Puste trybuny łódzkiego stadionu i grobowa cisza podczas pierwszego gwiazdka są najlepszym komentarzem do tego, co w ostatnim czasie wydarzyło się na linii kibic-Zarząd. W tak dziwnej, mało piłkarskiej atmosferze przyszło debiutować zespołowi pod wodzą nowego-starego trenera Rafała Pawlaka. Już na przedmeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec tłumaczył, że przez kilka dni nie jest w stanie zmienić przygotowania piłkarzy, czy podnieść ich umiejętności. Nowy sztab szkoleniowy miał skupić się głównie na przygotowaniu psychicznym, mentalności i podejściu zawodników do meczu.
Widzew zaczął nieźle, bo już w 5 minucie łodzianie zaatakowali kontratakiem, ale Mateusz Broź zamiast podawać do dobrze ustawionego Kwieka sam próbował strzelać na bramkę. W 15 minucie po raz kolejny Widzewiacy zaatakowali z kontry, ale ani Rybicki ani Broź nie doszli do niezłego podania Wrzesińskiego.
Widzew nie stwarzał sobie dogodnych sytuacji do zmiany wyniku, ale Wisła Płock także grała bardzo słabo i nie zagrażała widzewskiej bramce. Dobra akcja Widzewa to 28 minuta spotkania, kiedy Rybicki prostopadle podawał do Kwieka, ale tego w ostatniej chwili uprzedził stoper. Łodzianie uzyskali aut, Augustyniak mocno wyrzucił piłkę i strzelać próbowali Kasprzak oraz Kwiek.
Do końca połowy na boisku zarówno z jednej, jak i z drugiej strony działo się niewiele, a piłkarze zeszli z boiska wśród ironicznych okrzyków dotyczących osoby prezesa klubu.
ZOBACZ TEŻ: Kibice na meczu Widzew Łódź - Wisła Płock [ZDJĘCIA+FILM]
W drugiej połowie na boisku przyszło nam nadal oglądać bezładną kopaninę, ale nieco ożywiły się trybuny. Nielicznie zgromadzeni kibice wulgarne okrzyki dotyczące prezesa klubu zastąpili prześmiewczymi piosenkami. W 50 minucie meczu dobrą akcję bramkową zmarnował Nowak, który kopnął piłkę tuż obok słupka. Kolejna zmarnowana sytuacja miała miejsce 10 minut później.
Znów negatywnie zaskoczył Broź, który po przebiegnięciu z piłką połowy boiska, w polu karnym podał do obrońcy.
Tuż po tym na boisku zastąpił go Janiec. Kilka niewykorzystanych sytuacji zemściło się na łodzianach w 76 minucie, kiedy wynik meczu zmienił Marko Radić. Wisła Płock wygrywała 1:0. To co dobiło drużynę Widzewa to jednak nie stracona gol, ale czerwona kartka Kasprzaka w 80 minucie. Młody piłkarz wykazał się wyjątkowym brakiem profesjonalizmu i piłkarskiego obycia, kiedy to mając już na koncie jedną żółtą kartkę, z premedytacją łapał Patryka Stępińskiego za koszulkę. W tym momencie było już praktycznie po meczu, bo piłkarze Widzewa grający w dziesiątkę pozostawali tym bardziej bezsilni wobec swoich rywali.
W meczu z Wisłą Płock widzewiacy zanotowali pierwszą porażkę na swoim stadionie w tym sezonie i aż strach pomyśleć ilu kibiców pojawi się na następnym meczu łodzian. Warto odnotować, że niespełna półtora tysiąca widzów, które pojawiło się w sobotę przy al. Piłsudskiego było wpuszczane na stadion do końca 1 połowy.
Po meczu nowy szkoleniowiec Widzewa Łódź nie krył rozczarowania przebiegiem gry i końcowym rezultatem.
- Próbowaliśmy zmienić ustawienie, zagrać bardziej otwarcie w ofensywie. Niestety brakowało wykończenia - powiedział Rafał Pawlak.
Jednocześnie trener łódzkiej drużyny nie odmówił swoim podopiecznym zaangażowania i podkreślił, że zespół, mimo słabych wyników, ma potencjał. Brakuje mu jednak jakości w ofensywie.
- Wszystko układało się dobrze do momentu stałego fragmentu gry, po którym padła bramka dla gości. Natomiast po czerwonej kartce dla Bartłomieja Kasprzaka było już właściwie po meczu - podsumował szkoleniowiec Widzewa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?