Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hanna Zdanowska nie chce awansu na wiceprzewodniczącą Platformy

Marcin Darda
Marcin Darda
Grzegorz Schetyna, nowy szef Platformy Obywatelskiej, nalega, by prezydent Łodzi Hanna Zdanowska została wiceprzewodniczącą partii. A ona odmawia...

W łódzkiej PO nikt oficjalnie nie chce o tym mówić. Wiadomo, że propozycja od Schetyny ma kilka poziomów: generalnie dostał poparcie od łódzkich struktur partii w wyborach na przewodniczącego partii, z kilkoma tylko wyjątkami, np. Cezarego Grabarczyka, co zresztą nie jest bez znaczenia. Poza tym PO rządzi Łodzią drugą kadencję, a prezydent, wygrywając w pierwszej turze, jest dziś wartością dodaną do tego szyldu. I jeszcze jedna sprawa: to stanowisko dla Zdanowskiej dałoby alibi Schetynie do rozpoczęcia działań zmierzających do usunięcia z grona zastępców Grabarczyka, bo dwóch wiceprzewodniczących z jednego miasta to zawsze jest jakiś argument do zastosowania strategii, że Łódź dostała w zarządzie partii zbyt dużo.

Ale Zdanowska tego stanowiska nie przyjmie, nie chce tego także część jej otoczenia. Dlaczego? Ta kwestia jest wielopłaszczyznowa. Prezydent co prawda powiedziała ostatnio w wywiadzie dla „Dziennika Łódzkiego”, że nie zamierza opuszczać Platformy, za to wiadomo, że strategia na najbliższe wybory samorządowe w 2018 roku prawdopodobnie przyjmie zupełnie inny kształt niż przed dwiema poprzednimi elekcjami.

Przez te dwie ostatnie kampanie Zdanowska była kandydatką PO, teraz zaś wszystko idzie ku temu, by szyld partyjny zniknął z barw kampanii. Powodów jest kilka: może dzięki temu zyskać głosów więcej, niż stracić, a poza tym szyld PO w sondażach nie jest wyceniany tak wysoko, jak jeszcze przed dwoma laty. Bez większego znaczenia byłby fakt, że należy, a nawet jest przewodniczącą PO w Łodzi, ponieważ wystartowałaby jako kandydatka niezależna wystawiona przez lokalny komitet. Ów lokalny komitet pod równie lokalną nazwą wystartowałby do Rady Miejskiej z obecnymi radnymi PO w roli kandydatów na radnych. Co prawda statut PO zabrania jej członkom startowania pod innymi szyldami, ale w sytuacji, gdy PO nie wystawiłaby komitetu partyjnego, wszystko byłoby w zgodzie z wewnętrznymi prawami partii. W tym komitecie mogliby się znaleźć kandydaci z Nowoczesnej, czy np. SLD, który dziś rządzi Łodzią razem z PO. Co prawda nowy wiceszef Sojuszu, wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela, publicznie mówi o odbudowaniu marki SLD, nie wiemy jednak, co tak naprawdę myśli. W każdym razie jeden taki szeroki komitet mógłby podzielić uwagę wyborców tylko między PiS i resztę świata ze Zdanowską na czele.

Drugi kontekst jest taki, że zapowiedź powołania takiego lokalnego komitetu, a potem jego utworzenie, może ostudzić wojnę łódzko-łódzką między PiS a PO. PiS, którego pomocy potrzebuje Zdanowska w sprawie Expo, może być bardziej elastyczny we współpracy, gdy zużywający się szyld PO zostanie pokryty grubą warstwą pudru.

Jest zatem dość oczywiste, że w obliczu obu tych kontekstów awans na przewodniczącą Platformy przeczyłby dotychczasowej strategii ukrywania, a przynajmniej nieeksponowania przez otoczenie Zdanowskiej jej przynależności partyjnej. Ten awans byłby jak wytatuowanie sobie na czole logotypu Platformy. Prezydent Łodzi, według ostatnich przecieków, nie będzie odchodzić z PO, ale po prostu któregoś dnia, bez huków i konferencji prasowych jej nazwisko zniknie ze stron internetowych partii, co oczywiście nie oznacza, że straci kontrolę nad tym środowiskiem. Taka strategia w strukturach PO wzmocni jej najbliższych współpracowników - Tomasza Piotrowskiego i Pawła Bliźniuka. To właśnie Bliźniuk miałby wejść do zarządu krajowego PO, niejako zamiast Zdanowskiej, ale nie w roli wiceprzewodniczącego, a, pardon, zwykłego członka. To byłoby wyjście na wprost jego ambicji, a potem alibi dla desygnowania go na szefa regionu łódzkiego PO. Póki co, to jest najsłabsza część tej układanki.

W Platformie znowu słychać, że obecny szef regionu Andrzej Biernat pójdzie dalej w swojej taktyce niewychylania się z publiczną aktywnością partyjno-polityczną i zrezygnuje z szefowania regionem. Bliźniuk, dziś wiceszef regionu, miałby go na tym stanowisku zastąpić, a szefowie regionu do zarządu krajowego PO wchodzą z automatu. Tyle że Andrzej Biernat nieraz miał już rezygnować, a nie rezygnuje, a jest też pytanie, czy Bliźniuka bezapelacyjnie zaakceptuje partyjny aktyw w terenie.

Czy nie ma innych kandydatów? Ktoś coś wspominał o Joannie Skrzydlewskiej, która w terenie ma szacunek, a kiedyś naturalnym kandydatem na szefa regionu byłby Cezary Grabarczyk, który zresztą był nim w minionej dekadzie. Tyle że Grabarczyk jest w stanie waśni ze stronnikami Zdanowskiej, a szefem PO został właśnie Grzegorz Schetyna. Nietrudno sobie przypomnieć, że to właśnie Grabarczyk i jego spółdzielnia byli głównymi narzędziami Donalda Tuska do utylizacji Schetyny, który nie ma w zwyczaju zapominać, a tym bardziej wybaczać.

Dziś w łódzkiej PO powtarza się to, że Schetyna na użytek publiczny deklaruje, że jest w stanie współpracować ze wszystkimi w PO, ale w prywatnych rozmowach dodaje: „oprócz Grabarczyka i Protasiewicza”. Cezary Grabarczyk o tym wie. W wypowiedzi dla „Polityki” a propos swojej roli w PO pod rządami Schetyny stwierdził rozbrajająco, że „jest już do uśpienia”. Ta autoironia znanego ze sztywnego stylu bycia Grabarczyka mówi wprost, że on nie ma już złudzeń.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
18 - 24 stycznia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki