- Zarzuty dla inspektora pracy to efekt ustaleń policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Ustalono, że podejrzany odwiedzał wybrane przez siebie place budowy. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości żądał korzyści majątkowych, a w zamian nie wspominał o nich w protokole. Nie nakładał mandatów i odstępował od dalszych czynności - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Ustalono, że kontrole przeprowadzana przez inspektora nie miały formalnego charakteru i nie były wykazywane przez podejrzanego w dokumentacji. 38-latek przyjeżdżał na kontrolę własnym samochodem.
Jak twierdzi prokuratura, czynności kontrolne przeprowadzane przez Państwową Inspekcję Pracy w Łodzi oficjalnie, realizowane są przez dwie osoby i łączą się z koniecznością udokumentowania podejmowanych działań. Wszystko zatem wskazuje na to, że tego typu nieoficjalne kontrole podejrzanego miały na celu tylko pozyskanie dodatkowych pieniędzy. Łapówki przyjmował w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości polegających na przykład na braku kasku pracownika, braku uprzęży dekarza, czy stosownej umowy. Chodzi o kwoty w wysokości od 100 do tysiąca złotych.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?