Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga: Widzew Łódź - Miedź Legnica 0:0 [SKRÓT MECZU + ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Widzew wciąż bez zwycięstwa na własnym stadionie. W 7. kolejce piłkarskiej I ligi łodzianie bezbramkowo zremisowali z Miedzią Legnica. W siedmiu dotychczasowych spotkaniach na pierwszoligowych boiskach Widzew odniósł zaledwie jedno zwycięstwo i z siedmioma punktami zajmuje miejsce w dolnej części ligowej tabeli.

Przychodzenie dzisiaj na mecze piłkarzy Widzewa to mordęga i narażanie się na dziewięćdziesiąt minut wściekłości, a później wieczór rozczarowania. Klub, który w historii polskiej piłki zapisał się złotymi literami, dziś sportowo kona. I tylko jego szef uważa, że wszystko jest w porządku.

W zaklinaniu rzeczywistości właściciel Widzewa Sylwester Cacek osiągnął poziom mistrzowski i niewielu jest w stanie mu dorównać. Swój efekt jednak osiągnął - choć zbudował zespół z graczy tanich i bardzo tanich wielu ludziom wmówił, że Widzew będzie się bił o awans. Ba, są tacy, którzy nadal w to wierzą.

Widzew jest dzisiaj drużyną, która ma problem z wymienieniem pięciu celnych podań z rzędu. To zespół, który w ofensywie może liczyć właściwie tylko na błędy rywali, bo sama dobrych akcji właściwie nie przeprowadza. W sobotnie popołudnie, gdy na własnym stadionie mierzyła się z Miedzią Legnica - drużyną sklasyfikowaną na razie jeszcze niżej - przeprowadziła tylko jedną taką akcję, gdy w 45. minucie Konrad Wrzesiński dobrze dośrodkował do Mateusza Brozia, a jego strzał głową obronił Aleksander Ptak.

Pozostałe sytuacje wynikały z przypadku, a nie z myśli taktycznej. Przerażające są stałe fragmenty gry w wykonaniu widzewiaków, choć sami podkreślają, że ćwiczą je bardzo często. Jeśli to prawda, to wytłumaczenia są dwa - albo nie są się w stanie nauczyć, albo są źle uczeni. Innego wyjścia nie ma.

Kibice Widzewa wskazują jednoznacznie, że winny jest trener Włodzimierz Tylak, choć to na pewno uproszczenie problemu Widzewa. Bez wątpienia jednak szkoleniowiec tej drużynie nie pomaga. Podobnie jak właściciel.

Legnicki zespół może optycznie wyglądał nieco lepiej od widzewiaków, ale w ofensywie nie miał żadnej siły, więc remis nie był zagrożony, a bramkarz Dino Hamzić najczęściej się nudził. Gdyby na siłę szukać pozytywów w grze widzewiaków, to można pochwalić ich za grę w obronie, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że była to raczej słabość Miedzi.

Trener Tylak nie spełnił żadnej z próśb kibiców - ani jego drużyna nie wygrała, ani nie wpuścił na boisko masażystę, choć widownia sarkastycznie się tego domagała. To też jest dobry przykład, który ilustruje zaklinanie rzeczywistości w łódzkim klubie, bo skoro Tylak do dzisiaj nie rozumie, dlaczego jest krytykowany za wystawienie w meczu kontrolnym masażysty - reakcje dziennikarzy i kibiców nazywa "histeryczną" - to znaczy, że w klubie nikt nie zwrócił mu uwagi, jak bardzo ośmieszył wizrunkowo Widzew. Ale w sumie dlaczego ośmieszył? Panie Sylwestrze, wszystko jest dobrze, prawda? Dalej walczymy o awans?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki