Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internet zmienił życie w koszmar

Agnieszka Jędrzejczak, Agnieszka Jasińska
Chociaż zdarzenie miało miejsce w wirtualnym świecie, to grozi za nie realna kara.
Chociaż zdarzenie miało miejsce w wirtualnym świecie, to grozi za nie realna kara. Dziennik Łódzki/archiwum/Paweł Nowak
Bez ich wiedzy i zgody w sieci pojawiły się kompromitujące zdjęcia i filmy. Szukali pomocy w sądach i na policji. Życie pani Anny i jej rodziny zatrzymało się w miejscu, kiedy okazało się, że sąsiedzi podszywają się pod nią na jednym z portali społecznościowych. Sąsiedzki żart przerodził się w koszmar. Roznegliżowane zdjęcia z wstawioną twarzą pani Anny pierwsze zobaczyły w internecie jej dzieci. były wstrząśnięte. Kolejne, na tle pustych butelek po wódce - przyjaciółka. I choć sprawcy, którzy założyli fałszywe konto, zostali skazani przez sąd, to kobiecie i jej rodzinie trudno będzie wrócić do normalnego życia.

Mamo, co to za straszne zdjęcia?
Sprawa założenia fikcyjnego konta pani Annie na portalu społecznościowym Nk.pl toczyła się przez dwa lat w sądzie w Kutnie. Konta fikcyjne założono dwukrotnie, pierwszy raz w sierpniu 2011 roku, a drugi w listopadzie. Sprawcami okazali się sąsiedzi pani Anny - matka z synem. Sąd skazał ich na cztery miesiące w zawieszeniu na dwa lata i około pięciu tysięcy złotych kary grzywny.

- Od 2011 roku nie prowadzono podobnych spraw w Zamiejscowym Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Kutnie - mówi Maria Korowajska, prezes Sądu Rejonowego w Kutnie. I dodaje, że sąsiedzi pani Anny odpowiedzieli za popełnienie przestępstwa z artykułu 190a paragraf 2 kodeksu karnego, czyli podszywanie się pod inną osobę, wykorzystując jej wizerunek w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej.

Choć sprawcy zostali ukarani wyrokiem prawomocnym, koszmar rodziny pani Anny nie skończył się.

- To nie jest proste zapomnieć. Długo będziemy jeszcze przechodzić przez ten koszmar i nie tylko ja, ale cała moja rodzina. W jednej sekundzie moje życie obróciło się o 180 stopni. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, czym się zająć w domu i jakie podjąć kroki, żeby konto zniknęło, a nam dano spokój - mówi pani Anna. - Miałam myśli, żeby coś sobie zrobić, bo sprawa mnie przerosła, ale na szczęście mogłam liczyć na pomoc moich znajomych, przyjaciółki i rodziny. Silniejsze ode mnie okazały się dzieci, gdyby nie one, nie wiem, jak dalej potoczyłoby się moje życie.

O pierwszym koncie pani Anna dowiedziała się od swoich dzieci. Ich prawdziwe profile na portalu odwiedziło fikcyjne konto ich mamy.

- Dzieci zadzwoniły do mnie, bo byłam na zakupach i powiedziały, że ktoś założył takie konto, na którym są straszne zdjęcia. Nie dokończyłam zakupów, tylko od razu przybiegłam do domu. To, co zobaczyłam, przeraziło mnie - opowiada pani Anna.

Na fikcyjnym koncie pani Anny wstawiono przerobione zdjęcia kobiety. Jej twarz podstawiano do fotografii roznegliżowanych kobiet, osoby w kaftanie bezpieczeństwa, czy otoczonej butelkami po alkoholu. W sąsiedzki żart włączono także dzieci pani Anny, obrażając je w komentarzach i opisach pod zdjęciami. Koleżanka pani Anny kontaktowała się za pośrednictwem portalu z osobami, które podszywały się pod kobietę, prosząc o usunięcie profilu. Jak opowiada pani Anna, sprawcy obrażali ją w tych rozmowach, opisywali jej życie, które toczyła przed dziesięcioma laty. Gdy prośby o usunięcie konta i groźby zgłoszenia sprawy na policję nic nie dały, pani Anna interweniowała na portalu Nk.pl. Musiała przedstawić, że konto przez nią wskazywane, jest fikcyjne. Po tygodniu profil zniknął, ale obawa przed kolejnym takim incydentem pozostała.

Sprawcy najwyraźniej dobrze bawili się kosztem życia rodziny poszkodowanej kobiety. Kolejne fikcyjne konto pojawiło się kilka miesięcy po pierwszym. Tym razem kobieta dowiedziała się o nim od swojej koleżanki. Konto funkcjonowało na tej samej zasadzie co pierwsze, pojawiły się dodatkowo nowe zdjęcia oczerniające panią Annę i jej rodzinę.

- Moje dzieci bardzo to przeżywały. Pod zdjęciami było napisane m.in., że moje dzieci są chore i niedoleczone - relacjonuje kobieta. - Syn nie chciał chodzić do szkoły, bo się wstydził. Nie podejrzewałam nikogo, bo nawet nie wiedziałam, kto mógłby mi zrobić coś takiego. Rozmawiałam z moją sąsiadką i pytałam czy może wie, kto takie świństwo mi robi, twierdziła, że nie wie. Pytałam jej syna, a on wybuchnął na mnie złością, że go podejrzewam. Siedziałam pół nocy i oglądałam co na tym profilu się dzieje. Wpisy i zdjęcia dodawane były wieczorem, o drugiej w nocy czy siódmej rano. Kopiowałam wszystkie wpisy i zdjęcia, żeby mieć później dowód.

Przed całą sytuacją, poszkodowana kobieta miała plany kontynuowania nauki w jednej ze szkół w Zgierzu. Pani Annie pomaga teraz psycholog, korzystała także z pomocy psychiatry. Kobieta boi się o swoje bezpieczeństwo. Za każdym razem, kiedy wychodzi na zakupy, czy wraca do domu, czeka na dzieci, znajomych, którzy będą jej towarzyszyć.

- Chciałabym, żeby ten koszmar się skończył, ale nie wiem, jak długo będziemy dochodzili do sił po tym wszystkim, co nam wyrządzono - kwituje pani Anna.

Szantażował studentkę w internecie
To niejedyny przypadek, kiedy wirtualny świat niszczył realne życie. W ubiegłym roku studentka spod Łodzi była szantażowana przez fotografa.

Zaczęło się od profesjonalnej sesji zdjęciowej. A właściwie obietnicy takiej sesji. Studentka prawa Uniwersytetu Łódzkiego marzyła o tym, żeby zostać modelką. Zarejestrowała się na portalu modelingowym. Tam poznała fotografa. Umówiła się z nim na zdjęcia. Nie podejrzewała niczego złego.Sesja odbyła się w Zduńskiej Woli. Dziewczyna pojechała tam pociągiem. Fotograf odebrał ją z dworca. Pokazał palcem, gdzie mieści się jego studio. Wytłumaczył jednak, że jest tam w tej chwili zimno i dlatego sesja odbędzie się w jego mieszkaniu. Dziewczyna zgodziła się tam pojechać.

Studentka pozowała we własnej bieliźnie. Potem założyła bieliznę od fotografa, pozowała również topless i w stringach. Fotograf tłumaczył, że prowadzi sklep internetowy z bielizną i dlatego potrzebuje tego typu zdjęć. Studentka mu uwierzyła. Dziewczyna przerwała sesję, kiedy mężczyzna próbował ją pocałować. Wróciła do domu. Chciała, by fotograf jak najszybciej przesłał jej zdjęcia. Zapłaciła za nie 100 złotych. Jednak nie dostała zdjęć. Fotograf zaprosił ją za to na kolejną sesję. Dziewczyna nie chciała się z nim spotkać, ale przestraszyła się. Zgłosił się do niej mężczyzna, który twierdził, że jeśli ona nie zjawi się na następnej sesji, to on udostępni publicznie zdjęcia zrobione u fotografa. Dlatego dziewczyna zgodziła się i pojechała na drugą sesję.

Za drugim razem studentka była ostrożniejsza, nie pozowała już do śmiałych zdjęć. Fotograf namawiał ją do kolejnych sesji. Ale nie zgodziła się. Zaczął ją szantażować. Zadzwonił do znajomego dziewczyny i powiedział o rozbieranych zdjęciach. Fotografie trafiły też do internetu. Zaczął się koszmar. Fotograf groził, że pokaże zdjęcia rodzicom studentki i wyśle na uczelnię. Dziewczyna wystraszyła się nie na żarty. Fotograf nawet sprawdził plan jej zajęć na studiach. W sieci dodawał komentarze do zdjęć dziewczyny. Pisał na przykład: "ale się zeszmaciłaś".

Dziewczyna zgłosiła sprawę policji. Wszczęto postępowanie. Funkcjonariusze doprowadzili mężczyznę do komendy. Przeszukano mieszkanie. Zabezpieczono aparat i komputer.

Podinsp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi radziła wtedy, aby dziewczyny, które chcą zostać modelkami, zachowały rozsądek.

- Powinny unikać kontaktów z osobami, które znają wyłącznie z internetu. Jeśli dochodzi do spotkania w realu, to trzeba umówić się w miejscu publicznym, nie w prywatnym mieszkaniu. Ta historia mogła skończyć się gorzej, na przykład zgwałceniem czy uprowadzeniem - mówiła podinsp. Kącka. - Szanująca się agencja modelek nie działa takimi metodami jak w przypadku studentki z okolic Łodzi.

Ktoś wykradł zdjęcia z jej skrzynki mejlowej
W 2007 roku nagie zdjęcia maturzystki z Bełchatowa obejrzeli wszyscy uczniowie szkoły. Fotografie miały trafić tylko do jej chłopaka, ale najprawdopodobniej ktoś włamał się na jej skrzynkę pocztową.

To miał być prezent. Dziewczyna zrobiła rozbieraną sesję zdjęciową dla swojego chłopaka. Wysłała je mejlem i zostawiła w folderze "wysłane". I to był błąd. Administrator serwera pocztowego, z którego korzystała maturzystka, w ciągu dwóch dni zarejestrował ponad tysiąc wejść na jej konto. Zdjęcia rozebranej dziewczyny zobaczyła cała szkoła. Prawdopodobnie hasło do konta zdobyła i udostępniła wszystkim zazdrosna koleżanka. Sprawa trafiła do policji.

Łódzki sąd zajął się natomiast sprawą dziewczyny, której partner bez jej wiedzy i zgody umieścił w internecie film ze scenami intymnymi. Jednak sąd nie skazał mężczyzny. Powód? Popełniony czyn miał miejsce w 2006 roku, zaś przepis, który mówi o tym jako o przestępstwie, został wprowadzony dopiero w 2010 roku.

Narzeczony dziewczyny po kryjomu nagrał sceny łóżkowe. Kiedy ukochana rozstała się z nim, umieścił film w internecie. Nagranie obejrzeli znajomi dziewczyny ze studiów oraz ze szkoły średniej.

Pokrzywdzona przez dwa lata milczała na temat filmu i w spokoju znosiła upokorzenia. Jednak nie dało się tak żyć.

Zdecydowała się skierować sprawę do sądu. Poszła po pomoc do adwokata. Oprócz umieszczenia w internecie erotycznego filmu, były narzeczony podczas rozstania miał pobić dziewczynę. Za pobicie i groźby karalne został skazany przez sąd. W sprawie filmu w internecie dziewczyna zwróciła się też do Google. Chciała, żeby firma ze swej wyszukiwarki wycofała jej imię i nazwisko, bo przez nie bardzo łatwo dotrzeć do erotycznego filmu. Google chciały, aby sprawa ta została rozpatrzona przez sąd w Stanach Zjednoczonych, ale Sąd Apelacyjny w Łodzi postanowił, że sprawę rozpatrzy sąd w Polsce.

Podinsp. Kącka podkreśla, że przestępcy nie mogą czuć się w internecie bezkarni i anonimowi. Chociaż zdarzenie miało miejsce w wirtualnym świecie, to grozi za nie realna kara.

- W Komendzie Głównej Policji działają wyspecjalizowane zespoły, które zajmują się cyberprzestępczością - mówi podinsp. Kącka. - Każda poszkodowana osoba powinna zgłosić sprawę policji. Funkcjonariusze bez problemu mogą dotrzeć do właściciela komputera, na którym zostało popełnione przestępstwo oraz do osoby, która popełniła przestępstwo.
Współpr. wp

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki