Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga: GKS Bełchatów - GKS Katowice 5:0 [ZDJĘCIA+FILM]

Paweł Hochstim
W środowym meczu I ligi, PGE GKS Bełchatów rozgromił GKS Katowice aż 5:0.

Do tej pory piłkarze PGE GKS Bełchatów zdobywali punky, ale swoją grą na kolana nikogo nie rzucali. Czy środowy mecz był więc przełomowy? Wiele na to wskazuje, bo po raz pierwszy w tym sezonie bełchatowianie pokazali pełnię swoich umiejętności.

- To najciekawszy mecz sezonu w Bełchatowie - tak reklamowano spotkanie tych dwóch zespołów. Bełchatowianie walczyli o fotel lidera, a katowicki zespół o poprawę swojej nieciekawej sytuacji w tabeli. Choć w składzie zespołu trenera Rafała Góraka jest cała masa znanych nazwisk, to zespół zanotował przeciętny początek sezonu.

Szkoleniowiec katowickiego zespołu chyba liczył na podwójną motywację kilku swoich graczy, bo w pierwszej jedenastce postawił aż na czterech byłych graczy PGE GKS - Łukasza Budziłka, Bartłomieja Chwalibogowskiego, Grzegorza Fonfarę i Tomasza Wróbla.

Mecz dwóch GKS-ów rzeczywiście był bardzo dobry, choć w pierwszej połowie zdecydowanie było zbyt wiele przestojów.
Bełchatowianie szybko jednak zdobyli gola dzięki akcji braci Maków. Michał łatwo ograł Alana Czerwińskiego, pobiegł w pole karne i wystawił idealną piłkę Mateuszowi, który bez problemu pokonał Budziłka. Bramkarz GKS być może jeszcze był dumny ze swojej wcześniejszej interwencji, bo niespełna sześćdziesiąt sekund wcześniej kapitalnie obronił strzał Kamila Poźniaka.

Mniej więcej po kwadransie ten interesujący mecz stracił wiele kolorytu. Katowiczanie nie bardzo byli w stanie atakować, tym bardziej, że po czerwonej kartce Janusza Gancarczyka za niesportowe zachowanie musieli radzić sobie w dziesiątkę, a bełchatowianie raczej pilnowali prowadzenia, niż próbowali zdobyć kolejne gole. Do poziomu niestety przyłożyło się też kilku kretynów, dla których ważniejsze od wspierania drużyny jest zapalenie kilku tanich rac i świec, które później świetnie jest rzucić na boisko. Gdyby takich ludzi wyeliminować z futbolu, z pewnością stałby on się lepszy.

Na szczęście w przerwie trener Kamil Kiereś chyba wytłumaczył swoim piłkarzom, że wiele ryzykują, bo ci rzucili się do ataku i już po 13 minutach gry prowadzili 3:0, choć po drodze nie wykorzystali karnego! W 51. minucie Budziłek obronił strzał z jedenastu metrów Grzegorza Barana, ale już dwie minuty później nie był w stanie zatrzymać strzału Adriana Basty. A w 58. minucie wyjmował piłkę z siatki po dokładnej główce Pawła Baranowskiego. A w 66. minucie, po kolejnym błędzie obrony GKS, gola zdobył najlepszy na boisku Michał Mak. To jednak nie był koniec popisów bełchatowian, bo w 75. minucie wynik meczu ustalił Andreja Prokić.

PGE GKS BEŁCHATÓW - GKS KATOWICE 5:0 (1:0)

Gole: Mateusz Mak (10), Adrian Basta (53), Paweł Baranowski (58), Michał Mak (66), Andreja Prokić (75)

Sędziował: Łukasz Bednarek (Koszalin)

Widzów: 2150

PGE GKS: Malarz - Basta, Wilusz, Baranowski, Flis - Mateusz Mak (67, Prokić), Sawala l, Poźniak, Baran (79, Szymański), Michał Mak (73, Renusz) - Bartosiak. Trener: Kamil Kiereś.

GKS: Budziłek - Czerwiński (78, Sadzawicki l), Kamiński l, Napierała l, Chwali- bogowski (46, Pietrzak) - Wróbel, Fonfara, Figiel (46, Wołkowicz), Duda, Gancarczyk l32 - Pitry. Trener: Rafał Górak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki