśmy potem o tej sytuacji. Przyszedłem do Suns, by grać w pierwszym składzie, walczyć o swoje marzenia. A czy będę to robił, przyjaźniąc się z Lopezem, czy nie, nie ma dla mnie znaczenia. Jeśli nie grasz na 110 proc., to zastępuje cię ktoś inny. A ta sytuacja za bardzo została rozdmuchana, bo tak naprawdę to nie jest to żadna afera.

Bardzo mocno angażuje się Pan w promowanie koszykówki. Campy, turnieje. Teraz jesteśmy na Right Guard Streetball. Kiedy wpadł Pan na taki pomysł i co Pana do tego skłoniło?
Myśl stworzenia takiej instytucji pojawiła się wraz z przejściem do NBA. Wielu znajomych i bliskich mówiło mi, że będę miał bardzo dużą szansę mieć ogromny wpływ na dzieci i młodzież, która będzie chciała mnie naśladować. Realizować swoje marzenia, tak jak ja. Tłumaczyli mi, że mogę być osobą, która zmieni wiele w ich życiu. Dlatego w pewien sposób staram się im pomóc. I to zaczęło się szybko rozwijać. Gdybym teraz przerwał swoją działalność, to wiele osób mogłoby popełnić samobójstwo (śmiech). Dlatego zapewniam, że tego nie zrobię.

To już jest dla Pana biznes? Zarabia Pan na tym?
Nie ukrywam, że fundacja zarabia pieniądze. Ale ja nie mogę wyciągać z niej tych pieniędzy. Fundacja ma swoje cele, zakładamy szkoły, które żeby powstały i funkcjonowały, potrzebują dużych funduszy. Z kolei campy mają swoich sponsorów, a pieniądze od nich idą na organizację tych obozów. Ja z tego nic nie mam. Oczywiście oprócz przyjemności i bazy danych z utalentowanymi zawodnikami. Jeśli kiedyś będziemy szukali kogoś do ŁKS, to będę miał gotową listę i dotrę do nich jako pierwszy.

Wyobraża Pan sobie swoją fundację za 10-15 lat?
Na razie o tym nie myślę, ale mam nadzieję, że będziemy instytucją, która pomaga młodym koszykarzom. Wiele osób mówi, że zarabiam tyle kasy. Super. Ale pieniądze to rzecz nabyta. Dziś mam, jutro już nie. Dla mnie liczy się przede wszystkim to, żebym został zapamiętany za to, kim jestem, i za to, co robię. Jako osoba, która coś osiągnęła nie tylko na parkiecie, ale też poza nim.

Notował Tomasz Biliński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki