Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gowin in vitro

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński
Jarosław Gowin to urodzony polityk in vitro. W tym sensie, że ma nieprawdopodobne parcie na szkło. W in vitro zresztą też. Jak oznajmił w TVN24, "w polskich klinikach dzieją się rzeczy straszne", co zresztą pasuje do jego wcześniejszej wypowiedzi, że "możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że na embrionach dokonuje się rozmaitych eksperymentów naukowych, z reguły prowadzących do uśmiercenia tych embrionów".

To duże prawdopodobieństwo minister sprawiedliwości widzi też w handlu embrionami. Kiedy ktoś taki jak Gowin opowiada takie rzeczy, to znaczy, że nie mówi ich po to, żeby zbadać sprawę, tylko po to, żeby zaskarbić sobie względy konserwatywnie nastawionych wyborców i reprezentujących je środowisk politycznych.

Jest to też rzucanie cienia na kliniki leczenia bezpłodności, będące często jedyną nadzieją dla ludzi, którzy własnego dziecka doczekać się nie mogli. Znam takie małżeństwa. Przez całe lata przyjeżdżały do jednej z takich klinik w Łodzi. Te małżeństwa, jeśli mają o coś pretensje, to tylko o to, że państwo nie pomogło im w finansowaniu bardzo kosztownego leczenia.

Dlaczego Gowin akurat teraz zauważył te "straszne rzeczy, które prawdopodobnie dzieją się w klinikach"? W październiku ubiegłego roku Donald Tusk obiecał, że od lipca, czyli już za trzy miesiące, zapłodnienie in vitro będzie finansowane przez państwo dzięki specjalnemu programowi Ministerstwa Zdrowia. To dobrze, że Jarosław Gowin nie jest ministrem zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki