Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Igor Kwiatkowski i Paranienormalni. Wszystkie sweterki Mariolki

Anna Gronczewska
Igor Kwiatkowski
Igor Kwiatkowski Arkadiusz Dembiński
Czy Polacy mają poczucie humoru, jak doszło do tego, że powstała postać kultowej Mariolki, czy łatwo się wcielić w rolę kobiety? - odpowiada Igor Kwiatkowski z Kabaretu Paranienormalni.

Wakacje, jedziemy na wakacje, gdzieś mam Egipt i Chorwację, Polska większe ma atrakcje... Śpiewał Pan tak niedawno. Wakacje Baltic Tour 2015 udały się?

O tak. Trasa Baltic Tour to jedno z najbardziej wyczekiwanych przez nas corocznych wydarzeń. Zawsze przy tej okazji testujemy nowe skecze, które pokazywać będziemy w nowym programie. Publiczność nadmorska jest żądna dobrej rozrywki, a dookoła same wielkie festiwale muzyczne, kina plenerowe, kabaretony. Cieszy nas, że możemy pochwalić się zapełnioną widownią.

Przy okazji pobytu nad morzem brał Pan udział w parawaningu?

Chciałbym mieć czas na parawaning. Niestety, kabaret to oprócz niewątpliwej przyjemności, także ciężka praca. Zwłaszcza że szykujemy się od kilku miesięcy do drugiego sezonu Paranienormalni Tonight. Ale nie ukrywam, że należę do mistrzów parawaningu, a razem z chłopakami z kabaretu mamy siódmego dana w tej dyscyplinie.

Powstanie o tym jakiś skecz?

Powstał skecz będący parodią programu "Projekt plaża", w którym Olivier Janiak przepytuje polskich plażowiczów, natrafiając na prawdziwe perełki.

Dziś w Polsce kabarety biją rekordy popularności. Nie ma dnia, by takie kabaretowe programy nie były emitowane w telewizji. Nawet w kilku programach. Z czego to wynika?

Nie myślimy o innych kabaretach. Przyjaźnimy się z nimi, ale nie oglądamy się na innych. Dlatego trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Staramy się dostarczać rozrywki na poziomie, ale przystępnej. Takiej, w której nikogo nie będziemy obrażać, ale pojawi się nutka pikanterii. Jako gatunek sztuki kabaret ma w Polsce wieloletnią tradycję. Ewoluuje wraz z widzem. Stąd, moim zdaniem, jego dzisiejsza popularność.

Polacy lubią się śmiać?

Na pewno jesteśmy narodem lubiącym rozrywkę i o sporej dawce poczucia humoru. Nasze skecze, a zwłaszcza stand up, opierają się na naśmiewaniu się z własnych przywar - a to, że mąż ma za wielki brzuszek, aby objąć żonę, a to że na wakacje jeździmy rozklekotanym wozem, a to że kobiety bardziej od swoich mężczyzn kochają zakupy. Śmiejemy się także z samych siebie. Nikt jeszcze się nie skarżył, a więcej - publiczność płacze ze śmiechu. Czy lubimy się śmiać z samych siebie? Nie wiem, ale się śmiejemy.

Wielu aktorów twierdzi, że łatwiej kogoś wzruszyć niż rozśmieszyć. Panu i kolegom się to udaje. Jest jakaś recepta?

Rzeczywiście, rozśmieszanie jest sztuką. Kiedyś nie myślałem o tym w kategoriach profesjonalnych, ale razem z kolegami wiele lat uczyliśmy się, jak rozśmieszać publiczność i jak budować wokół niej świat dobrej zabawy. Recepta jest prosta. Jest nas czterech - ja, Robert, Michał i Rafał. Do tego grono naszych przyjaciół, współpracowników i oczywiście rodzin. Jeżeli coś śmieszy to zacne grono, będzie śmieszyło także innych. Śmiejemy się z samych siebie i to, myślę, jest naszą bombą rozweselającą.

CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Czy Mariolka widziała się kiedyś z Kryspinem?

Oczywiście. Lubią się, choć Mariolce nie podoba się, że Kryspin otwarcie jeździ po Robercie Motyce, którego, jak wiadomo, Mariolka uwielbia.

Skąd Pan bierze te słynne sweterki Mariolki?

Zazwyczaj z "używaków". Dbam o każdy egzemplarz, gdyż to towar deficytowy. Zazwyczaj trafia mi się rozmiar S. Nietrudno zauważyć, że daleko mi do tego rozmiaru. Stąd już po kilku występach koszulka zmienia rozmiar.

Stała się ona już kultową postacią. Myśli Pan, że wokół nas jest wiele takich dziewczyn jak Mariolka, to taka typowa dziewczyna?
Tak. Mariolka powstała z obserwacji dziewcząt z okresu, gdy pracowałem w barze. Wtedy to słyszałem setki rozmów, które prowadziły donikąd. "Musisz się szanować, bo jak się nie będziesz szanować, to on cię też nie będzie szanować". Oczywiście, to karykatura. Gdyby każda kobieta była jak Mariolka, no cóż…

Ludzie polubili Mariolkę, choć wiadomo, że ideałem nie jest. Jak Pan myśli dlaczego?

Ideały można zamknąć w galeriach czy muzeach. Albo jeszcze lepiej w laboratoriach. Mariolka boryka się z problemami każdej kobiety. Także z oceną innych. Ale konsekwentnie robi swoje. To jest w niej cudowne.

Często bywa tak, że na różnych spotkaniach rodzinnych, ze znajomymi ludzie chcą, by Pan ich rozśmieszał?

Rzeczywiście, po wielu latach pracy na scenie rozdzielam życie kabaretowe od życia rodzinnego. Ale nie byłbym sobą, gdybym w rodzinnym gronie odmówił sobie ulubionych trików.

Prywatnie jest Pan wesołym czy też może bardzo poważnym facetem?

Wesołym na poważnie.

Paranienormalni na pewno należą do najlepszych polskich kabaretów. Co zapewniło wam ten sukces?

Cierpliwość, ciężka praca i zgodność.

CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Można by powiedzieć, że nie byłoby Paranienormalnych, gdyby nie spotkał pan Roberta Motyki, z którym pracował Pan w restauracji?

Pracowaliśmy z Robertem w lokalu w Jeleniej Górze. Ja byłem kucharzem, lałem ketchup na frytki, a Robert parał się DJ-ką. Szybko okazało się, że mamy coś wspólnego - umiarkowanie poważne podejście do świata.

Jest Pan też świetnym parodystą. Lubi Pan parodiować? Ma Pan ulubione postacie?

Wszystkie są moimi ulubionymi. Jak każdy parodysta cieszę się wtedy, gdy jestem mylony z pierwowzorem. Kiedyś podczas próby parodiowałem Krzysztofa Cugow-skiego. Szło mi tak dobrze, że na salę prób ze zdumieniem zajrzeli synowie pana Krzysztofa, myśląc, że ich ojciec występuje w tym samym miejscu, co oni.

Pan wymyślił Mariolkę i Kryspina, czy koledzy z kabaretu?

Każda postać jest wynikiem prób i błędów. Mariolka początkowo była brunetką i miała nazywać się Laska. Balcerzak początkowo wypełniał usta skórką od chleba, a Kryspin miał być jednorazowym strzałem.

Ma Pan jeszcze prywatne życie, może spokojnie przejść ulicą?

Bywa ciężko. Większą część roku spędzamy w trasie. Nasze rodziny są bardzo cierpliwe, a my cenimy każdą chwilę z nimi. A to że ludzie czasem zaczepią nas na ulicy, cóż, jest to bardzo miłe i nadal cieszy.

Ludzie pewnie wołają Mariolka...

Nadmiernie (śmiech). Jestem też Panem Mariolą.

Z zawodu jest Pan kucharzem. Czasem Pan gotuje?

Uwielbiam eksperymentować i każde nowe doświadczenie kulinarne dostarcza mi inspiracji. Co prawda nie zawsze wychodzi, ale mam swoje specjalności.

Jesienią wybieracie się do Łodzi...

Tak, pojawimy się w Łodzi z naszym nowym programem "Pierwiastek z trzech" 29 listopada w Teatrze Muzycznym. Wcześniej wystąpimy w Białymstoku, Krakowie, Poznaniu, a potem w Warszawie. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale zaręczam, że będzie, jak to mówi Kryspin, petarda. Nowy program opowiada o relacjach międzyludzkich, sporcie i zdrowym trybie życia, a także o polskiej służbie zdrowia czy ucieczce z więzienia. Wszystko przedstawimy w naszym paranie-normalnym świetle.

Spotkamy wtedy też Mariolę?

Mariolka jest niezawodna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki