Nie udało się piłkarzom ŁKS Łódź wygrać czwartego z rzędu meczu w III lidze. Podopieczni trenera Andrzeja Kretka zremisowali bezbramkowo w Łowiczu z Pelikanem. Warto dodać, że był to czwarty z rzędu mecz ŁKS bez straty gola. Mecz, jak zapowiadał Bogdan Jóźwiak, trener Pelikana, był dla łodzian niezwykle ciężki. Inna sprawa, że już pierwsza akcja łodzian mogła zakończyć się zdobyciem gola. Piłkę, po strzale głową Marcina Zimonia, z linii bramkowej wybił jeden z zawodników Pelikana.
Gospodarze odpowiedzieli fantastycznym strzałem Michała Adamczyka. Szymon Gąsiński niczym Wojciech Szczęsny w meczu z Niemcami, kapitalnie jednak obronił. Przez większą część drugiej połowy niewiele się działo. Emocje zaczęły się dopiero w ostatnim kwadransie, kiedy to nastąpiło oblężenie łódzkiej bramki. Podopieczni trenera Bogdana Jóźwiaka mieli, co najmniej kilka wybornych okazji do zdobycia gola. Choćby Szymon Kiwała. Łowiczanin wpadł w pole karne, zrobił z obrońców "wiatrak", ale przegrał pojedynek sam na sam z Szymonem Gąśińskim. Potem Michał Żółtowski nie potrafił wcelować w bramkę z kilku zaledwie metrów.
Za to w 89 minucie nikt z graczy Pelikana nie zdołał skierować do bramki ŁKS piłki toczącej się wzdłuż linii bramkowej. Już w doliczonym czasie gry "błysnął" za to Dawid Sarafiński. Łodzianin schodził z boiska (jego miejsce zajął wracający po kontuzji Tomasz Kowalski) i pokazał kibicom, których wcześniej prowokował swoim zachowaniem, środkowy palec.Działacze łódzkiego trzecioligowca zapowiedzieli, że ukarzą piłkarza. Cóż, trzymamy za słowo.
ZDJĘCIA WKRÓTCE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?